–
Jak mogłaś mi to zrobić?! – warknąłem. – Jak mogłaś
ukrywać przede mną fakt, że Adriana jest w ciąży, że zostanę
tatą?!
–
Nie chciałam cię stracić! –
odpowiedziała, a ja kpiąco prychnąłem pod nosem. Nie chciała
mnie stracić, też mi coś! – Jak się dowiedziałeś? Od jak
dawna znasz prawdę? – Zapytała cicho.
–
Od ponad miesiąca – wydusiłem z
siebie. – Zobaczyłem Anastasię i miałem cholerną pewność, że
mała jest moja! Ma moje oczy, ma mój uśmiech! Andrea… Dlaczego,
dlaczego na Boga doprowadziłaś do tego, że straciłem cztery lata
z jej życia? Dlaczego przedwcześnie odebrałaś jej biologicznego
ojca? Odpowiedz! – Krzyknąłem walcząc ze sobą. Miałem ochotę
podejść do niej, potrząsnąć ją, szarpnąć…
–
Rozstaliście się! Związałeś się ze
mną! Kochałam cię już od dawna i chciałam sprawić, byś ty
również się we mnie zakochał… Gdy do tego doprowadziłam, gdy
już cię zdobyłam, miałam nagle wypuścić cię z rąk? Tylko
dlatego, że dowiedziałam się o ciąży tej suki? – wysyczała.
–
Nie nazywaj jej tak! – czułem, jak
tracę nad sobą panowanie. – Adriana jest mamą mojej córki!
Jedyną suką jaką znam w tej chwili jesteś ty!
–
Kepa… Zrobiłam to, bo cię kocham do
cholery! Jesteś moim życiem, nie mogłam pozwolić, by to dziecko
je zrujnowało…!
–
Nie wierzę w to, co słyszę! Jak mogłem
zakochać się w kimś takim, jak ty?! – popatrzyłem na nią z
odrazą. Łzy płynące po jej twarzy nie robiły na mnie żadnego
wrażenia. W tej jednej chwili stała się dla mnie zerem, nic nie
znaczącą osobą. Miałem ochotę ją zdeptać i patrzeć na
jej cierpienie. Przez nią straciłem możliwość bycia z Adrianą.
Przez nią nie miałem pojęcia, o istnieniu mojej córeczki. Przez
nią nie słyszałem bicia jej malutkiego serduszka, nie widziałem
jej pierwszych kroczków. Przez nią straciłem cztery lata, których
nikt mi nie zwróci. – Wynoś się stąd!
–
Słucham?
–
Wyraziłem się jasno… Wynoś się
stąd! Wynoś się z tego mieszkania, wynoś się z mojego życia…
W tej chwili! – warknęłam zaciskając pięści. – Andrea wyjdź,
bo nie odpowiadam za siebie – Dodałem oddychając ciężko. –
Nie chcę cię już widzieć, nie chcę cię w moim życiu.
–
Kepa…
–
Andrea, powtarzam po raz ostatni. Odejdź!
Spojrzała
na mnie z wyrzutem. Nie obchodziło mnie to, gdzie się podzieje. Nie
obchodziło mnie to, że była późna noc, że mogła stać się jej
jakaś krzywda. Nie obchodziło mnie nic.
–
Będziesz tego żałował – obwieściła
chwytając swoją torebkę.
–
Żałuję, że zmarnowałem na ciebie
tyle lat – powiedziałem posyłając jej nienawistne spojrzenie. –
Wróć po swoje rzeczy, gdy nie będzie mnie w mieszkaniu. A teraz
znikaj. Zniknij z mojego życia raz na zawsze! – Warknąłem.
Pokiwała głową, po czym opuściła sypialnię, a następnie wyszła
głośno trzaskając drzwiami. Zacząłem krzyczeć na całe gardło
strącając z komody nasze wspólne fotografie. Szkło potłukło się
na drewnianych panelach. Osunąłem się na kolana drąc zdjęcia na
małe kawałeczki. Oparłem się o drzwi i zacząłem płakać.
Dreszcze wstrząsały moim ciałem, a ja nie mogłem przestać.
Płakałem nad czterema straconym latami…
Londyn,
27.12.2018 r.
Gdy
po odwiezieniu Anastasii do dziadków wróciłam do domu czułam, że
coś jest nie tak. Samochód Diego był w garażu, jednak jego nie było w kuchni, w salonie, w łazience, w naszej sypialni, w jego
gabinecie…
–
Diego? – zawołałam. – Gdzie
jesteś?!
–
W gabinecie – usłyszałam w
odpowiedzi.
–
Przecież dopiero co w nim byłam… –
zaczęłam, a chwilę później dotarło do mnie o jakim gabinecie
mówił. Z wahaniem pchnęłam drzwi do mojego małego azylu wiedząc
już, jaki widok zastanę. Diego siedział przy drewnianym biurku i
nieobecnym wzrokiem wpatrywał się w zawartość pudełka, które
miało dla mnie tak ogromną wartość.
–
Przepraszam, że zacząłem grzebać w
twoich rzeczach. Nie będę cię winił, jeśli się na mnie
zezłościsz, ale… – urwał, a ja poczułam niewyobrażalny ból
w sercu. – Ale zauważyłem, że coś jest nie tak. Byłaś
nieobecna, rozkojarzona, mówiłaś, że wszystko jest w porządku,
ale nie uwierzyłem ci. Znam cię na tyle, by dostrzegać takie
rzeczy. Ufam ci, Adriana i naprawdę żałuję, że
przeszukałem twoje rzeczy, ale nie mogłem inaczej…
–
Diego… To ja przepraszam, że
dowiedziałeś się w taki sposób. Nie winię cię za to, rozumiem
to, co zrobiłeś. Naprawdę nie tak to wszystko miało wyglądać…
–
Teraz rozumiem twoją niechęć, to
dlaczego nie chciałaś chodzić ze mną na mecze. Teraz rozumiem,
dlaczego nie byłaś zachwycona, gdy Kepa przebywał w naszym domu…
To on jest prawdziwym tatą Anastasii, prawda? – zapytał walcząc
ze łzami.
–
Tak, to Kepa jest biologicznym tatą
małej – wyznałam. Walczyłam z tą prawdą przez trzy lata,
ukrywałam ją, nie zdradzałam szczegółów ze swojej przeszłości,
by teraz, w końcu wszystko wyjawić. – Pochodzę z tej samej
miejscowości, co on. Przez wiele lat byliśmy razem, kochaliśmy się
i wierzyliśmy, że nasza miłość przetrwa wszystko. Jednak…
Wściekł się, gdy usłyszał o mojej przeprowadzce do Londynu.
Postawił mi ultimatum mimo tego, że mnie kochał. Albo on, albo moi
rodzice. Rzecz jasna wybrałam wyjazd z rodzicami. Później
dowiedziałam się, że jestem w ciąży i powróciłam do Hiszpanii,
by mu o tym powiedzieć. Jednak był już z Andreą i… I nigdy miał
nie poznać prawdy o tym, że zostanie tatą… – Mówiłam.
–
Aż do jego przeprowadzki tutaj –
dokończył za mnie Diego. – Już wie, prawda?
–
Tak… Zauważył podobieństwo, a gdy
zajmował się małą zapytał o jej wiek i poznał prawdę.
–
Jak zareagował? – zapytał patrząc na
nasze wspólne zdjęcia znajdujące się w pudełku.
–
Pokochał ją – odpowiedziałam
szczerze i wyznałam, że od miesiąca widuje ją regularnie i
próbuje w jakimś stopniu nadrobić stracone lata. – Diego, co
zrobimy? Anastasia ma prawo wiedzieć, ale dla niej to ty jesteś
tatą. Jest jeszcze dzieckiem, ma dopiero cztery latka…
–
Adriana, poradzimy sobie z tym –
zapewnił mnie. Podszedł do mnie i pocałował mnie w czoło.
– Tylko kończymy z kłamstwami i zatajaniem prawdy, dobrze?
–
Dobrze – pokiwałam głową. To był
ten moment, by powiedzieć mu o zdradzie. To był ten moment, by
powiedzieć mu, że kocham Kepę. Jednak nie mogłam. Nie mogłam mu
tego zrobić. – Anastasia jest w tej chwili najważniejsza.
–
Wiem o tym – przyznał mi rację tuląc
mnie do siebie. Zamknęłam oczy przywołując w myślach obraz
Kepy. Czy kiedykolwiek będzie nam dane zaznać prawdziwego
szczęścia? Czy kiedykolwiek staniemy się rodziną…?
Londyn,
28.12.2018 r.
Grając
na fortepianie próbowałam zapomnieć o otaczającej mnie
rzeczywistości i przenieść się w znany tylko mi świat.
Grając byłam sobą, niczego nie musiałam ukrywać, ani udawać.
Byłam tylko ja, melodia oraz nuty…
–
Adriana? – zaskoczona usłyszałam głos
Kepy. – Mogę ci przeszkodzić?
–
Tak – odparłam z wahaniem wstając od
fortepianu. – Jak się tu dostałeś?
–
Diego mnie wpuścił, gdy wychodził…
Już wie, prawda?
–
Wie – potwierdziłam. – Napijesz się
czegoś? – Zaproponowałam. Pokiwał głową i zszedł ze mną na
dół. – Co cię tu sprowadza?
–
Andrea wiedziała o twojej ciąży i
ukrywała to przede mną przez te wszystkie lata – powiedział bez
ogródek, a szklanka z wodą, którą trzymałam w dłoni z hukiem
spadła na podłogę.
–Co?
– wydukałam czując, że robi mi się słabo. Kepa chwycił mnie
za rękę i poprowadził do salonu, bym usiadła na kanapie. Sam
zajął miejsce obok i powiedział mi wszystko, czego dowiedział się
od swojej byłej już dziewczyny. Byłam w szoku. Nie mogłam
uwierzyć, że Andrea z premedytacją zataiła przed nim tak ważną
wiadomość. W imię czego? W imię miłości, tego, że nie chciała
go stracić? Oddychałam z trudem. Gdyby nie ona… Gdyby nie ona
wraz z Kepą stworzylibyśmy małej rodzinę z prawdziwego zdarzenia.
Bylibyśmy razem w pierwszych chwilach jej życia. Na zmianę
nucilibyśmy jej kołysanki, tulili do snu, wstawali w nocy… Razem
walczylibyśmy ze łzami, z niepowodzeniem… Razem cieszylibyśmy
się z każdego sukcesu, jakim niewątpliwie było stawianie
pierwszych kroczków, czy pierwsza jazda na rowerze. Razem wszystko
byłoby prostsze… – Jak ona mogła nam to zrobić? Jak mogła
zrobić to tej małej, niczemu niewinnej dziewczynce? – Spytałam
nie próbując hamować łez.
–
Nie wiem – bezradnie pokręcił głową
obejmując mnie. – Ale bez względu na wszystko przejdziemy przez
to razem. Tak jak kiedyś to sobie obiecaliśmy. Pamiętasz?
–
Pamiętam… Myślisz, że naprawdę mamy
szansę?
–
Myślę, że tak… Wierzę, że nasza
miłość jest silna. Wierzę, że sobie poradzimy, bo wierzę w nas…
– szepnął przytulając mnie mocniej. – Kocham cię, Adriana.
–
A ja kocham ciebie, Kepa. Zawsze i na
zawsze…
***
Witam!
Kepa pogonił Andreę, cieszycie się? :D Kolejny będzie znacznie ciekawszy, główną rolę odegra mała Anastasia... ;)
Szczęśliwego Nowego Roku! <3
Do napisania w 2019!
https://ukryte-pragnienie.blogspot.com/ zapraszam na prolog! :)
Pozdrawiam ;*