piątek, 28 grudnia 2018

Ósmy

Londyn, 26.12.2018 r.

 – Jak mogłaś mi to zrobić?! – warknąłem. – Jak mogłaś ukrywać przede mną fakt, że Adriana jest w ciąży, że zostanę tatą?!
Nie chciałam cię stracić! – odpowiedziała, a ja kpiąco prychnąłem pod nosem. Nie chciała mnie stracić, też mi coś! – Jak się dowiedziałeś? Od jak dawna znasz prawdę? – Zapytała cicho.
Od ponad miesiąca – wydusiłem z siebie. – Zobaczyłem Anastasię i miałem cholerną pewność, że mała jest moja! Ma moje oczy, ma mój uśmiech! Andrea… Dlaczego, dlaczego na Boga doprowadziłaś do tego, że straciłem cztery lata z jej życia? Dlaczego przedwcześnie odebrałaś jej biologicznego ojca? Odpowiedz! – Krzyknąłem walcząc ze sobą. Miałem ochotę podejść do niej, potrząsnąć ją, szarpnąć…
Rozstaliście się! Związałeś się ze mną! Kochałam cię już od dawna i chciałam sprawić, byś ty również się we mnie zakochał… Gdy do tego doprowadziłam, gdy już cię zdobyłam, miałam nagle wypuścić cię z rąk? Tylko dlatego, że dowiedziałam się o ciąży tej suki? – wysyczała.
Nie nazywaj jej tak! – czułem, jak tracę nad sobą panowanie. – Adriana jest mamą mojej córki! Jedyną suką jaką znam w tej chwili jesteś ty!
Kepa… Zrobiłam to, bo cię kocham do cholery! Jesteś moim życiem, nie mogłam pozwolić, by to dziecko je zrujnowało…!
Nie wierzę w to, co słyszę! Jak mogłem zakochać się w kimś takim, jak ty?! – popatrzyłem na nią z odrazą. Łzy płynące po jej twarzy nie robiły na mnie żadnego wrażenia. W tej jednej chwili stała się dla mnie zerem, nic nie znaczącą osobą. Miałem ochotę ją zdeptać i patrzeć na jej cierpienie. Przez nią straciłem możliwość bycia z Adrianą. Przez nią nie miałem pojęcia, o istnieniu mojej córeczki. Przez nią nie słyszałem bicia jej malutkiego serduszka, nie widziałem jej pierwszych kroczków. Przez nią straciłem cztery lata, których nikt mi nie zwróci. – Wynoś się stąd!
Słucham?
Wyraziłem się jasno… Wynoś się stąd! Wynoś się z tego mieszkania, wynoś się z mojego życia… W tej chwili! – warknęłam zaciskając pięści. – Andrea wyjdź, bo nie odpowiadam za siebie – Dodałem oddychając ciężko. – Nie chcę cię już widzieć, nie chcę cię w moim życiu.
Kepa…
Andrea, powtarzam po raz ostatni. Odejdź!
Spojrzała na mnie z wyrzutem. Nie obchodziło mnie to, gdzie się podzieje. Nie obchodziło mnie to, że była późna noc, że mogła stać się jej jakaś krzywda. Nie obchodziło mnie nic.
Będziesz tego żałował – obwieściła chwytając swoją torebkę.
Żałuję, że zmarnowałem na ciebie tyle lat – powiedziałem posyłając jej nienawistne spojrzenie. – Wróć po swoje rzeczy, gdy nie będzie mnie w mieszkaniu. A teraz znikaj. Zniknij z mojego życia raz na zawsze! – Warknąłem. Pokiwała głową, po czym opuściła sypialnię, a następnie wyszła głośno trzaskając drzwiami. Zacząłem krzyczeć na całe gardło strącając z komody nasze wspólne fotografie. Szkło potłukło się na drewnianych panelach. Osunąłem się na kolana drąc zdjęcia na małe kawałeczki. Oparłem się o drzwi i zacząłem płakać. Dreszcze wstrząsały moim ciałem, a ja nie mogłem przestać. Płakałem nad czterema straconym latami…

Londyn, 27.12.2018 r.

 Gdy po odwiezieniu Anastasii do dziadków wróciłam do domu czułam, że coś jest nie tak. Samochód Diego był w garażu, jednak jego nie było w kuchni, w salonie, w łazience, w naszej sypialni, w jego gabinecie…
Diego? – zawołałam. – Gdzie jesteś?!
W gabinecie – usłyszałam w odpowiedzi.
Przecież dopiero co w nim byłam… – zaczęłam, a chwilę później dotarło do mnie o jakim gabinecie mówił. Z wahaniem pchnęłam drzwi do mojego małego azylu wiedząc już, jaki widok zastanę. Diego siedział przy drewnianym biurku i nieobecnym wzrokiem wpatrywał się w zawartość pudełka, które miało dla mnie tak ogromną wartość.
Przepraszam, że zacząłem grzebać w twoich rzeczach. Nie będę cię winił, jeśli się na mnie zezłościsz, ale… – urwał, a ja poczułam niewyobrażalny ból w sercu. – Ale zauważyłem, że coś jest nie tak. Byłaś nieobecna, rozkojarzona, mówiłaś, że wszystko jest w porządku, ale nie uwierzyłem ci. Znam cię na tyle, by dostrzegać takie rzeczy. Ufam ci, Adriana i naprawdę żałuję, że przeszukałem twoje rzeczy, ale nie mogłem inaczej…
Diego… To ja przepraszam, że dowiedziałeś się w taki sposób. Nie winię cię za to, rozumiem to, co zrobiłeś. Naprawdę nie tak to wszystko miało wyglądać…
Teraz rozumiem twoją niechęć, to dlaczego nie chciałaś chodzić ze mną na mecze. Teraz rozumiem, dlaczego nie byłaś zachwycona, gdy Kepa przebywał w naszym domu… To on jest prawdziwym tatą Anastasii, prawda? – zapytał walcząc ze łzami.
Tak, to Kepa jest biologicznym tatą małej – wyznałam. Walczyłam z tą prawdą przez trzy lata, ukrywałam ją, nie zdradzałam szczegółów ze swojej przeszłości, by teraz, w końcu wszystko wyjawić. – Pochodzę z tej samej miejscowości, co on. Przez wiele lat byliśmy razem, kochaliśmy się i wierzyliśmy, że nasza miłość przetrwa wszystko. Jednak… Wściekł się, gdy usłyszał o mojej przeprowadzce do Londynu. Postawił mi ultimatum mimo tego, że mnie kochał. Albo on, albo moi rodzice. Rzecz jasna wybrałam wyjazd z rodzicami. Później dowiedziałam się, że jestem w ciąży i powróciłam do Hiszpanii, by mu o tym powiedzieć. Jednak był już z Andreą i… I nigdy miał nie poznać prawdy o tym, że zostanie tatą… – Mówiłam.
Aż do jego przeprowadzki tutaj – dokończył za mnie Diego. – Już wie, prawda?
Tak… Zauważył podobieństwo, a gdy zajmował się małą zapytał o jej wiek i poznał prawdę.
Jak zareagował? – zapytał patrząc na nasze wspólne zdjęcia znajdujące się w pudełku.
Pokochał ją – odpowiedziałam szczerze i wyznałam, że od miesiąca widuje ją regularnie i próbuje w jakimś stopniu nadrobić stracone lata. – Diego, co zrobimy? Anastasia ma prawo wiedzieć, ale dla niej to ty jesteś tatą. Jest jeszcze dzieckiem, ma dopiero cztery latka…
Adriana, poradzimy sobie z tym – zapewnił mnie. Podszedł do mnie i pocałował mnie w czoło. – Tylko kończymy z kłamstwami i zatajaniem prawdy, dobrze?
Dobrze – pokiwałam głową. To był ten moment, by powiedzieć mu o zdradzie. To był ten moment, by powiedzieć mu, że kocham Kepę. Jednak nie mogłam. Nie mogłam mu tego zrobić. – Anastasia jest w tej chwili najważniejsza.
Wiem o tym – przyznał mi rację tuląc mnie do siebie. Zamknęłam oczy przywołując w myślach obraz Kepy. Czy kiedykolwiek będzie nam dane zaznać prawdziwego szczęścia? Czy kiedykolwiek staniemy się rodziną…?

Londyn, 28.12.2018 r.

 Grając na fortepianie próbowałam zapomnieć o otaczającej mnie rzeczywistości i przenieść się w znany tylko mi świat. Grając byłam sobą, niczego nie musiałam ukrywać, ani udawać. Byłam tylko ja, melodia oraz nuty…
Adriana? – zaskoczona usłyszałam głos Kepy. – Mogę ci przeszkodzić?
Tak – odparłam z wahaniem wstając od fortepianu. – Jak się tu dostałeś?
Diego mnie wpuścił, gdy wychodził… Już wie, prawda?
Wie – potwierdziłam. – Napijesz się czegoś? – Zaproponowałam. Pokiwał głową i zszedł ze mną na dół. – Co cię tu sprowadza?
Andrea wiedziała o twojej ciąży i ukrywała to przede mną przez te wszystkie lata – powiedział bez ogródek, a szklanka z wodą, którą trzymałam w dłoni z hukiem spadła na podłogę.
Co? – wydukałam czując, że robi mi się słabo. Kepa chwycił mnie za rękę i poprowadził do salonu, bym usiadła na kanapie. Sam zajął miejsce obok i powiedział mi wszystko, czego dowiedział się od swojej byłej już dziewczyny. Byłam w szoku. Nie mogłam uwierzyć, że Andrea z premedytacją zataiła przed nim tak ważną wiadomość. W imię czego? W imię miłości, tego, że nie chciała go stracić? Oddychałam z trudem. Gdyby nie ona… Gdyby nie ona wraz z Kepą stworzylibyśmy małej rodzinę z prawdziwego zdarzenia. Bylibyśmy razem w pierwszych chwilach jej życia. Na zmianę nucilibyśmy jej kołysanki, tulili do snu, wstawali w nocy… Razem walczylibyśmy ze łzami, z niepowodzeniem… Razem cieszylibyśmy się z każdego sukcesu, jakim niewątpliwie było stawianie pierwszych kroczków, czy pierwsza jazda na rowerze. Razem wszystko byłoby prostsze… – Jak ona mogła nam to zrobić? Jak mogła zrobić to tej małej, niczemu niewinnej dziewczynce? – Spytałam nie próbując hamować łez.
Nie wiem – bezradnie pokręcił głową obejmując mnie. – Ale bez względu na wszystko przejdziemy przez to razem. Tak jak kiedyś to sobie obiecaliśmy. Pamiętasz?
Pamiętam… Myślisz, że naprawdę mamy szansę?
Myślę, że tak… Wierzę, że nasza miłość jest silna. Wierzę, że sobie poradzimy, bo wierzę w nas… – szepnął przytulając mnie mocniej. – Kocham cię, Adriana.
A ja kocham ciebie, Kepa. Zawsze i na zawsze…


***

Witam! 

Kepa pogonił Andreę, cieszycie się? :D Kolejny będzie znacznie ciekawszy, główną rolę odegra mała Anastasia... ;) 

Szczęśliwego Nowego Roku! <3 


Do napisania w 2019!

https://ukryte-pragnienie.blogspot.com/ zapraszam na prolog! :)

Pozdrawiam ;* 

sobota, 22 grudnia 2018

Siódmy

Londyn, 24.12.2018 r.

 Święta. Wigilia. Czas spędzony z rodziną, z najbliższymi. Zgiełk, przepych, szał zakupów. Tradycyjne, przepyszne potrawy. Choinka, pod którą piętrzyła się góra prezentów. Atmosfera radosnego oczekiwania, wpatrywania się w niebo, aż rozbłyśnie gwiazda. W tym wszystkim byłam ja. Słaba, pokonana przez przeszłość, przez uczucia, przez miłość. Od upojnych chwil spędzonych z Kepą w publicznej toalecie nie potrafiłam znaleźć sobie miejsca. Nie potrafiłam dojść do siebie. Nie potrafiłam spojrzeć Diego w oczy, nie potrafiłam przyznać się do zdrady. Zrobiłam coś okropnego, nie tylko Diego, ale również Anastasii. Na pierwszy rzut oka wydawać by się mogło, że nic się nie stało. A stało się wiele. Zapoczątkowałam jakąś lawinę, która pędziła wprost na mnie, a ja nie miałam sił, by się przed nią schronić. Świadomie wykonałam krok, który przybliżał mnie do utraty rodziny, ludzi, których kocham. W tamtym momencie nie myślałam o mężu, nie myślałam o córce. Wtedy liczył się tylko Kepa. Jego spojrzenie, od którego pomimo upływu czasu miękły mi kolana. Jego usta, niecierpliwe, gorące, szukające moich ust. Jego dłonie, łagodne, a zarazem brutalne. Jego dotyk, parzący moją skórę. Jego oddech. Oddech, którym oddychałam również ja. Jego zapach. Znajomy, niezmienny, pociągający w przepaść, z której nie było ratunku. On… Mężczyzna moich snów, moich marzeń, mój prywatny książę z bajki. Mój książę z Ondarroi, jak kiedyś go nazywałam. Po prostu Kepa. Miłość mojego życia, tata mojej córki. Nie wiedziałam, jak wyplątać się z sieci uczuć. To chyba było po prostu niemożliwe. Miłość do niego była jak narkotyk. Uzależniała. Miałam poprzestać na jednym razie, jednak było to niemożliwe. Przyciągał mnie do siebie jak magnes. Kepa. Odległy, a jednak bliski. Młodzieniec z Hiszpanii, a jednocześnie dorosły, dojrzały, seksowny mężczyzna… Kepa. Kepa całujący mnie w skroń, delikatnie pieszczący mój policzek swoimi palcami…
Mamusiu, pójdziesz ze mną wypatrywać pierwszej gwiazdki? – pytanie zadane przez Anastasię oderwało mnie z zadumy. Popatrzyłam na nią nieprzytomnie. – Mamusiu? – Powtórzyła ciągnąc mnie za rękaw koszuli.
Tak, kochanie, oczywiście, że z tobą pójdę – oprzytomniałam i wzięłam ją na ręce. Pisnęła zadowolona, a ja po raz pierwszy od paru dni zaśmiałam się szczerze i głośno. Jej radość, jej uśmiech, jej zarumienione od dziecięcego podniecenia policzki były dla mnie wszystkim. Posadziłam ją na oparciu kanapy, a sama stanęłam za nią. Kątem oka widziałam Diego, który wraz ze swoimi oraz moimi rodzicami krzątał się w jadalni układając sztućce. Mąż podchwycił moje spojrzenie, a ja posłałam mu uśmiech. Diego, czuły, opiekujący się mną i Anastasią, Diego kochający nas ponad wszystko. W żadnym wypadku nie zasługiwał na to, co mu zrobiłam. Nie zasługiwał na zdradę. Nie zasługiwał na bycie okłamywanym. Czułam, że wyrzuty sumienia mnie zjedzą, a potem wyplują obdartą z godności.
Mamusiu, patrz, śnieg! – zawołała Anastasia wpatrując się w płatki białego puchu lecące z nieba.
Twoje życzenie się spełniło – pstryknęłam ją w nos, a ona zachichotała. – Będziesz miała białe święta!
My będziemy mieli białe święta – poprawił mnie Diego, pojawiając się obok nas. – Kolejne, wspólne, rodzinne święta… To piękne, prawda? – Zapytał obejmując nas wzrokiem pełnym miłości.
Prawda – przytaknęłam. Rodzina. Ja, Anastasia, Kepa…
Pierwsza gwiazdka! – zapiszczała Anastasia, po czym w podskokach udała się do dziadków, aby obwieścić im, że Wigilię czas zacząć.
All I want for Christmas is you… – zanucił Diego dając mi buziaka w policzek. Zadrżałam na wspomnienie tej piosenki, na wspomnienie ostatnich świąt spędzonych wspólnie z moim Hiszpanem… – Idziemy do stołu? – Zapytał.
Tak – odparłam, myśląc o Kepie. O moim wszystkim…

Hiszpania, Ondarroa, 24.12.2013 r.

 – Co mi kupiłeś? – spytałam Kepę, który siedział na moim łóżku bawiąc się moimi dłońmi.
Nic ci nie powiem! – oznajmił stanowczo. Zrobiłam naburmuszoną minę. – Uwielbiam, gdy tak marszczysz nosek – Parsknął, a ja trzepnęłam go w ramię.
Adriana, Kepa! – usłyszeliśmy nawoływanie mojej mamy z dołu. – Ciasto na was czeka! Spojrzeliśmy po sobie i z piskiem wybiegliśmy z mojego pokoju. Jego rodzice na nasz widok uśmiechnęli się pod nosem. Byliśmy. Ja i Kepa. Zawsze razem. Nigdy osobno.
Zapraszam do kuchni – moja mama spojrzała nas wyczekująco. Zgodnie pokiwaliśmy głowami i zniknęliśmy w jej królestwie. Ona sama poszła poprzestawiać prezenty pod choinką, a młodsza siostra Kepy od razu rzuciła się jej na pomoc. Tata wesoło pogwizdywał pod nosem, wieszając jemiołę.
Uwielbiam nas razem… Uwielbiam nasze rodziny razem… – powiedziałam zabierając się za dekorowanie ciasta.
Ja również – zaśmiał się biorąc do ręki opakowanie z cukrem pudrem. – Czasami wyobrażam nas sobie, jako małżeństwo. Małżeństwo z dziećmi, które oczekuje pierwszej gwiazdki… – Westchnął, a ja obdarzyłam go promiennym uśmiechem.
Kiedyś te wizje na pewno się spełnią – szepnęłam obsypując go cukrem pudrem. Krzyknął oburzony, ale po chwili odpłacił mi się tym samym. Zaśmiałam się głośno, kiedy złapał mnie w pasie i zaczął sypać smakowity oraz słodki proszek na moje włosy.
All I want for Christmas is you – zanucił przygryzając płatek mojego ucha.
All I want for Christmas is you, baby – odpowiedziałam scałowując cukier puder z jego nosa. Tego jednego byłam pewna. Tylko jego chciałam. Zawsze…

Londyn, 24.12.2018 r.

 Tegoroczne święta spędzałem w gronie Andreii oraz jej rodziców. Moi wraz z siostrą zostali w Hiszpanii. Tęskniłem za nimi i obiecałem sobie w duchu, że za rok będzie inaczej. Nie miałem pojęcia, jak powiedzieć im, że są dziadkami uroczej czteroletniej dziewczynki, której uśmiech roztapiał wszelkie lody. Bałem się, chociaż przeczuwałem, że byliby zadowoleni, gdyby dowiedzieli się prawdy. Zawsze uwielbiali Adrianę i traktowali ją, jako nieodłączną część mnie. Bo tak zawsze było. Ja i ona. Zawsze razem. Ocknąłem się dostrzegłszy Andreę, która przypatrywała mi się uważnie. Posłałem jej uśmiech, który niepewnie odwzajemniła. Od chwil spędzonych z Adrianą nie funkcjonowałem normalnie. Ciągle rozpamiętywałem smak jej słodkich ust, dotyk jej delikatnych i subtelnych dłoni. Ciągle o niej myślałem, nie potrafiłem przestać. Była wszędzie. Była w moich myślach, w moim życiu, w moim sercu. Była tam razem z moją córeczką…
Pora zaczynać – odezwała się Andrea dotykając mojego ramienia.
Tak… Pierwsza gwiazda właśnie rozbłysła – powiedziałem wpatrując się w niebo. Moja dziewczyna parsknęła śmiechem.
Nie sądziłam, że dalej wierzysz w takie rzeczy – mruknęła zmierzając w stronę swoich rodziców. Patrzyłem na nią i nagły ból wstrząsnął moim sercem. Święta powinno spędzać się z osobami, które się kocha. Zamknąłem powieki przywołując w myślach obraz szczęśliwej rodziny. Adriany. Mnie. Naszej córeczki biegnącej wprost w moje ramiona, dziękującej za prezent, obejmującej swoimi rączkami moją szyję… Rodziny, której przez własną głupotę nie miałem. Ale byłem zdeterminowany zrobić wszystko, by odzyskać dwie najważniejsze kobiety swojego życia…

Londyn, 26.12.2018 r.

 Po meczu, który tradycyjnie odbywał się w Boxing Day zmęczony wróciłem do domu. Cieszyłem się z wygranej odniesionej nad zespołem z Watford. Nie było łatwo, ale zachowałem czyste konto, co oprócz zwycięstwa mojej drużyny było dla mnie niezwykle ważne. Zdziwiłem się widząc światło dobiegające z sypialni. Była późna noc. Droga z Watford nie była długa, jednak dawała się we znaki. Czyżby Andrea czekała na mnie tyle czasu? Odstawiwszy butelkę z wodą na stolik udałem się w kierunku sypialni. Delikatnie otworzyłem drzwi niepewny tego, co zobaczę. Andrea leżała na łóżku, zwrócona tyłem do mnie. W dłoni trzymała telefon. Z kim do cholery mogła rozmawiać o tej godzinie?
Cristina, czy ty nic nie rozumiesz?! – krzyknęła oburzona, zagarniając swoje czarne, gęste oraz długie włosy na ramię. – Przecież, kiedy Kepa dowie się prawdy to mnie znienawidzi!
Zmarszczyłem brwi nie wiedząc, o co chodzi. Czyżby Andrea miała kogoś na boku? Czyżby grała na dwa fronty? Czy mógłbym ją za to winić doskonale wiedząc, że sam dopuściłem się zdrady? – Ogarnij się! Gdy dowie się, że od samego początku wiedziałam, że Adriana jest w ciąży to będzie koniec wszystkiego! Kiedy wyjdzie na jaw to, że wiedziałam o istnieniu tego bachora to mogę pożegnać się ze wszystkim… Co mam zrobić?! – Jęknęła zrozpaczona. Kilkakrotnie zamrugałem powiekami, a prawda uderzyła we mnie niczym bumerang. Poczułem wściekłość, jakiej nie czułem jeszcze nigdy. Agresja krążyła w moim ciele, płynęła w moich żyłach domagając się ujścia. Zacisnąłem mocno szczękę, głośno trzaskając drzwiami. Andrea drgnęła zaskoczona i upuściła telefon. Wpatrywała się we mnie zszokowana, a ja nie potrafiłem określić, co chcę jej zrobić. – Kepa… – Szepnęła wystraszona.
Czy to prawda?! Powiedz, że się przesłyszałem, powiedz, że to nieprawda, że nie miałaś pojęcia o ciąży Adriany! – wycharczałem robiąc krok w stronę łóżka. Andrea zbladła.
To prawda – potwierdziła. – Wiedziałam o wszystkim od samego początku.


***

Witam! 

Mam nadzieję, że choć trochę Was zaskoczyłam... ;) 

Wesołych Świąt, Kochane! <3 


(Ach, ten łańcuch... ^^ :D)

Pozdrawiam ;* 

sobota, 15 grudnia 2018

Szósty

Londyn, 19.12.2018 r.

 Czas pędził jak szalony. Kepa już od ponad miesiąca wiedział, że ma córkę i od tamtej pory starał się regularnie przebywać w jej towarzystwie. Pozwoliłam mu na to, bowiem zdawałam sobie sprawę z tego, że stracił już wystarczająco wiele momentów z jej życia. Anastasia bardzo go polubiła, a on z każdym kolejnym spotkaniem zyskiwał jej zaufanie. Pieszczotliwie nazywała go „wujciem Kepą”, co przyjmował uśmiechem, jednak… Wolałby, gdyby mała mówiła do niego „tato”. Czułam to, ale nie mogłam się przemóc do tego, by wyznać Diego prawdę. Nie byłam na to gotowa. Nie potrafiłabym stanąć przed nim, spojrzeć w jego oczy, w których widziałam bezgraniczną miłość do siebie i Anastasii i powiedzieć mu, że bardzo dobrze znam Kepę. Że pochodzimy z tego samego miasta. Że kiedyś byliśmy razem, że kochaliśmy się do utraty sił, że nadal się kochamy. Że jest tatą małej… Byłam zła na samą siebie, bo mój mąż, jak nikt inny zasługiwał na to, by poznać prawdę. Bałam się tego momentu, nie miałam pojęcia, jak zareaguje, co zrobi. W końcu pokochał Anastasię od pierwszego wejrzenia, był dla niej ukochanym tatusiem, który czytał jej bajki na dobranoc, który opatrywał jej kolano, gdy spadła z roweru, który czule całował ją w czoło, który łaskotał ją tak mocno, że nie mogła przestać się śmiać. Diego stanowił dla niej bezpieczeństwo, ochronę i nie mogłam ot tak zniszczyć tych fundamentów. Dla Anastasii to Diego był ukochanym tatą, który kupuje jej pluszaki, i który w skupieniu słucha recytowanych przez nią wierszy na przedstawiania w przedszkolu. Był jej pierwszym bohaterem. Gdyby nagle zniknął z jej życia… Nie mogłam na to pozwolić. Nie mogłam narazić córki na taką stratę, bowiem czułam, że to spowodowałoby nieodwracalne szkody. Anastasia była dla mnie najważniejsze i jej dobro liczyło się ponad wszystko. Nie mogłam również wyrządzić takiej krzywdy Diego… Kochałam go, ale inaczej niż kochałam Kepę. Kepa był tym jedynym, najważniejszym, tym, przy którym miękły mi kolana, serce biło mocniej, na ciele pojawiała się gęsia skórka… Był mężczyzną moich marzeń, moich snów, mojego życia. Diego był inny, był bezpieczny, czuły, a jednym uśmiechem potrafił sprawić, że nawet najgorszy dzień zamieniał się w coś pięknego. Znalazłam się w potrzasku i nie miałam pojęcia, jak się z niego wydostać. Kochałam Kepę całym moim sercem, całą moją duszą, całą sobą. On kochał mnie równie mocno. Oboje kochaliśmy naszą córkę. Jednak w tym wszystkim nie mogliśmy zapomnieć o moim mężu oraz o Andreii. To były nasze drugie połówki, osoby, z którymi zdecydowaliśmy się iść przez życie. Jego pojawienie się w Londynie zmieniło wszystko, odwróciło mój poukładany świat do góry nogami. Teraz, obserwując go bawiącego się z naszą córką nie mogłam powstrzymać uśmiechu, który mimowolnie pojawił się na mojej twarzy. Tak powinno być od początku… Patrzyłam na niego, na jego smukłe palce, które pomagały Anastasii w układaniu puzzli. Patrzyłam na naszą małą kruszynkę, jego małą kopię, która uśmiechała się jego uśmieszkiem, gdy udało jej się dopasować do siebie poszczególne elementy.
Skończyłam! – oznajmiła dumnie, gdy ostatni z puzzli powędrował w odpowiednie miejsce.
Brawo! Prawie wszystkie ułożyłaś sama, jestem pod wrażeniem – powiedział Kepa spoglądając na jej wesołą twarzyczkę.
Gdyby nie twoja pomóc wujciu, to byłabym w lesie! – oznajmiła, po czym usłyszawszy wesołe pogwizdywanie Diego wstała z dywanu i z piskiem rzuciła mu się w ramiona. – Cześć, tatuś! – Przywitała go, a Diego ze śmiechem ucałował jej policzki. Przełknęłam głośno ślinę patrząc na Hiszpana, który spuścił wzrok. Bolało go to, że nasza córka nazywa tatą innego mężczyznę, jednak czułam, że postępuję słusznie. Nie mogłam się spieszyć z wyjawieniem prawdy, musiałam działać ostrożnie, tak by nikogo nie skrzywdzić.
Cześć, kochanie, cześć, Kepa – odezwał się, kiedy wypuścił Anastasię z objęć. – Przepraszam, że nie odbierałem twoich telefonów, ale miałem ważne spotkanie… – Zwrócił się do naszego gościa, ale ten zbył go machnięciem ręki.
Nie ma o czym mówić, naprawdę – zapewnił go. – Chciałem się tylko dowiedzieć czegoś więcej o dzisiejszym przyjęciu…
Przyjęciu? – spytałam zaciekawiona biorąc córkę na ręce.
Zapomniałem ci o nim powiedzieć, prawda? – Diego jęknął, gdy to potwierdziłam. – Tak bardzo cię przepraszam, zupełnie wyleciało mi to z głowy! Zarząd Chelsea, jak co roku organizuje kolację bożonarodzeniową, na którą jesteśmy zaproszeni…
Rozumiem – mruknęłam pod nosem, analizując swoje położenie. Ja i Diego. Kepa i Andrea… – W takim razie zacznę się szykować, a wy obgadajcie swoje sprawy – Powiedziałam udając się na górę. – Cóż, do zobaczenia później! – Pożegnałam się z Kepą. Anastasia po namyśle wyciągnęła ręce do Kepy, który mocno objął ją na pożegnanie. Ten widok złapał mnie za serce. Tata z córką…
Pa, wujciu! – pomachała mu, po czym w podskokach udała się na górę. Ruszyłam za nią czując, że ta kolacja nie przyniesie ze sobą nic dobrego…

 Byłem wdzięczny Adrianie, że nie utrudniała mi spotkań z córką. Te momenty spędzone z nią były dla mnie szalenie ważne, bowiem pozwalały mi poznać jej nawyki. Pozwalały mi poczuć więź, jaka mimo wszystko rodziła się między nami. Anastasia uważała mnie za wujka i nie winiłem jej za to. Szanowałem decyzję Adriany o tym, by rozegrać to wszystko na spokojnie, bez pośpiechu. Mała uważała Diego za swojego tatę, czemu absolutnie się nie dziwiłem. Mężczyzna był obecny w jej życiu od samego początku, czego cholernie mu zazdrościłem. Przez własną głupotę oraz egoizm przegapiłem najważniejsze i najpiękniejsze chwile. Żałowałem, że nie było mnie przy Adrianie w okresie ciąży, żałowałem, że nie widziałem małej podczas badania, że nie czułem kopniaków, które wymierzała Adrianie w brzuch. Żałowałem, że nie było mnie z nią od pierwszych chwil jej życia. Żałowałem, że przegapiłem moment, gdy stawiała pierwsze kroki, gdy ząbkowała… Jednak zdawałem sobie sprawę z tego, że jest to tylko i wyłącznie moja wina. Teraz mogłem to naprawić, być przy niej, dzięki niej uczyć się, jak stać się tatą. Anastasia ufała mi, co było pierwszym krokiem, co do tego, aby gdy dowie się prawdy było nam łatwiej. Lecz na to było jeszcze za wcześnie. Anastasia była najważniejsza. Nie miałem pojęcia, co zrobić z tym, że nadal kocham Adrianę. Ona miała męża, ja miałem Andreę. Wiedziałem, że ona również nie przestała mnie kochać. Kochała mnie przez te wszystkie lata… Kiedy spytałem ją, czemu nie powiedziała Diego, kto jest tatą małej, czemu nie przyznała się, że mnie zna, odpowiedziała, że chciała o mnie zapomnieć. Zapomnieć o życiu, które wiedliśmy w Hiszpanii. Chciała odciąć się od tego wszystkiego. Ode mnie, od przeszłości, od piłki nożnej, jednak mój transfer do Chelsea pokrzyżował jej wszystkie plany. A moje życie odwrócił do góry nogami. Dzięki niemu dowiedziałem się jednak, że mam córkę. Córkę, którą pokochałem z miejsca, córkę, którą chciałem chronić przed złem, córkę, która uważała mnie za wujka… Musiałem być cierpliwy. Musiałem. Dla niej, dla Adriany i dla siebie. Cieszyłem się, że już za parę chwil ponownie ją ujrzę.
Kepa, jak wyglądam? – spytała Andrea okręcając się wokół własnej osi. Była piękną kobietą, ale… Adriana biła ją na głowę pod każdym względem. Szybko odgoniłem od siebie niepotrzebne myśli skupiając uwagę na mojej dziewczynie.
Pięknie – odpowiedziałem posyłając jej uśmiech. Odwzajemniła go momentalnie sięgając po małą, wyjściową torebkę. Od czasu pamiętnej sierpniowej kolacji nie poruszała tematu Adriany. Tak, jakby ponowne pojawienie się blondynki w naszym życiu niczego nie zmieniło. A zmieniło. I to wszystko. Nie wiedziałem, jak mam powiedzieć Andreii o tym, że jestem ojcem, o tym, że nadal kocham Adrianę. Darzyłem moją dziewczynę uczuciem, jednak to nie było to… Ona nie była moją blondynką. I nigdy nią nie będzie. Westchnąłem ciężko zakładając na siebie marynarkę. Parę minut później byliśmy w drodze do restauracji, w której miała odbyć się bożonarodzeniowa kolacja. Nie wiedziałem, co z niej wyniknie, ale byłem dobrej myśli…

 Przekraczając próg The Foyer At Claridge’s spostrzegłam, że na miejscu są już prawie wszyscy piłkarze wraz z partnerkami oraz Roman Abramovich. Gdy tylko nas zobaczył pomachał nam wesoło, a ja taktowanie zakryłam twarz dłonią, by nie parsknąć śmiechem. Diego szturchnął mnie w bok, po czym mrugnął do mnie porozumiewawczo. Pozbyłam się eleganckiego płaszcza zostając w zwiewnej białej sukience.
Wszyscy się na ciebie patrzą – mruknął Diego, kiedy zmierzaliśmy do stolika.
Nieprawda – zaprzeczyłam gwałtownie. – Nie widzę powodu, dla którego mieliby to robić…
Może dlatego, że w tej sukience oraz wysokich kozakach wyglądasz niesamowicie seksownie? – poruszył brwiami, a ja zalałam się rumieńcem. Trzepnęłam go w ramię, na co zaśmiał się głośno. Dotarliśmy do stolika witając się ze wszystkimi obecnymi.
Jest i mój szanowany zastępca – Roman podał dłoń Diego, a mój mąż ścisnął ją z całej siły. Odsunął mi krzesło, a ja podziękowałam skinieniem głowy. Zaczęliśmy rozmawiać na luźne tematy, wymieniając uśmiechy. Powiodłam wzrokiem po zgromadzonych piłkarzach, ale nigdzie nie dostrzegłam Kepy. Do czasu.
Przepraszamy za spóźnienie, korki! – wysapał pojawiając się przy stoliku. Odwróciłam głowę i uchyliłam usta wpatrując się w niego. Ciemne dżinsy, marynarka oraz koszula, która doskonale opinała jego umięśniony tors… Szybko chwyciłam szklankę z wodą, aby ugasić w sobie żar. Andrea spojrzała na mnie z nienawiścią unosząc do góry wydepilowaną brew. Posłałam jej równie nieprzyjemne spojrzenie postanawiając, że nie zepsuje mi tego wieczora.

 Po części oficjalnej, czyli po złożeniu sobie życzeń oraz zjedzeniu przepysznej kolacji atmosfera zrobiła się znacznie luźniejsza. Z niektórymi partnerkami piłkarzy złapałam świetny kontakt, a przez niektórych piłkarzy, w tym przez Davida Luiza oraz Edena Hazarda kilkakrotnie wybuchałam śmiechem. Prawie zapomniałam, jak to jest przebywać w tym świecie, znać ich wszystkich, czuć się jedną z nich… Diego posłał mi uśmiech ciesząc się, że odnalazłam się, w jak mu się wydawało, tej zupełnie obcej dla mnie scenerii. Andrea trajkotała w najlepsze z żoną Alvaro Moraty, a ja powiodłam wzrokiem w bok spostrzegając, że Kepa lustruje moją sylwetkę uważnym wzrokiem. Przełknęłam głośno ślinę uciekając od jego gorącego spojrzenia. Wróciłam do stolika, upiłam łyk szampana, powiadomiłam Diego, że muszę się przewietrzyć, jednak w połowie drogi do wyjścia zmieniłam zdanie. Udałam się do łazienki, aby delikatnie przemyć twarz. Spojrzałam na swoje odbicie w lustrze dostrzegając rumieńce. Odetchnęłam głęboko kilka razy i wyszłam z pomieszczenia. Jednak… Pisnęłam zaskoczona, gdy poczułam na nadgarstku męski uścisk. Kepa. Zdziwiona zmarszczyłam brwi.
Co ty… – zaczęłam, ale nie pozwolił mi skończyć. Zamiast tego z powrotem wepchnął mnie do środka zamykając za nami drzwi. Oparł mnie o ścianę wyłożoną marmurowymi płytkami, po czym zaczął wodzić nosem po mojej szyi. Zadrżałam. Bynajmniej nie z zimna. Drżałam z podniecenia i przerażało mnie to tak bardzo, że nie miałam siły odepchnąć go od siebie.
Tak bardzo cię pragnę – wyszeptał mi do ucha nagryzając jego płatek. Jęknęłam czując, jak moje serce oraz puls przyspieszają. – Tak bardzo cię chcę… – Mówiąc to złączył nasze usta w pocałunku. Moje ciało zapłonęło ogniem. Jak cudownie było czuć jego usta na swoich ustach po tylu latach rozłąki. Jak przyjemnie było odkryć, że nadal pasują do siebie idealnie… Oddałam pocałunek z zaangażowaniem nie bacząc na konsekwencje tego czynu.
Ja ciebie też, Kepa… – wyjąkałam pokonana. Jak mogłam się bronić, gdy ciało wyrywało się do niego, pragnęło jego bliskości, jego pocałunków, jego dłoni…? Drżącymi rękami zaczęłam odpinać guziki jego koszuli. Gdy spod niej wyłonił się umięśniony tors nie mogłam się powstrzymać, by nie zbadać tych twardych mięśni… Jęknął w moje włosy, sunąc zmysłowo po moich udach. Westchnęłam, kiedy dotarł do ich wewnętrznej strony. Odchyliłam głowę w tył niezdolna do racjonalnego myślenia. Sprawnym ruchem uniósł moją sukienkę do góry, po czym zsunął ze mnie dolną część bielizny. Przygryzłam dolną wargę odpinając pasek jego dżinsów. Niecierpliwy, pomógł mi uporać się z niepotrzebnymi w tej chwili spodniami oraz bokserkami. Spojrzał mi głęboko w oczy, jakby szukając potwierdzenia. Kiwnęłam głową, bowiem nie mogłam wydusić z siebie słowa. Pożądanie oraz emocje wzięły nade mną górę. Kilka sekund później poczułam go w sobie. Wydałam z siebie jęk rozkoszy na ten znajomy gest. Kepa objął moje pośladki dłońmi zagłębiając się we mnie bardziej, a ja szukałam oparcia w jego plecach zostawiając na nich ślady. Jego ruchy były do bólu znajome... Odnaleźliśmy siebie po tylu latach, po tylu latach nadal wiedzieliśmy, czego chcemy, czego najbardziej pragniemy, co najbardziej doprowadza nas do szaleństwa. Nasze głośne oddechy mieszały się ze sobą, dłonie tęsknie badały znajome rejony… – Kepa… – Wymruczałam, gdy opuścił moje ciało.
Adriana… – szepnął gładząc mój policzek. – Tak bardzo cię kocham – Powiedział całując mnie w skroń.
Ja ciebie też kocham – odpowiedziałam próbując unormować oddech.
Co teraz będzie? – spytał doprowadzając się do porządku. Poszłam za jego śladem unikając jego wzroku.
Nie wiem – wyjąkałam. – Nie myślmy o tym teraz, dobrze?
Dobrze – przytaknął, ostrożnie otwierając drzwi.
Nie żałuję tego – powiedziałam cicho.
Ja też nie – zapewnił mnie wychodząc. Posłałam mu uśmiech, jednocześnie zdając sobie sprawę z tego, że zdradziłam męża, z mężczyzną, którego kochałam…


***

Witam! 

No i tak to się podziało... :D 



Pozdrawiam ;* 

piątek, 7 grudnia 2018

Piąty

Londyn, 12.11.2018 r.

 Gdy Diego poinformował mnie, że zostawił Anastasię pod opieką Kepy natychmiast zwolniłam się z pracy tłumacząc tę decyzję sprawą rodzinną. Na całe szczęście zrozumieli! Gnałam do domu, jak szalona, zapewne łamiąc po drodze kilka przepisów drogowych, ale w tym momencie zupełnie mnie to nie obchodziło. Liczyło się tylko to, że moja córeczka była sam na sam z Kepą… Ze swoim tatą. Kepa nie był głupi, na pewno zauważył, że mała jest do niego podobna. Wypuściłam ze świstem powietrze parkując samochód. Wyskoczyłam z niego, jakby się paliło i pobiegłam do domu. W chwili, w której weszłam do salonu zrozumiałam, że stało się najgorsze. Coś, co próbowałam ukryć przed cztery lata… Kepa już wiedział. Poznał prawdę… Jęknęłam bezgłośnie obserwując go wpatrzonego w Anastasię. Kiedy córka mnie zauważyła podbiegła, by się przywitać. Mocno przytuliłam ją do siebie, jednocześnie wytrzymując twardy wzrok Hiszpana.
Kochanie… Mogłabyś zostawić mnie na chwilę z Kepą? – spytałam głaszcząc ją po włosach. Pokiwała głową, posłała uśmiech swojemu kompanowi od zabaw, chwyciła misia i ruszyła na górę podskakując na schodach. Gdy byłam pewna, że już nas nie usłyszy zrobiłam krok w kierunku Hiszpana, który podniósł się z klęczek. – Kepa… – Zaczęłam czując, jak tracę oddech. Nie byłam na to gotowa, nie przygotowałam się na tę chwilę, byłam pewna, że nigdy nie nadejdzie…
Adriana… – wykrztusił zbliżając się. – Anastasia jest moja, prawda? – Zapytał cicho szukając potwierdzenia w wyrazie mojej twarzy.
Tak – odparłam i opadłam na miękką, szarą kanapę chowając twarz w dłoniach.
Tak… – powtórzył i usiadł obok. – Dlaczego… Dlaczego ukrywałaś ją przede mną? Dlaczego nie powiedziałaś mi prawdy? Dlaczego… Dlaczego milczałaś przez tyle lat? – Zasypał mnie pytaniami, a ja spojrzałam na niego ze łzami w oczach.
Chciałam ci powiedzieć, gdy tylko się dowiedziałam… – podjęłam próbę wytłumaczenia mu swojej decyzji. – Kiedy, podczas naszego spotkania na kolacji mówiłam ci, że wróciłam do Hiszpanii, bo za tobą tęskniłam… To była częściowa prawda… Wróciłam, bo pragnęłam ci powiedzieć o tym, że jestem w ciąży, że zostaniemy rodzicami… Jednak, gdy zobaczyłam cię w objęciach Andreii, gdy zobaczyłam, jak się całujecie mój świat przestał istnieć. Chciałam cię znienawidzić, chciałam cię ukarać… Zdecydowałam, że nie dowiesz się o małej, skoro po tak krótkim czasie od naszego rozstania ułożyłeś sobie życie. Nie chciałam być dla ciebie ciężarem… – Wyjaśniłam, co chwilę robiąc przerwę, by złapać oddech. – Z biegiem lat uświadomiłam sobie, że być może popełniłam błąd, ale było za późno, by go naprawić. Pojawił się Diego, zakochał się we mnie, ja w nim… Wzięliśmy ślub, a on bezwarunkowo pokochał Anastasię…
Adriana… Mimo wszystko miałem prawo wiedzieć o tym, że jesteś w ciąży! – powiedział podniesionym głosem. – Wiem, że zawaliłem, wiem, że to wszystko jest moją winą, ale… Zasługiwałem, by wiedzieć, że mam córkę…
Kepa…
Gdyby nie moja przeprowadzka do Londynu oraz ten zbieg okoliczności nadal żyłbym w tej niewiedzy, prawda? – zapytał.
Tak – przytaknęłam spuszczając głowę w dół. – Kepa, zrozum… Byłam młoda, kiedy to wszystko się działo, nie poradziłabym sobie bez rodziców… Tęskniłam za tobą w każdej sekundzie, płakałam, kiedy nie było cię przy mnie, przy Anastasii, ale wiedziałam, że masz już nowe życie, że masz Andreę… Nie chciałam tego psuć, rozumiesz?
Nie wiem – powiedział szczerze. – Nie chcę się z tobą kłócić, ani powiedzieć czegoś, co spowodowałoby w tobie wyrzuty sumienia, jednak… Naprawdę powinnaś mi powiedzieć. Wtedy wszystko byłoby inaczej…
Nie jestem pewna, czy rozumiem – wyszeptałam wpatrując się w niego. – Wróciłbyś do mnie?
Oczywiście, że tak – oznajmił bez chwili zastanowienia wprawiając mnie w zupełne osłupienie. – Adriana… Ja… Chyba nie mam prawa, ci tego mówić, ale… Nigdy nie przestałem cię kochać. Postąpiłem egoistycznie, skrzywdziłem ciebie, siebie i naszą córkę… Nie byłem zbyt silny, by walczyć o ciebie i o naszą miłość. Andrea pocieszała mnie, przekonywała, że ból po utracie ciebie minie… Z czasem jej uwierzyłem, z czasem zakochałem się w niej, jednak… To uczucie znacznie różni się od tego, co czuję do ciebie. Co zawsze do ciebie czułem, co będę czuł… Przez cztery lata żyłem w błogiej nieświadomości, podczas gdy ty zostałaś z tym wszystkim sama… Przepraszam, że nie podjąłem walki. Przepraszam, że o nas nie walczyłem – Rzekł, a ja nie wiedziałam, co powiedzieć. Kepa mnie kochał. Zawsze. – Czy mogę… Iść na górę, do małej? – Spytał niepewnie, a ja kiwnęłam głową. Moje życie po raz kolejny wywróciło się do góry nogami. Po raz kolejny straciłam nad wszystkim kontrolę. Po raz kolejny nie wiedziałam, co robić…

 Z nikłym uśmiechem na ustach obserwowałem Anastasię, która zasnęła wtulona w swojego misia. Była przeuroczym dzieckiem. Po Adrianie. Była żywiołowa i wygadana. Po mnie. Miała moje oczy i mój uśmiech. Miała nos Adriany oraz odziedziczony po niej charakterystyczny pieprzyk na policzku. Była jej. Była moja. Była nasza. Nie wiedziałem, co myśleć, jednak patrząc na nią czułem dumę oraz bezgraniczne szczęście. Byłem trochę zły na Adrianę, że ukrywała przede mną naszą córkę, jednak potrafiłem ją zrozumieć. Chciała mi o wszystkim powiedzieć, specjalnie wróciła do Hiszpanii… Jednak widok, który wtedy zastała kompletnie ją złamał i spowodował, że podjęła taką, a nie inną decyzję. Nie mogłem jej za to winić. Dziękowałem skrycie, że zdecydowałem się na przeprowadzkę do Londynu. Gdyby nie ona nigdy nie dowiedziałbym się o Anastasii oraz nie uświadomiłbym sobie oczywistej prawdy – nigdy nie przestałem kochać Adriany. Westchnąłem ciężko i ostrożnie usiadłem na łóżku córki. Córki… Mimowolnie ogarnęła mnie miłość do tej małej istotki. Zdawałem sobie sprawę z tego, że Adriana poświęciła dla niej całe swoje życie. Gdyby nie moja głupota… Pokręciłem głową odcinając się od przeszłości. Teraz liczyła się tylko teraźniejszość oraz przyszłość. Chciałem zaistnieć w życiu Anastasii. Miałem nadzieję, że po tych straconych latach Adriana mi na to pozwoli. Pogłaskałem z czułością włosy córki.
Moja malutka… – szepnąłem, po czym ucałowałem jej policzek. Poruszyła się, jednak nie obudziła się. Ścisnęła mocniej misia, a na jej twarz wpłynął lekki uśmiech. Poobserwowałem ją jeszcze przez chwilę i zszedłem na dół, do Adriany. Nadal siedziała w salonie kuląc się na kanapie. – Adriana… – Usiadłem obok i instynktownie przytuliłem ją do siebie. Cudownie było mieć ją tak blisko po latach rozłąki. Cudownie było trzymać ją w ramionach, rozkoszować się znajomym zapachem jej perfum. Podniosła na mnie wzrok, a ja ruchem dłoni otarłem łzy z jej policzków. – Nie mam pojęcia, co teraz, ale… Jedno wiem. Już nie zostawię cię z tym samej… Już jestem. Przy tobie… Przy was – Pocałowałem ją w czoło i opuściłem mieszkanie jej oraz Diego. Teraz wszystko się zmieni. Już się zmieniło…

 Nie mogłam zasnąć. Przewracałam się z boku na bok modląc się, by nie obudzić męża. Analizowałam sytuację z dzisiejszego dnia i nie potrafiłam dojść do siebie. Kepa znał już prawdę. Wiedział, że Anastasia jest jego córką. Wyznał mi miłość. Powiedział, że nigdy nie przestał mnie kochać… Zrezygnowana wstałam z łóżka, narzuciłam na siebie szlafrok i wyszłam na taras. Zadrżałam wpatrując się w gwiazdy na niebie. Co teraz będzie? Wiedziałam, że będę musiała porozmawiać z Kepą, jeszcze raz zmierzyć się ze wszystkim. Nie miałam pojęcia, jak wyznam prawdę Diego. Nie potrafiłam przewidzieć, jak na to wszystko zareaguje Anastasia.
Kochanie, wszystko w porządku? – drgnęłam, kiedy usłyszałam za sobą głos Diego.
Tak – odparłam wysilając się na słaby uśmiech. – Po prostu nie mogę spać…
Rozumiem… Ale wróć do środka, jeszcze się przeziębisz – powiedział troskliwie, a ja poszłam za jego radą. Zamknął za mną drzwi, po czym przytulił mnie do siebie. Pachniał, jak Diego. – Na pewno wszystko jest dobrze?
Tak, kochanie – zaśmiałam się całując go w policzek. Nic nie było dobrze, jednak jeszcze nie byłam gotowa, by wyznać mu prawdę. Musiałam poczekać, aż sama poukładam sobie to wszystko…
Kocham cię, myszko – szepnął i wrócił do ciepłego łóżka.
Tak… Ja ciebie też, Diego – mruknęłam walcząc ze łzami w oczach. Kocham cię, Kepa…


***

Witam! 

Spodziewałyście się takiego obrotu sprawy? ;) 


(Mała dziewczynka Kepy ^^)


Pozdrawiam ;*