wtorek, 26 marca 2019

Dwunasty

Londyn, 07.03.2019 r.

 Drżącą ręką nacisnęłam dzwonek do drzwi. W duchu modliłam się, by Kepa był w domu. Moje modły zostały wysłuchane, bo usłyszałam jego zbliżające się kroki.
Adriana? – spytał zdziwiony, kiedy mnie zobaczył. – Co się stało, dlaczego płaczesz?
Mogę wejść? – wyjąkałam niepewnie, a on natychmiast przepuścił mnie w drzwiach. – Dziękuję.
Usiądź, przyniosę ci coś do picia – powiedział, a ja skierowałam się do salonu. Usiadłam na wygodnej kanapie i ukryłam twarz w dłoniach. Po chwili Kepa postawił na stoliku szklankę z wodą. – Czy… Czy Diego coś ci zrobił? Tobie, albo Anastasii? – Zapytał cicho, a ja pokręciłam głową.
Chyba jest gotowy złożyć papiery rozwodowe – oznajmiłam opróżniając szklankę jednym łykiem. – Kiedy wychodziłam z domu zauważyłam dokumenty – Wyjaśniłam.
To chyba dobrze, prawda?
Tak – potwierdziłam. – Ale nie przyszłam do ciebie z tego powodu… – Mruknęłam spuszczając wzrok dół. Jak miałam mu to powiedzieć do cholery? Poprzednim razem los zdecydował za mnie, ale teraz było inaczej… Teraz był przy mnie, kochał mnie…
Myszko, zaczynam się denerwować – powiedział siadając obok mnie. Objął mnie delikatnie i zmusił, bym spojrzała mu w oczy. – Kochanie?
Kepa… Ja… My… Ty… – zaczęłam i zamilkłam.
Ja, my, ty… Co? – wydukał zdezorientowany.
Przełknęłam ślinę i wyciągnęłam z torebki zdjęcie z badania ultrasonograficznego. Zagryzłam wargę i podsunęłam je Kepie pod nos.
Jestem w ciąży, Kepa. Zostaniemy rodzicami… – szepnęłam czekając na reakcję z jego strony.
Ja… Och! – wyjąkał, a jego oczy zaszły łzami. – Naprawdę? – Spytał cicho obrysowując palcem zarys naszego maleństwa.
Naprawdę… – pociągnęłam nosem, a on przytulił mnie do siebie z całych sił. – Noszę w sobie nasze dziecko, owoc naszej miłości… Już drugi… – Zaśmiałam się, co odwzajemnił. – Cieszysz się?
Czy się cieszę? Adriana, tą wiadomością uczyniłaś mnie najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi! – krzyknął podnosząc mnie. Okręcił mnie wokół własnej osi i czule pocałował w czoło. – To cudowne uczucie… Gdybym za pierwszym tego nie spieprzył wszystko byłoby inaczej, ale obiecuję ci, że teraz będzie tak jak powinno być od samego początku. Będziemy razem, stworzymy rodzinę, o jakiej od dawna marzyliśmy. Ty, ja, Anastasia i nasze drugie maleństwo, które dało nam szansę na szczęście. Przetrwamy to, jestem tego pewien – Oznajmił stanowczo, a ja uśmiechnęłam się szczerze. Dał mi nadzieję, że będzie dobrze, że pomimo krzywdy wyrządzonej Diego mamy szansę być razem, być razem z naszymi dziećmi…
Kocham cię, Kepa – szepnęłam ocierając łzy.
A ja kocham was. Najbardziej na świecie – mruknął chowając twarz w moich włosach. Znalazłam schronienie w jego ramionach, w miejscu, gdzie mogłabym trwać przez resztę życia…

 Z ciężko bijącym sercem weszłam do pomieszczenia, które niedługo przestanę nazywać domem. To się musiało skończyć, nie było odwrotu. Nie teraz, nie po tym… Zastałam Diego w jego gabinecie z szklanką whisky w ręku.
Diego… – zaczęłam wchodząc do przestronnego azylu mojego jeszcze męża. – Możemy porozmawiać?
Złożyłem papiery rozwodowe – powiedział z bólem wypisanym na twarzy. Zaczęłam szybko mrugać powiekami, by się nie rozpłakać. Co ja mu zrobiłam? – Nie mogę być z tobą wiedząc, że kochasz innego… Nie mogę siłą trzymać przy sobie ciebie i Anastasii… Chociaż ot tak nie przestanę was kochać – Oznajmił odstawiając opróżnioną szklankę na ciężkie drewniane biurko. – By oszczędzić ci wstydu wniosłem o rozwód za porozumieniem stron – Rzekł, a ja gwałtownie pokręciłam głową.
Nie… Diego, nie możesz tego zrobić – powiedziałam stanowczo. – Nie zgadzam się na to. Winę za rozpad naszego małżeństwa ponoszę ja, a nie ty. Poza tym jest jeszcze coś… – Zaczęłam. Zacisnęłam dłonie by ukryć ich drżenie i wzięłam głęboki oddech. Kepa zaproponował mi, że będzie mi towarzyszyć w tej chwili, ale odmówiłam. Musiałam sama się z tym zmierzyć, sama musiałam wyznać Diego prawdę. Obecność Kepy znacznie by wszystko utrudniła.
Co takiego? – spytał zdziwiony. – Czy jest coś gorszego od zdrady ukochanej osoby?
Ja… Spodziewam się dziecka. Jestem w ciąży z Kepą – wyznałam. Wyraz twarzy Diego zmienił się w jednej sekundzie. – Więc proszę o to, abyś zaznaczył, że całą winę ponoszę ja…
Ty… Ty… Masz czelność prosić mnie o coś? – wycharczał uderzając dłońmi w biurko. Odskoczyłam przerażona. Wściekły strącił z drewnianego mebla dokumenty, które ozdobiły podłogę. – Adriana, jak mogłaś mi to zrobić? Po tym wszystkim…?
Przepraszam – wyjąkałam ocierając łzy płynące po moich policzkach. – Diego, tak bardzo cię przepraszam!
Nie przepraszaj! – wrzasnął patrząc na mnie z furią. Po chwili zaczął demolować swój gabinet, a ja stałam w miejscu sparaliżowana nie wiedząc, co robić. – Myślałem, że cię znam! Myślałem, że coś dla ciebie znaczę! Myślałem, że mnie kochasz! A ty… Boże, Adriana, co zrobiłem nie tak?! – Krzyknął płacząc.
Diego, to nie twoja wina… To moja wina, że nie potrafiłam pokochać cię tak jak kocham Kepę…
Gdyby nie ten pieprzony transfer dalej bylibyśmy szczęśliwi! Zabrał mi ciebie! Zabrał mi Anastasię! Zabrał mi dwie osoby bez, których nie wyobrażam sobie dalszego życia! Jak mam dalej funkcjonować bez was?! – opadł na podłogę i ukrył twarz w dłoniach. Serce pękło mi na sam widok. – Zostaw mnie samego, proszę – Wyjąkał, a ja bez sprzeciwu wykonałam jego polecenie. Kiedy zamknęłam za sobą drzwi usłyszałam rozdzierający szloch… Udałam się do swojego azylu licząc na to, że Diego kiedyś mi wybaczy…

 Wzruszony wpatrywałem się w fotografię, którą Adriana zostawiła mi przed swoim wyjściem. Pociągnęłam nosem obserwując zarys naszego maleństwa, dziecka, które żyje w brzuszku mojej ukochanej… Obiecałem jej i obiecałem sobie, że teraz wszystko będzie tak jak być powinno. Ciągle miałem wyrzuty sumienia odnośnie tego, co zrobiłem w przeszłości, jednak życie dało mi szansę, którą zamierzałem wykorzystać. Przez własną głupotę nie byłem obecny w życiu Adriany, gdy nosiła pod sercem Anastasię, nie było mnie przy nich od samego początku, ale teraz… Po raz kolejny zostanę tatą i miałem nadzieję wywiązać się z tej roli jak najlepiej już od samego początku. Ocknąłem się ze swoich myśli, gdy usłyszałem głośne pukanie do drzwi. Poszedłem otworzyć, a widok jaki zastałem ścisnął moje serce. Mama Adriany trzymała na rękach zapłakaną Anastasię.
Co się stało? – zapytałem. Kobieta postawiła małą na ziemi, a Anastasia natychmiast wbiegła w głąb mieszkania. – Wejdzie pani?
Nie, niestety nie mam teraz czasu, mąż czeka na mnie na dole… Wróciłam z wnuczką do domu, po tym, jak odebrałam ją z przedszkola, ale nie mogłam jej tam zostawić… Adriana rozmawiała z Diego, on krzyczał… Niewiele myśląc postanowiłam, że zabiorę ją do ciebie, w końcu jesteś jej tatą… – Wyjaśniła, a ja pokiwałem głową.
Co z Adrianą?
Poradzi sobie… Musi przez to przejść – westchnęła ciężko. – Zaopiekuj się moją wnuczką.
Ma pani moje słowo – obiecałem i zamknąłem drzwi. Anastasia siedziała skulona w kącie salonu. – Kochanie… – Zaczęłam, ale nie wiedziałem, co mam jej powiedzieć. Była tylko dzieckiem i nie zasługiwała na to, by być w centrum kłótni dorosłych. Podszedłem do niej i  objąłem ją z całych sił. – Nie płacz już… – Wyszeptałem.
Krzyczał na mamusię… – wychlipała. – Nie wiem, dlaczego, ale krzyczał…
Dorośli czasem pod wpływem emocji podnoszą głos i się kłócą, ale to naturalna kolej rzeczy. Przykro mi, że to usłyszałaś – Powiedziałem. Podniosła na mnie zapłakany wzrok i pociągnęła nosem.
Krzyczałeś kiedyś na mamusię? – spytała, a ja pokiwałem głową.
Raz i bardzo tego żałuję – odparłem szczerze.
Obiecasz mi, że już nigdy tego nie zrobisz?
Obiecuję – zaśmiałem się i pocałowałem ją w czółko.
Dziękuję… Tato – wyszeptała i szybko spuściła główkę. Moje serce zabiło szybciej, a przyjemne ciepło rozlało się po całym ciele. Poczułem niewyobrażalny przypływ dumy i bezgranicznego szczęścia. Tato…


***

Witam! 

Mam nadzieję, że udało mi się Was zaskoczyć, bo niektóre komentarze pod poprzednim rozdziałem wyrażały niepewność, co do tego, czy Adriana jest w ciąży, czy nie ^^ Jest! :D A co dalej z tego wyniknie... Zobaczymy ^^ 


Pozdrawiam ;*

niedziela, 3 marca 2019

Jedenasty

Londyn, 02.01.2019 r.

 Mój pobyt w rodzinnym mieście, w ojczyźnie nie trwał zbyt długo. Po nocy spędzonej z Adrianą na plaży, która po raz kolejny stała się świadkiem naszych uczuć wróciłem do Londynu. Powrót w Nowy Rok nie był niczym przyjemnym, jednak musiałem stawić się w Anglii ze względu na rozgrywany dziś mecz. Adriana postanowiła zostać jeszcze jeden dzień i wrócić z rodzicami. Decydując się na spędzenie Sylwestra w Ondarroi, decydując się na przejażdżkę w tak znaczące dla mnie miejsce nie spodziewałem się, że ujrzę tam Adrianę. Chciałem pobyć sam, zastanowić się, co robić dalej, jak przekonać do siebie córkę, jak powiedzieć rodzicom, że są dziadkami uroczej czterolatki… Jednak obecność blondynki na plaży, na której tak naprawdę, po raz pierwszy przekonałem się jak to jest być z kobietą kompletnie zniweczyła moje plany. Była tam, tak samo jak ja, wpatrzona w gwiazdy widoczne na niebie. Podobnie jak mnie przywiodły ją tam wspomnienia wspólnie spędzonych chwil. Znowu byliśmy razem, znowu daliśmy się ponieść… Uczucia ponownie wygrały z rozsądkiem. Oddaliśmy się sobie nawzajem pełni świadomi tego, co robimy. Adriana była moja, była w moich ramionach, szeptała moje imię… Była miłością mojego życia, której nie mogłem utracić po raz drugi. Gdy obudziliśmy się wtuleni w siebie, milczeliśmy przez jakiś czas. Trzymaliśmy się za ręce i patrzyliśmy w niebo. Tak jak dawniej. Tak jakby nie było między nami czteroletniej rozłąki. Jednak Adriana miała męża, którego zdradziła ze mną już drugi raz. Próbowałem ją przekonać, by wyznała Diego prawdę, ale stwierdziła, że potrzebuje jeszcze trochę czasu, by poukładać sobie to wszystko. Zrozumiałem, bo wiedziałem, że to wszystko jest cholernie trudne. W końcu nie chodziło tylko o uczucia Diego, ale przede wszystkim o uczucia naszej córeczki… Córeczki, z którą aktualnie spacerowałem po parku, córeczki, która patrzyła na mnie z nieufnością, córeczki, która była dla mnie wszystkim… Odwiedziłem Diego przed meczem prosząc o możliwość spędzenia z Anastasią choć kilku chwil. Zgodził się, a później przekonał małą, by mi zaufała, by spróbowała tak, jak obiecała mamie. Podziękowałem mu z wdzięcznością, jednocześnie informując go, że spotkałem się z Adrianą. Chciałem być szczery, na tyle, na ile pozwalała mi sytuacja. Pokiwał głową ze zrozumieniem, ale nic nie powiedział. Zapewniłem go, że nie miałem pojęcia o jej pobycie w Ondarroi. Nie wiem, czy mi uwierzył, ale miałem nadzieję, że tak. Miałem cholerą nadzieję, że ta pokręcona sytuacja prędzej, czy później się wyjaśni, że pomimo cierpień innych ludzi będę mógł zaznać szczęścia z Adrianą i Anastasią…
Dziękuję, że zgodziłaś się spędzić ze mną chwilę czasu – odezwałem się do małej, gdy odprowadzałem ją do domu. – To naprawdę wiele dla mnie znaczy.
Obiecałam mamusi – szepnęła przypatrując mi się uważnie. – Mamy takie same oczy – Dodała po chwili automatycznie spuszczając główkę w dół.
Hej… – kucnąłem przed nią i podniosłem jej podbródek do góry. – Dlaczego płaczesz? – Spytałem cicho.
Bo… – zaczęła, ale przerwała. – Ty naprawdę jesteś moim tatą?
Tak – potwierdziłem i zaśmiałem się. – Mamy takie same oczy… Również uśmiech masz po mnie – Powiedziałem obserwując jej reakcję.
Mamusia mówi, że to uśmiech cwaniaka – mruknęła, a ja nie mogąc się powstrzymać parsknąłem śmiechem.
Moi rodzice mówili to samo – oznajmiłem. – Jesteś bardzo mądrą dziewczynką i rozumiesz już bardzo dużo jak na swój wiek… Wiem, że potrzebujesz czasu, by wszystko na spokojnie do ciebie dotarło, ale obiecuję, że zrobię wszystko, byś się do mnie przekonała…
Obiecałam mamusi, że będę się starać, więc nie mogę jej zawieść – powiedziała. Pokiwałem głową na znak, że rozumiem. Nim się spostrzegłem staliśmy już przed domem.
Jeszcze raz ci dziękuję – powtórzyłem i uśmiechnąłem się do niej. Ku mojej uldze odwzajemniła ten gest patrząc na mnie uważnie. Nie wiedziałem, co mam zrobić, jednak po chwili uważając, by jej nie spłoszyć, przytuliłem ją niezdarnie do siebie. Zdrętwiała na moment, ale pozwoliła mi na ten uścisk. Odnotowałem to za mały sukces.
Pa wujc… – zaczęła, po czym umilkła. Nerwowo podrapała się po główce.
Możesz mówić do mnie Kepa, jeśli ma być ci łatwiej – zaproponowałem.
Pa… Kepa! – krzyknęła i w podskokach powędrowała do domu.
Pa… Córeczko… – mruknąłem w dal. Może nie będzie aż tak źle?

Londyn, 03.01.2019 r.

 Po powrocie do domu, pierwsze co zrobiłam to wzięłam Anastasię w ramiona i nie chciałam jej wypuścić. Tęskniłam za nią. Tak jak matka tęskni za ukochanym dzieckiem. Gdy ochłonęłam po podróży Diego oznajmił mi, że Kepa był wczoraj z małą na spacerze. Wiedziałam o tym, bowiem sam zrelacjonował mi przebieg tego spotkania. Był taki radosny, tak jakby wstąpiła w niego nowa nadzieja, że wszystko się ułoży. Chciałabym być tego samego zdania, jednak nie potrafiłam… Nie potrafiłam zdobyć się na odwagę, by wyznać Diego, co zrobiłam… Co zrobiłam po raz kolejny. Nie zasługiwał na bycie oszukiwanym, nie zasługiwał na bycie krzywdzonym. Bałam się tego, co się stanie, gdy prawda wyjdzie na jaw.
Cieszę się, że już jesteś – powiedział całując mnie w skroń.
Też się cieszę – odpowiedziałam wysilając się na słaby uśmiech. – Tęskniłam za wami!
My za tobą też, myszko – objął mnie, a ja położyłam głowę na jego ramieniu. Czułam do siebie wstręt. – Kepa wspominał mi, że również spędził Sylwestra w Ondarroi – Podjął Diego, a moim ciałem wstrząsnął dreszcz.
Naprawdę? – udałam zaskoczoną. – Widocznie musieliśmy się minąć, bo go nie spotkałam – Skłamałam. Diego spojrzał na mnie zdziwiony, ale nic nie powiedział. Zamiast tego wstał z kanapy i wyszedł z domu głośno trzaskając drzwiami. Nic z tego rozumiałam. Co mu się stało? Wybiegłam za nim, ale zdążyłam zauważyć jedynie jego samochód skręcający za rogiem. Zmarszczyłam brwi próbując się z nim skontaktować, ale odrzucał moje połączenia. Ogarnięta dziwnym uczuciem wróciłam do domu i udałam się do pokoju córki. Przez chwilę pobawiłam się z nią, później zarządziłam kąpiel, a na samym końcu przeczytałam jej bajkę na dobranoc. Wychodząc z jej królestwa zgasiłam światło, po czym zeszłam na dół. Diego nadal nie było… Chciałam zadzwonić do Kepy, by spytać go, czy może coś wie, ale w tym momencie wrócił mój mąż. Kompletnie pijany.
Anastasia śpi? – wybełkotał.
Tak… – powiedziałam. Nie poznawałam go! – Wróciłeś w tym stanie samochodem?! – Podniosłam głos.
Nie powinno cię to obchodzić!
Diego, co się stało?
Okłamałaś mnie! – wybuchnął. – Kepa powiedział mi wczoraj, że widzieliście się w Sylwestra! Dlaczego więc zataiłaś to przede mną?!
Nie wiem… – pokręciłam głową. – Bałam się.
Czego? – parsknął. – Przecież nie zabraniam się wam widywać! A może… Masz do ukrycia coś więcej? – Warknął, a mnie sparaliżowało. – Adriana… Jeśli ukrywasz przede mną coś jeszcze, to powiedz mi to!
Zdradziłam cię – powiedziałam szybko.
Słucham? Zdradziłaś mnie?!
Dwukrotnie – przyznałam, czując zbliżającą się katastrofę. – Na kolacji bożonarodzeniowej i…
W Sylwestra – zaśmiał się gorzko. Opadł na kanapę zakrywając twarz w dłoniach. Szloch wstrząsnął jego ciałem. – Jak mogłaś mi to zrobić? Przecież wiesz, że cię kocham… Że kocham ciebie i małą. Wiesz, że oddałbym za was życie…
Wiem to wszystko! Ale nie mogę już dłużej tego ukrywać!
Czego? – spojrzał na mnie oczami pełnymi łez. Sama otarłam swoje spływające z moich policzków.
Kocham Kepę. Zawsze go kochałam…

Londyn, 07.03.2019 r.

 Kolejne dni oraz kolejne tygodnie zlały mi się w całość. Gdybym miała je opisać, opisałabym je jako dni pełne milczenia, obojętności, bólu, cierpienia oraz przelanych łez. Diego nie mógł pogodzić się z prawdą, którą wyjawiłam mu dwa miesiące temu. Próbował to wszystko ogarnąć, ale bezskutecznie. Próbował o mnie walczyć, ale z bólem serca dałam mu do zrozumienia, że nie ma o kogo walczyć… Gardziłam sama sobą, bowiem wiedziałam, ile mu zawdzięczam. Pokochał mnie, pokochał moją córkę, zaczął traktować ją jak własną… Byliśmy szczęśliwi, tworzyliśmy zgraną rodzinę otaczającą się miłością oraz bezpieczeństwem. A później pojawił się Kepa i wszystko się zmieniło. Odżyły uczucia schowane na dnie serca… Kochałam go ponad wszystko, kochałam go całą sobą i on również kochał mnie. Oboje kochaliśmy Anastasię, która niewiele rozumiała z zaistniałej sytuacji. Nie rozumiała, czemu mamusia coraz częściej kłóci się z tatusiem, nie rozumiała, czemu dorośli płaczą i unikają się wzajemnie. Większość czasu spędzała z moimi rodzicami, bądź z Kepą… Kepą, który odbył męską rozmowę z Diego, i który przeprosił go za wszystkie wyrządzone krzywdy. Diego jednak nie chciał mieć z nim nic wspólnego. Obwinił go za utratę mnie oraz Anastasii. Hiszpan zrozumiał jego reakcję i od tamtej pory widywał się z Anastasią w swoim mieszkaniu. Diego było to nie na rękę, ale nie mógł mu tego zabronić… Czas spędzany z Diego pod jednym dachem był okropny. Nie mogłam się wyprowadzić, nie mogłam zrobić tego Anastasii. Diego naprawdę chciał walczyć, chciał ratować nasze małżeństwo, ale to nie miało sensu. Nie kochałam go tak jak kochałam Kepę. Miałam nadzieję, że pewnego dnia to zrozumie… Czułam do siebie obrzydzenie. Nie mogłam znieść widoku płaczącego Diego, jego smutku oraz bólu widocznego w jego oczach. Mimo zbliżającej się wiosny dni stały się ponure oraz szare. Gdy Anastasii nie było w domu kłóciliśmy się o każdą błahostkę, obrzucaliśmy się wyzwiskami, a później każde z nas rozchodziło się, by nie patrzeć na tę drugą osobę. Wychodząc dziś z domu spostrzegłam na blacie w kuchni teczkę opatrzoną logiem jednej z najlepszych kancelarii w Londynie. A więc tak to miało się skończyć… Przełknęłam łzy ruszając przed siebie w tylko mi znane miejsce. Moje życie rozsypało się jak domek z kart, a ja straciłam nad wszystkim kontrolę. Dwie godziny później zdałam sobie sprawę z tego, że Diego straciłam bezpowrotnie… A zyskałam kogoś innego... Udałam się do parku, do tego samego parku, w którym ostatni raz byłam, gdy dowiedziałam się o Anastasii… Teraz usiadłam na tej samej ławce i obserwowałam rodziców spacerujących z dziećmi. Otarłam łzy wierzchem dłoni wpatrując się w zdjęcie, które miałam przed sobą. Zarys dziecka… Maleństwo moje i Kepy…


***

Witam! 

Któraś spodziewała się takiego obrotu sprawy? ^^ Komplikacje, wszędzie komplikacje :D 

Od razu mówię, że nie wiem, co ile będą pojawiały się nowe rozdziały, zarówno tutaj, jak i na dwóch pozostałych historiach. Mamy marzec, a ja utknęłam na trzech stronach pracy magisterskiej, więc... :D 
Trzeba było pisać ją o Kepie, już dawno byłaby skończona... ^^ 


Pozdrawiam ;*