wtorek, 22 stycznia 2019

Dziesiąty

Londyn, 30.12.2018 r.

 Po bezsennej nocy z kubkiem kawy w dłoniach siedziałam w kuchni szykując się na nadchodzący dzień. Czułam, że nie będzie łatwy dla mnie, dla Diego, dla Kepy i oczywiście dla Anastasii. Westchnęłam ciężko, gdy usłyszałam tupot jej bosych stóp. Kilka sekund później niepewnie weszła do pomieszczenia przecierając zaspane oczka.
Kochanie, tyle razy mówiłam ci, żebyś nie chodziła bez kapci… Jeszcze się przeziębisz – powiedziałam zatroskana.
Nic mi nie będzie – wzruszyła obojętnie ramionami siadając na krześle. Wbiła we mnie uważny wzrok.
Dobrze się czujesz? – spytałam głaszcząc ją po głowie. – Wiem, że wczorajszy dzień był dla ciebie ciężki, ale wspólnie uzgodniliśmy, że powinnaś poznać prawdę… – Zaczęłam.
Mamusiu… – szepnęła cicho. – Lubię wujka Kepę, ale dla mnie istnieje tylko jeden tatuś. Mam już jednego, który mnie kocha i który się o mnie troszczy i nie potrzebuję drugiego – Oznajmiła. – Nie umiem pogodzić się z tym, co wczoraj mi powiedzieliście…
To zrozumiałe, kochanie… Potrzebujesz dużo czasu, żeby to sobie poukładać. Do tej pory żyłaś w przekonaniu, że ja, ty i Diego tworzymy rodzinę. Żyłaś w przekonaniu, że to Diego jest twoim biologicznym tatą, jednak… Mimo tego, że był z tobą od początku to twoim prawdziwym tatą jest Kepa… I to się nie zmieni…
Ale… Mam już rodzinę. Nie chcę w niej kolejnego członka, nie chcę drugiego tatusia. Skoro jest moim prawdziwym tatą to dlaczego nas zostawił? – spytała próbując pohamować łzy. Kucnęłam naprzeciwko niej i pogładziłam po policzkach.
Bo było tak, jak powiedzieliśmy ci wczoraj… Jesteś jeszcze za mała, by zrozumieć pewne dorosłe sprawy, ale Kepa nie wiedział o tobie. Dowiedział się stosunkowo niedawno i od tego czasu próbował brać czynny udział w twoim życiu, co chyba mu się udawało, prawda?
Tak – przytaknęła kiwając głową. – Jednak nie chcę, by niszczył naszą rodzinę – Pociągnęła noskiem, a ja spojrzałam na nią zrezygnowana.
Nikt nie zniszczy naszej rodziny, obiecuję – pocałowałam ją w czoło czując do siebie obrzydzenie. Sama ją niszczyłam swoją miłością do Kepy… – Kochasz i traktujesz Diego, jak tatę, co jest zrozumiałe, ale może jednak dasz szansę Kepie? – Zapytałam obawiając się jej reakcji. – Pozwolisz mu siebie poznać, pozwolisz mu uczestniczyć w swoim życiu, pozwolisz, by nie tracił kolejnych lat? On sam cierpi bardzo mocno przez to, że nie było go przy tobie od samego początku…
Przy mnie, czy przy nas obu? – zadając to pytanie ze zdenerwowania zaczęła obgryzać paznokcie.
Ja… – zawahałam się wpatrując się w jej brązowe oczy. – Sądzę, że cierpi, że nie było go przy nas obu – Wyznałam walcząc ze łzami. Ja również tego żałowałam. – Nie musicie od razu zostawać najlepszymi przyjaciółmi, ale jestem przekonana, że bardzo by się ucieszył, gdybyś dała mu szansę…
Mogę spróbować – mruknęła cicho bawiąc się rękawem swojej piżamki. – Ale moim tatusiem jest tatuś Diego – Zastrzegła, a ja przytuliłam ją do siebie z całych sił.
Dziękuję – wyszeptałam w jej włosy spostrzegając, że Diego stał w progu i przyglądał się całej scenie z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Posłałam mu nieśmiały uśmiech, który lekko odwzajemnił. To nie ja, nie Kepa, nawet nie Anastasia… Zdałam sobie sprawę, że to Diego będzie cierpiał najbardziej, gdy dowie się prawdy o moich uczuciach. Na samą myśl zabolało mnie serce…

 Myślałam, że grając na fortepianie uwolnię się od natrętnych myśli, jednak pomyliłam się. One cały czas krążyły w mojej głowie atakując mnie coraz mocniej. Po rozmowie z Anastasią wysłałam Kepie wiadomość, że mała jest gotowa dać mu szansę. Odpowiedział kciukiem uniesionym do góry, co przyjęłam delikatnym uśmiechem. Cały czas byłam pogubiona, nie wiedziałam, co zrobić, nie wiedziałam, jak wyznać Diego prawdę. Nie zasługiwał na to, by być okłamywanym. Nie po tym, co zrobił dla mnie i dla małej. I z tego powodu również bałam się powiedzieć mu o wszystkim. Kochał mnie. Kochał Anastasię. Otoczył nas opieką, bezpieczeństwem, troską oraz miłością. Razem stworzyliśmy rodzinę i mieliśmy nią pozostać do końca świata. Jednak… Ponowne pojawienie się Kepy w moim życiu spowodowało, że cały mur, który zbudowałam po przeprowadzce zaczął się burzyć. Znowu był blisko mnie, znowu był na wyciągnięcie ręki. Znowu mogłam patrzeć w jego oczy, znowu mogłam widzieć ten zadziorny uśmieszek, który powodował szybsze bicie mojego serce, znowu mogłam słyszeć jego śmiech… Moja miłość do niego nie zniknęła przez te wszystkie lata. Zepchnęłam ją na samo dno mojego serca, bowiem nie przypuszczałam, że jeszcze kiedykolwiek będzie dane mi go spotkać. Los oraz życie bywają jednak nieprzewidywalne, czego skutki odczuwałam właśnie teraz. Co mogłam zrobić, by cierpienie spowodowane moimi czynami oraz uczuciami nie było aż tak wielkie?
Adriana… – drgnęłam, gdy usłyszałam za plecami głos Diego. – Wszystko w porządku?
Na tyle na ile może być – odparłam siląc się na uśmiech. – Mam nadzieję, że nie jesteś na mnie zły za moją poranną rozmowę z małą…
Nie – powiedział dając mi całusa w czoło. – Małymi kroczkami do przodu, prawda?
Prawda – przytaknęłam. – Myślałam, że po wczorajszym nie będzie chciała ze mną rozmawiać, więc miło się zaskoczyłam…
Jesteś jej ukochaną mamusią, nie mogłaby się na ciebie gniewać – rzekł. – Tak sobie pomyślałem… Twoi rodzice lecą dziś do Hiszpanii, by odwiedzić stare kąty. Może wybrałabyś się tam wspólnie z nimi? Z małą…?
Diego… – zaczęłam niepewnie. Na samą myśl o powrocie do ojczyzny przeszły mnie ciarki. – Po co?
Może dzięki temu bardziej oswoi się z tą myślą? Może, gdy na własne oczy zobaczy waszą rodzinną miejscowość będzie jej łatwiej?
No nie wiem – nie byłam przekonana do tego pomysłu. – To nie za dużo jak na jeden raz?
Spytajmy ją o zdanie – stwierdził, a ja pokiwałam głową. Udaliśmy się do królestwa Anastasii, by przedstawić jej pomysł Diego, ale tak jak przypuszczałam nie spodobał się jej.
Może innym razem? – spytała cicho patrząc na nas błagalnie.
Masz rację, księżniczko – powiedział mój mąż posyłając mi przepraszający uśmiech. Został z małą, by pomóc jej zbudować wieżę z klocków, a ja udałam się do salonu rozważając jego słowa. Może sama mogłabym udać się wraz z rodzicami do Hiszpanii? Może nadszedł już najwyższy czas by zmierzyć się z demonami przeszłości…?

Hiszpania, Ondarroa, 31.12.2018 r.

 Za aprobatą Diego wyjechałam wczoraj do ojczyzny wraz z rodzicami. Parę dni, które miały mi pomóc odciąć się od wszystkiego. Z ciężkim sercem zostawiałam Anastasię, ale zapewniła mnie, że z Diego, pod moją nieobecność poradzą sobie ze wszystkim. Powrót po tylu latach, powrót do ojczyzny, powrót do rodzinnego miasta, z którym wiązało się tyle wspomnień był niezwykle trudny. Rodzinny dom usytuowany niedaleko domu Kepy w niczym mi nie pomagał… Kiedy otworzyłam drzwi mojego dawnego pokoju uderzyła we mnie fala wspomnień. Zdjęcia w ramkach, zdjęcia na ścianie, łóżko, całe to pomieszczenie będące świadkiem naszych wspólnych chwil… Pod wpływem impulsu zaczęłam przeglądać stare rzeczy oraz ubrania, których nie wzięłam ze sobą do Anglii. Otworzywszy szafę pierwsze co rzuciło mi się w oczy to bluza Kepy, którą podarował mi bym nie marzła. Ostrożnie wzięłam ją do ręki i zaciągnęłam się jej zapachem. Mogłabym przysiąc, że wciąż był wyczuwalny… Myślałam, że sobie poradzę, ale było to znacznie trudniejsze niż przypuszczałam. Resztę dnia spędziłam z rodzicami pogrążając się we wspomnieniach oraz zadumie. Dzisiaj był Sylwester… Przemierzałam ulice Ondarroi zupełnie bez celu, podziwiałam urokliwe kamienice oraz tak dobrze znany mi krajobraz. Było tutaj inaczej niż w zatłoczonym oraz głośnym Londynie. Było spokojniej, było lepiej, choć nie mogłam tego stwierdzić z pełnym przekonaniem. Wspominałam beztroskie chwile spędzone z Kepą w tym mieście, w tych znajomych miejscach, żałując, że życie potoczyło się tak, a nie inaczej… Wróciwszy wieczorem do domu oznajmiłam rodzicom, że muszę odwiedzić jeszcze jedno miejsce. Nie pytali, zrozumieli. Wzięłam samochód i ruszyłam tam, gdzie na zawsze połączyłam się z Kepą.

 Playa de Itzurun. Plaża. Tak dobrze znany mi klimat. Fale rozbijające się o brzeg. Miejsce moje i Kepy. Świadek naszego uczucia, świadek naszego pierwszego razu, świadek naszej miłości… Okryłam się szczelniej szalikiem i usiadłam na złocistym piasku. Wsłuchiwałam się w szum wiatru patrząc w niebo. Mój azyl. Nasz azyl.
Adriana… – drgnęłam usłyszawszy za sobą tak dobrze znany mi głos. Odwróciłam się zaskoczona. – Nie chciałem cię przestraszyć…
Kepa… Co ty tutaj robisz? – wyjąkałam podnosząc się z piasku.
Przyleciałem dziś do Hiszpanii, musiałem na chwilę wyrwać się z Londynu, aby poukładać sobie wszystko w głowie. Nie miałem zielonego pojęcia, że cię tutaj spotkam.
Dlaczego przyjechałeś akurat tutaj? – spytałam.
Mógłbym spytać cię o to samo – zaśmiał się cicho. – Mam sobie pójść?
Nie… – szepnęłam robiąc krok w jego kierunku. – Chyba i tak powinniśmy porozmawiać…
Adriana, nie teraz, nie dziś, proszę… Po prostu odpocznijmy. Odpocznijmy w naszym miejscu, miejscu, z którym wiążą się niesamowite wspomnienia… Właśnie dziś, właśnie w Sylwestra…
Od rana nie myślę o niczym innym, tylko o naszym ostatnim…
Nie tylko naszym… Anastasia była już wtedy z nami – wyszeptał ledwo słyszalnie zbliżając się do mnie. Po chwili tonęłam w jego mocnym uścisku. Zdecydowanie tego potrzebowałam. – Adriana… – Kiedy usłyszałam ten znajomy szept w uchu nie wytrzymałam. Spojrzałam mu w oczy, po czym nie zważając na nic namiętnie go pocałowałam. Jęknął zaskoczony, ale oddał pocałunek z nie mniejszym zaangażowaniem. Słowa w takiej chwili były zbędne. Nie wiem, kiedy nasze niecierpliwe dłonie zaczęły pozbywać się ubrań, wiem, że całą sobą chłonęłam każdy jego pocałunek, każdy dotyk, każdy gest… To, co robiliśmy było złe, ale jednocześnie tak dobre, tak znajome… Jego usta były wszędzie, namiętne, gorące, spragnione. Jego męskie dłonie zmysłowo sunęły po moim ciele… Kiedy zaczęłam odwdzięczać mu się za każdą pieszczotę czułam, że jest na skraju wytrzymania. Gdy szukał potwierdzenia w moich oczach, gdy chwilę później poczułam go w sobie zdałam sobie sprawę, że to w jego ramionach chcę przebywać do końca świata. Należeliśmy do siebie. Jego ruchy były zdecydowane, stanowcze, biegłe… Ponownie odnaleźliśmy siebie nawzajem, nasze głośne oddechy mieszały się ze sobą, a przeciągłe jęki rozkoszy tonęły w szumie fal… Razem spadliśmy w przepaść, z której nie było dla nas ratunku... Doszliśmy w tym samym momencie drżąc w swoich objęciach, a niebo nad nami rozbłysło tysiącami fajerwerków…


***

Witam! 

Jednak udało się coś wcześniej napisać ;) Wciąż nie pracę magisterską...
Po filmiku z rozbierającym się Kepą w roli głównej nie mogło powstać nic innego ^^ :D 


Pozdrawiam ;* 

poniedziałek, 14 stycznia 2019

Dziewiąty

Londyn, 29.12.2018 r.

 Z nerwami napiętymi do granic możliwości czekałem na powrót Adriany wraz z Anastasią. Wspólnie z Diego ustaliliśmy, że nadeszła odpowiednia pora, by powiedzieć jej prawdę o tym, kto jest jej prawdziwym tatą. Nie miałem zielonego pojęcia, jak to przyjmie. Obawiałem się najgorszego. Załapaliśmy ze sobą dobry kontakt, ale jednak Anastasia uważała mnie za swojego wujka, a nie tatę, czemu absolutnie się nie dziwiłem. W końcu to Diego był przy niej od początku, czego cholernie mu zazdrościłem.
Kepa… – Diego odezwał się po kilku minutach milczenia. – Naprawdę współczuję ci, że nie było ci dane być z małą od początku. Współczuję, że tak brutalnie przedwcześnie was rozdzielono, że twoja wtedy dziewczyna zataiła przed tobą tę informację. Naprawdę nie wiem, co ja bym zrobił na twoim miejscu – Powiedział spoglądając na mnie niepewnie.
Tak… Dziękuję ci. Nie jest mi łatwo żyć ze świadomością, że straciłem cztery lata z jej życia, że nie uczestniczyłem w nim od samego początku. Chciałbym wiedzieć, jak to rozegrać, ale życie nie przygotowało mnie na coś takiego…
Żadnego z nas nie przygotowało – zaśmiał się smutno. – A już na pewno nie Anastasii. Chciałbym cię jakoś wesprzeć i powiedzieć, że wszystko będzie dobrze, jednak wszystko zależy od reakcji małej. Nie potrafię jej przewidzieć…
Ja również – mruknąłem i wstrzymałem oddech, gdy otworzyły się drzwi wejściowe. Po chwili w salonie pojawiła się Adriana wraz z Anastasią. – Cześć – Przywitałem się.
Cześć tatusiu, cześć wujciu – powiedziała Anastasia uśmiechając się szeroko. Odwzajemniłem ten gest prosząc Adrianę o wsparcie.
Kochanie… – zaczęła Adriana stając przed córką. – Musimy ci coś wyznać… Wspólnie… Nie jest to łatwe dla żadnego z nas, a już z pewnością nie będzie to łatwe dla ciebie, ale musimy przez to przejść, rozumiesz? – Spytała z trudem przełykając ślinę. Anastasia spojrzała na nas zdezorientowana. Diego stał z boku obserwując całą scenę ze smutkiem wypisanym na twarzy, a moje serce biło w nienaturalnym tempie. – Przez ten cały czas żyłaś w przekonaniu, że jesteś córką Diego, jednak prawda jest inna… To Kepa jest twoim prawdziwym tatą – Szepnęła Adriana patrząc na małą z niepokojem.
Mamusiu, co ty mówisz? – zapytała Anastasia marszcząc nosek. – Mam tylko jednego tatusia – Oznajmiła rezolutnie patrząc na Diego. Poczułem cholerny ucisk w sercu.
Kochanie… W przeszłości byłam związana z Kepą, jednak z niezależnych od nas przyczyn rozstaliśmy się… Kepa nie wiedział o tobie, nie wiedział, że zaszłam w ciążę. Przez cały ten czas nie wiedział, że ma córkę… Jego przeprowadzka do Londynu zmieniła wszystko. Dowiedział się o wszystkim i zaczął uczestniczyć w twoim życiu…
To nieprawda! – zaprzeczyła mała. W jej oczach zabłysły łzy. – On jest tylko moim wujkiem! – Krzyknęła.
Skarbie… – kucnąłem naprzeciwko niej. – Nie jestem twoim wujkiem. Jestem twoim tatą, naprawdę…
Kochanie, mama i Kepa mają rację – do rozmowy włączył się do tej pory milczący Diego. – Poznałem twoją mamę, gdy byłaś już na świecie. Pokochaliśmy się, ja pokochałem ciebie i traktowałem cię, jak własną córkę. Nie rozmawialiśmy o przeszłości oraz o twoim biologicznym tacie, po prostu cieszyliśmy się naszym życiem. Jednak ten rok przyniósł sporo zmian. Kocham cię najbardziej na świecie, jednak twoim prawdziwym tatą jest Kepa.
Nie! To ty jesteś moim prawdziwym tatą! – powiedziała głośno i przytuliła się do niego z całych sił. Diego głaskał ją po włosach próbując uspokoić. – Mam jedną mamusię i jednego tatusia… Ty nie należysz do rodziny – Oznajmiła patrząc na mnie. Łza spłynęła z mojego policzka zanim zdołałem ją powstrzymać.
Anastasia, żabko… – podjęła Adriana. – Potrzebujesz czasu, żeby to zaakceptować, żeby odnaleźć się w tej nowej rzeczywistości. Pomożemy ci w tym, przejdziemy przez to razem, tylko daj nam szansę…
Nie! – pokręciła gwałtownie głową. – Nie niszcz naszej rodziny, proszę – Stanęła przede mną. Płakała. Moje serce również płakało. Z bólu.
Kiedy jesteś moją córką… – zaczęłam próbując ją objąć. Na próżno. Pchnęła mnie i pobiegła po schodach na górę.
Pójdę do niej – zdecydowała Adriana, jednak Diego przekazał jej, by tego nie robiła.
Ja to zrobię, może tak będzie najlepiej… – mruknął i udał się na górę.
I, co teraz? – spytała Adriana.
Nie wiem, myszko… – pokręciłem bezradnie głową przytulając ją do siebie. Będzie cholernie ciężko poradzić sobie z tym wszystkim…

 Obserwowałam śpiącą córkę prosząc o cierpliwość na nadchodzące dni. Diego zaszył się w swoim gabinecie, a Kepa udał się do swojego mieszkania. Gdyby nie Diego oraz Kepa w życiu nie odważyłabym się na podjecie decyzji, że już nadszedł odpowiedni czas, by wyznać Anastasii prawdę. Może mogliśmy poczekać jeszcze chwilę? Chociaż… Nie byłam przekonana, czy odwlekanie tego w nieskończoność przyniosłoby oczekiwany skutek. Nie winiłam córki za jej reakcję. To zrozumiałe, że nie potrafiła tego zaakceptować. W końcu od zawsze to Diego był przy niej. Był jej bohaterem, któremu wskakiwała na kolana i któremu wypłakiwała się w rękaw, gdy coś było nie tak. Kepa pojawił się niespodziewanie i zaczął budować z nią więź, jednak z oczywistych względów nie była ona tak silna, jak więź małej z Diego. Miałam cichą nadzieję, że wraz z upływem czasu znajdziemy rozwiązanie, że poradzimy sobie ze wszystkim. To Anastasia była najważniejsza i musieliśmy ostrożnie podejmować kolejne kroki. Bolała mnie dusza, gdy patrzyłam na Kepę, który został odrzucony. Na pewno chciał, aby to spotkanie potoczyło się zupełnie inaczej. Byłam zagubiona, nie potrafiłam wyplątać się z sieci uczuć. Nie potrafiłam powiedzieć Diego, że kocham Kepę. Nie potrafiłam powiedzieć Diego, że Kepa kocha mnie. Pokręciłam bezradnie głową szczelniej okrywając Anastasię kołdrą. Delikatnie pocałowałam ją w czoło i na palcach opuściłam jej królestwo. Chciałam udać się do sypialni, jednak spostrzegłam, że mimo później pory w gabinecie Diego wciąż pali się światło.
Powinieneś się położyć… Ten dzień był dla ciebie trudny – powiedziałam wchodząc do środka.
Nie tylko dla mnie – szepnął wstając z fotela. – Myślałem, że mała zareaguje trochę inaczej, jednak… Nie możemy jej obwiniać. Ta prawda spadła na nią niespodziewanie i potrzebuje czasu, by zrozumieć to wszystko. Miejmy nadzieję, że gdy ochłonie pozwoli nam jakoś to ogarnąć…
Musimy być silni. Nie tylko dla siebie. Przede wszystkim dla niej – oznajmiłam cicho.
Jak Kepa to przyjął? – zapytał.
Niezbyt dobrze – rzekłam. – Wiesz, nadal nie potrafię zrozumieć, co kierowało Andreą. Nie potrafię zrozumieć, jak można być tak obłudnym oraz egoistycznym człowiekiem. Owszem, Kepa zawinił i przekreślił nas, ale Andrea nie miała prawa, by zatajać przed nim coś takiego…
Chciała go mieć tylko dla siebie. Pewnie przeczuwała, że gdyby dowiedział się o dziecku to wróciłby do ciebie. A na to nie mogła pozwolić. Kochała go, ale wydaje mi się, że była to zbyt obsesyjna miłość…
Tak, z pewnością masz rację – przyznałam. – Nie mam pojęcia, co robić… – Wyznałam szczerze.
Ja też nie. Ale znajdziemy jakieś wyjście z tej sytuacji, jestem o tym przekonany. Dobro i szczęście Anastasii jest najważniejsze dla całej naszej trójki… Musimy tylko dać jej czas. Musimy cierpliwie czekać, aż przyjmie do wiadomości, że to Kepa jest jej biologicznym tatą. Wtedy powinno być łatwiej…
Nie zasługuję na ciebie, Diego – wyrwało mi się.
Głupoty gadasz – zaśmiał się cicho i pocałował mnie w czoło. – Chodźmy spać… A później zmierzymy się wspólnie z nowym dniem, dobrze? – spytał gasząc światło. Pokiwałam głową wychodząc za nim z gabinetu. Gdyby to wszystko było takie proste… Gdybym nie kochała Kepy wszystko byłoby prostsze. A tak to czułam, że przez tę miłość zniszczę wszystko, co budowałam po przyjeździe do stolicy Anglii. Co robić? Co mam zrobić, by nikogo nie zranić, by nikt nie cierpiał? Jaką decyzję mam podjąć…?


***

Witam! 

Komplikacje, komplikacje, wszędzie komplikacje. Ale nie może być za łatwo, czyż nie? ;) 
Nie wiem, kiedy pojawi się kolejny rozdział, prawdopodobnie po sesji i egzaminach, czyli na początku lutego :) (O ile oczywiście zdam :D). 


Pozdrawiam ;*