Zmęczona
szłam w kierunku domu z nadzieją na spędzenie leniwego popołudnia
wraz z córką i mężem. Zbliżając się dostrzegłam zaparkowany
na podjeździe nieznany samochód. Ze strachem pomyślałam, że
zapomniałam o jakimś ważnym spotkaniu Diego, na którym byłaby
wymagana moja obecność, ale szybko skalkulowałam, że o niczym
takim mi nie wspominał. Niepewna, kogo zobaczę w środku pchnęłam
ciężkie drewniane drzwi. Ściągnęłam płaszcz oraz obuwie
wygładzając koszulę. Z przestronnego holu udałam się do salonu,
gdzie zastałam Diego oraz Anastasię wraz z Kepą. Zamarłam w
jednej sekundzie. Serce zaczęło mi bić w przeraźliwie szybkim
tempie. Zrobiło mi się słabo. Nie mogłam wykrztusić z siebie
słowa. Stało się. Dopuściłam do spotkania taty z córką
szybciej niżbym tego chciała. Gdyby nie obecność Diego mogłabym
stwierdzić, że w końcu jest tak, jak powinno być od samego
początku. Z obawą obserwowałam to, jak Kepa wpatruje się w
Anastasię. Czy dostrzegł już podobieństwo? Czy odkrył, że jej
oczy wyglądają dokładnie tak samo, jak jego? Przełknęłam głośno
ślinę dając tym samym znak o swojej obecności.
–
Witaj, kochanie! – krzyknął Diego,
gdy mnie zobaczył. Podszedł do mnie i skradł delikatnego całusa.
–
Cześć, skarbie – odpowiedziałam
wysilając się na słaby uśmiech. – Cześć, łobuziaku! –
Zwróciłam się do Anastasii, która rzuciła mi się w ramiona.
Objęłam ją mocno chcąc chronić przed całym złem tego świata.
– Witaj… Kepa, dobrze pamiętam? – Spytałam Hiszpana, który
obserwował mnie z wyraźną uwagą.
–
Cześć… Adriana, tak? – odparł z
lekkim wahaniem podejmując moją grę. Nie dał po sobie poznać, że
kiedyś łączyło nas coś znacznie większego. Nie okazał
zdziwienia tym, że mój mąż nie ma pojęcia, jaką rolę odegrał
w moim życiu.
–
Tak – potwierdziłam wypuszczając
córkę z objęć.
–
Kepa wpadł do nas podpisać dokumenty…
– zaczął Diego, a ja w zrozumieniu pokiwałam głową. – To
chyba żaden problem, prawda?
–
Oczywiście, że nie! Ale przeproszę
was, dobrze? Nie czuję się najlepiej – wyjaśniłam.
–
Wszystko w porządku, myszko? – Diego
przyjrzał mi się uważnie, a Kepa drgnął słysząc, że mąż
nazywa mnie tak samo, jak on w przeszłości.
–
Tak… Muszę tylko chwilkę odpocząć –
oznajmiłam. – Potowarzysz mamusi? – Spytałam Anastasię, a ona
pisnęła uszczęśliwiona. Pożegnała się z Kepą dziękując za
wspólną zabawę, a ja złapałam ją za rękę udając się na
górę. Czułam, jak spojrzenie Kepy wypala mi dziurę w
plecach, ale nie miałam odwagi, by się odwrócić. Musiałam, jak
najszybciej ukryć przed nim córkę, choć chyba było już na to za
późno…
Przekroczyłem
próg mieszkania z mętlikiem w głowie. Nie wiedziałem, co mam
myśleć o zaistniałej sytuacji, o tym, że gdy spojrzałem w oczy
Anastasii poczułem się tak, jakbym tracił grunt pod nogami. Jej
oczy były wiernym odzwierciedleniem moich. Wpatrując się w nie
coraz bardziej dostrzegałem podobieństwo nic z tego nie rozumiejąc.
A może to ja wmawiałem sobie coś, co w rzeczywistości nie
istniało? Może w podświadomości pragnąłem, aby to, co
sobie pomyślałem widząc małą po raz pierwszy okazało się
prawdą? Może w ten sposób chciałem zagłuszyć w sobie ból
przypominający mi o utraconej przeszłości? Westchnąłem bezradnie
wchodząc do sypialni. Dziękowałem, że Andreii nie ma w
mieszkaniu, bowiem potrzebna była mi chwila samotności. Wyciągnąłem
schowane na dnie szafy pudełko z pamiątkami z dawnych czasów.
Album ze zdjęciami ciążył mi w dłoniach. Prezent świąteczny od
Adriany. Zdjęcia wykonane przez nią samą, albo przeze mnie.
Zdjęcia przeznaczone tylko dla mnie. Kobiece. Seksowne. Atrakcyjne.
Ponętne. Z powodu nagromadzonych emocji oraz natłoku myśli nie
potrafiłem odnaleźć się w tym wszystkim. Adriana była moją
byłą. Była teraz żoną oraz matką. Ja byłem z Andreą. Czyżby
Anastasia naprawdę mogła być moją córką? Czy Adriana zataiłaby
przede mną coś tak ważnego? Czy mogłem być tatą małej? A, co z
Diego…? Jęknąłem bezgłośnie wpatrując się w twarz blondynki
o zniewalającym uśmiechu. Dlaczego pozwoliłem jej odejść?
Dlaczego nie walczyłem wybierając pójście na łatwiznę? Dlaczego
kochając ją tak bardzo ją skrzywdziłem? Czy przez swoją głupotę
mogłem utracić nie tylko ją, ale również owoc naszego uczucia?
Pokręciłem głową. To nie mogła być prawda. Anastasia nie mogła
być moją córką. Była córką Diego. On, mała i Adriana tworzyli
rodzinę. Ja, Andrea i w przyszłości nasze dzieci będą ją
tworzyć. Ja i Adriana nigdy się nią nie staniemy. Kochaliśmy się
w przeszłości. Teraźniejszość oraz wizja przyszłości znacznie
różniły się od tego, co było kiedyś. Z trzaskiem zamknąłem
album, z którego wyleciało jedno zdjęcie. Zdjęcie zrobione
podczas naszego ostatniego Sylwestra. Ja i ona. Wtuleni w siebie.
Wpatrzeni w swoje oczy. Młodzi, kochający się, nie widzący poza
sobą świata… Odwróciłem fotografię spostrzegając na jej tyle
dedykację: „Haces que mi cielo vuelva a tener ese azul, pintas
de colores mis mañanas sólo tú...”*. Ulubiona piosenka
Adriany. Moja ulubiona piosenka. Nasza ulubiona piosenka…
Gdy
Diego oraz Anastasia byli pogrążeni we śnie udałam się do
swojego małego gabinetu. Zaświeciłam lampkę, po czym z dna jednej
z półek wyciągnęłam ozdobne pudełko. Zdmuchnęłam z niego kurz
i otworzyłam je z lekkim wahaniem. Zdjęcia USG ukazujące moją
małą kruszynkę. Jej pierwsze małe buciki, pierwsze ubranko,
pierwsze śpioszki, pierwszy smoczek. Naszyjnik, który dostałam od
Kepy na osiemnaste urodziny. Nasze inicjały w srebrnym sercu.
Starłam łzę płynącą po policzku wpatrując się w chwile
naszego szczęścia uwiecznione na fotografiach. Byliśmy tacy
młodzi, tacy radośni. Tak bardzo się kochaliśmy, obiecywaliśmy
sobie wspólną przyszłość, obiecywaliśmy sobie, że w
przyszłości stworzymy rodzinę, że będziemy razem do końca
świata. Marzyliśmy o czymś, co nigdy nie nadeszło, i co nie
nadejdzie nigdy. Patrząc na twarz Kepy przypomniałam sobie
wszystkie nasze chwile, nasze momenty. Uściski, pocałunki, dłonie
sunące po rozgrzanych ciałach, pieszczoty, błogość… Przeklęłam
w duchu swoją głupotę, bezmyślność oraz to, że drżałam na
samo wspomnienie. Dlaczego ponownie musiał pojawić się w moim
życiu siejąc niepokój? Dlaczego dziś stanął oko w oko z własną
córką? Dlaczego…? Nim zamknęłam pudełko na jego dnie
dostrzegłam jeszcze jedną fotografię. Nasz ostatni wspólny
Sylwester. Odwróciłam ją dostrzegając dedykację napisaną ręką
Kepy: „…y tú, y tú, y tú, y solamente tú haces que mi
alma se despierte con tu luz…”**. Ulubiona piosenka Kepy. Moja
ulubiona piosenka. Nasza ulubiona piosenka…
Londyn,
12.11.2018 r.
Zaparkowałem
samochód przed domem Adriany i Diego. Wysiadłem z niego z duszą na
ramieniu. Sam nie wiedziałem, dlaczego zgodziłem się pomóc
mężczyźnie. Adriana była w szkole, a on po odebraniu córki z
przedszkola dostał pilny telefon w sprawie nagłego spotkania.
Zadzwonił do mnie z prośbą, pytając czy przez parę godzin nie
mógłbym zająć się małą. Zgodziłem się, bo chyba miałem w
tym swój cel.
–
Wujcio Kepa! – Anastasia przywitała
mnie w progu z misiem w rękach. Zaśmiałem się przypatrując się
jej uważnie. Od wczoraj nic się nie zmieniło. Jej oczy nadal
przypominały moje.
–
Cześć, młoda – uśmiechnąłem się
do niej. Pobiegła do salonu kontynuując przerwaną zabawę lalkami.
Diego wyjaśnił mi wszystko, po czym obładowany dokumentami wyszedł
z domu.
–
Pobawisz się ze mną? – Anastasia
spojrzała na mnie błagalnie, a ja z ochotą przystałem na jej
prośbę. Po kilku chwilach wcisnęła mi do ręki misia mówiąc, że
jestem jego tatą. Coś drgnęło w moim sercu.
–
Miałem ci to powiedzieć już wczoraj,
ale zapomniałem. Jesteś bardzo wyrośnięta, jak na trzylatkę –
powiedziałem obserwując, jak zmienia swojemu misiowi ubranko.
Oderwała się od wykonywanej czynności i obdarzyła mnie chytrym
dziecięcym uśmieszkiem. Zadziornym uśmieszkiem. Moim uśmieszkiem.
–
Mam cztery latka – odparła rezolutnie.
Gwałtownie zamrugałem powiekami, chcąc to wszystko zrozumieć.
Wczoraj dowiedziałem się od Diego, że poznał Adrianę po roku jej
pobytu w Londynie. Skoro Anastasia miała cztery latka nie mogła być
jego córką. Musiała być moja…
–
Cztery latka? – powtórzyłem lustrując
rysy jej twarzy. Moje oczy. Mój uśmiech. Nosek Adriany. Moje geny.
Geny Adriany. Nasze geny... Odwróciłem się słysząc głuchy jęk.
Adriana wpatrywała się w nas z przerażeniem. Anastasia podbiegła
do niej piszcząc z uciechy. Anastasia. Moja córka. Nasza
córka…
***
Witam!
Wielka tajemnica wyszła na jaw... :)
* Sprawiasz, że moje niebo ma znów ten błękit, malujesz kolorami moje poranki jedynie Ty...
** ... i Ty, i Ty, i Ty, i wyłącznie Ty sprawiasz, że moja dusza budzi się dzięki Twojemu światłu...
Pozdrawiam ;*