–
Co to ma znaczyć, Adriana?! – Kepa uniósł na mnie głos po raz
pierwszy w życiu. – Jak to chcesz wyprowadzić się do Londynu? A,
co ze mną? Co z nami?! – Krzyknął patrząc na mnie z furią
wypisaną na twarzy.
–
Kepa, to nie tak… – zaczęłam
nerwowo bawiąc się dłońmi. – Daj mi to wszystko na spokojnie
wytłumaczyć, proszę! – Jęknęłam.
–
Słucham – powiedział krzyżując
ramiona.
–
Chodzi o to, że moi rodzice, po latach
starania się, w końcu dostali wymarzoną pracę w stolicy
Anglii… Nie możemy pozwolić sobie na to, aby jej nie przyjęli…
A ja… Jestem przecież ich córką, jak mogę nie wyjechać z nimi?
– spojrzałam na niego niepewnie walcząc ze łzami.
–
Rozumiem, że to dla nich wielka szansa,
ale przecież ty mogłabyś tutaj zostać… – oznajmił. – Nie
rozumiem, dlaczego koniecznie musisz jechać z nimi!
–
To moi rodzice! – warknęłam czując
pojawiającą się we mnie złość.
–
A gdzie w tym wszystkim ja? Pomyślałaś
o tym?
–
Może… Może mógłbyś wyjechać razem
z nami…? – wyszeptałam spuszczając głowę w dół. W
momencie wypowiadania tych słów czułam, jak wielką głupotę
popełniłam.
–
Słucham? – zaśmiał się ironicznie.
– Niby, jak to sobie wyobrażasz? Mam zostawić swoją rodzinę
oraz przede wszystkim klub dla twojego widzi mi się?!
–
Boże, Kepa – jęknęłam. – Mówisz
mi, żebym zostawiła swoją rodzinę, podczas gdy ty ani myślisz
zostawiać swoją! Jak mamy to pogodzić?
–
Nie wiem – powiedział. – Albo
zostaniesz tutaj, ze mną, albo z nami koniec. Związki na odległość
nie mają racji bytu… Nie mam czasu, ani ochoty, by się w to bawić
– Rzekł twardo. Łzy popłynęły zanim zdołałam je powstrzymać.
–
Więc… Więc to koniec? – wydukałam
drżąc z powodu nagromadzonych we mnie emocji. – Koniec nas?
Koniec naszej miłości?
–
Kocham cię, Adriana, ale… Czasami
miłość nie wystarczy – mówiąc to opuścił mój pokój.
Osunęłam się po ścianie chowając twarz w dłoniach.
–
Ja też cię kocham, Kepa… –
szepnęłam płacząc do utraty sił oraz tchu. To koniec nas…
Nasze zawsze właśnie się skończyło…
Londyn,
20.08.2018 r.
Zaparkowałam
samochód przed przedszkolem mojej córki walcząc sama ze sobą. Od
sobotniego meczu nie potrafiłam dojść do siebie. Kepa ponownie,
zupełnie niespodziewanie pojawił się w moim życiu, a ja nic nie
mogłam na to poradzić. Parę lat temu przyrzekliśmy sobie, że
nasza miłość nigdy się nie skończy… Jednak było to czcze
gadanie. On nie potrafił zrezygnować dla mnie z klubu oraz swojej
rodziny, ja nie potrafiłam zrezygnować dla niego ze swojej.
Wyjechałam wraz z rodzicami rozpoczynając całkowicie nowe życie.
Z dala od przyjaciół, znajomych. Z dala od ojczyzny, z dala od
Kepy… Po rozmowie, która definitywnie zakończyła nasz związek
spotkaliśmy się tylko jeden raz, aby się pożegnać. Może byliśmy
zbyt młodzi, zbyt niedojrzali, aby poradzić sobie z uczuciem,
którym się darzyliśmy? Opuszczając Hiszpanię nie miałam
pojęcia, że opuszczam ją wraz z małą istotką żyjącą w moim
brzuchu. O ciąży dowiedziałam się na początku lutego tamtego
feralnego roku. Nie wiedziałam, co zrobić, jak się zachować…
Rodzicie powiedzieli mi, abym nie zatajała prawdy przed Kepą. W
końcu miał prawo dowiedzieć się o tym, że zostanie tatą.
Niewiele myśląc zarezerwowałam lot do Hiszpanii. Prosto z lotniska
udałam się do domu Kepy, aby wyznać mu prawdę. Miałam nadzieję,
że moja ciąża zmieni wszystko. Tak się jednak nie stało, a
Arrizabalaga nigdy nie dowiedział się, że nasz związek zaowocował
dzieckiem… Wychodząc z taksówki zobaczyłam go. Uśmiechniętego.
Szczęśliwego. W objęciach Andreii, która jeszcze za czasów
naszego związku zagięła na niego parol. Obraz całującej się
pary zaważył na mojej decyzji. Wróciłam do Londynu nie mówiąc
mu nic. Nie widziałam go od tamtego czasu… Anastasia przyszła na
świat w połowie lipca i od razu skradła moje serce. Pokochałam ją
od pierwszego wejrzenia. Swoim uśmiechem przeganiała wszystkie
troski oraz smutki. W jej oczach, tak podobnych do oczu Kepy zawsze
tańczyły urocze iskierki. Była moją małą księżniczką, bez
której w tym momencie nie wyobrażałam sobie życia. Mojego męża
poznałam po roku pobytu w Londynie. Zakochaliśmy się w sobie i
staliśmy się parą. Diego bez problemu zaakceptował to, że mam
córkę. Pokochał ją tak, jakby była jego własną. Razem
stworzyliśmy jej pełną rodzinę, na jaką bezapelacyjnie
zasługiwała. Diego nie pytał o moją przeszłość, nie dociekał,
kto jest prawdziwym tatą Anastasii, za co byłam mu dozgonnie
wdzięczna. Nie miał pojęcia, jak wielką rolę odgrywała w moim
życiu piłka nożna. Nie przypuszczał, że tatą małej może być
nowy bramkarz jego ukochanej Chelsea… Chwila, w której
ujrzałam Kepę wchodzącego na murawę sprawiła, że budowany
przeze mnie mur zaczął się kruszyć. On naprawdę tam był. Był
na wyciągnięcie ręki… Był blisko, a jednocześnie tak
daleko. A parę metrów ode mnie siedziała Andrea. Ta, przez którą
wszystko się rozpadło. Kibicowała mu z całych sił, krzyczała,
dopingowała… Obawiałam się, że może mnie poznać, ale tak się
na szczęście nie stało. Nie miałam pojęcia, jak teraz sobie
poradzę. Kepa ponownie zjawił się w moim życiu… W naszym życiu.
Dzwoniący telefon przerwał moje rozmyślania.
–
Cześć, kochanie – przywitałam się z
mężem jednocześnie sprawdzając godzinę na zegarku.
–
Cześć, myszko – odparł. Myszko…
Nieświadomie zwracał się do mnie tak, jak Kepa… – Mam cudowną
nowinę! – Powiedział rozpromieniony.
–
Zamieniam się w słuch – zaśmiałam
się wychodząc z samochodu. Za niedługo miałam odebrać Anastasię.
–
Dzwonił do mnie pan Abramovich… –
zaczął, a moje ciśnienie momentalnie się podniosło. – Zaprosił
nas na klubową kolację dziś wieczorem… Wiesz doskonale, jak
ważna jest dla mnie znajomość z nim, więc za nic nie mogłem mu
odmówić… Zgodziłem się za nas oboje. Mam nadzieję, że się
nie gniewasz… – Powiedział szybko, a ja zamarłam w pół kroku.
Kolacja klubowa? Dziś wieczorem?
–
Kolacja… Z kim? – zapytałam drżącym
głosem.
–
Och, myszko – wyczułam, jak uśmiecha
się do telefonu. – Z zawodnikami, ich partnerkami, z całym
sztabem, z partnerami służbowymi… Nie może nas tam zabraknąć!
Będziesz mi towarzyszyła, prawda? – Upewnił się. Przełknęłam
głośno ślinę czując, jak bardzo trzęsą mi się ręce.
–
Oczywiście, że tak… – wydukałam
niepewnie wchodząc do przedszkola. Od razu zobaczyłam Anastasię,
która rzuciła się w moją stronę posyłając zadziorny uśmiech.
Uśmiech Kepy. – Kochanie, muszę już kończyć. Właśnie
odbieram małą – Oznajmiłam.
–
Kocham was! Do zobaczenia w domu –
mówiąc to zakończył rozmowę, a ja wzięłam w ramiona
córkę.
–
Cześć, mamo! – dała mi soczystego
buziaka w policzek, którego odwzajemniłam. – Wracamy do domciu?
–
Masz ochotę potowarzyszyć mamusi w
małych zakupach? – mrugnęłam do niej. Skoro miałam pojawić się
na kolacji, na której będzie Kepa z Andreą to musiałam to zrobić w
wielkim stylu.
–
Tak! – pisnęła uszczęśliwiona i
pognała do samochodu. Pobiegłam za nią z trudem łapiąc oddech. –
Mama, nie masz kondycji! – Stwierdziła, gdy zapinałam ją w
foteliku.
–
Za to ty cierpisz na jej nadmiar –
pstryknęłam ją w nos, co przyjęła głośnym chichotem. – Nie
mam pojęcia, po kim!
–
Po tacie – mówiąc to wzruszyła
ramionami, jakby była to najbardziej oczywista rzecz na świecie.
Westchnęłam ciężko. Po tacie. Po Kepie…
***
Witam!
Publikuję dziś pierwszy rozdział, bo miałam taki kaprys :)
Odgadłyście, że to Kepa jest prawdziwym tatą małej, więc nie było sensu dłużej trzymać Was w niepewności ^^
Pozdrawiam ;*
Mamy wyjaśnienie dlaczego związek Kepy i Adriany się rozpadł. To smutne, ponieważ obydwoje się kochali, ale bali zaryzykować ... ba! Kepa uniósł się honorem i poszedł na łatwiznę. Nie wiedząc, że tamtego dnia nie stracił jedynie Adriany, ale i swoją córkę. Gdyby nie pocieszał się w ramionach Andrei to kto wie jakby się to wszystko potoczyło. Bo nie wierzę, że przeszedłby obojętnie obok takiej wiadomości. Dlatego bardzo jestem ciekawa jego reakcji, która na pewno nie będzie spokojna. W końcu spędził tyle lat w nieświadomości że w innych kraju żyje jego dziecko. Chociaż nie dziwię się dziewczynie, że uciekła. Chciała mu wyznać prawdę, jednak jego widok z Andreą zdeptał wszystkie nadzieje i sprawił jej wiele bólu.
OdpowiedzUsuńZa to ich ponowne spotkanie jest tylko kwestią czasu. Życie czasami jest ironiczne. Jak Kepa zareaguje na jej widok?
Oh, i na pewno Anastasia ma to po tatusiu :P Tylko czy ona wie, że obecny partner mamy nie jest jej prawdziwym tatusiem? Jej reakcja na to wszystko jest nie mniej ciekawa, niż Kepy! Trudno będzie im odbudować te kilka lat, ale najpierw poczekajmy aż prawda wyjdzie na jaw :)
zaklepuję miejsce, a ciebie zapraszam do moich bohaterów, którzy wyczekują z ogromną niecierpliwością
OdpowiedzUsuńGłupiutki Kepa, oj głupiutki 🙎 Byli młodzi, można by powiedzieć, że niedojrzali, ale gdyby razem mocno zawalczyli to pokonaliby każde kilometry. Związki na odległość mają prawo przetrwać i oni posiadali tę szansę, lecz jeden niewłaściwy wybór, a zostali sami 💔 No kochana Ad ja ci życzę, abyś wystroiła się na to spotkanko jak szczur na otwarcie kanału, jejku już nie mogę się opanować, bo wyobrażam sobie te potajemne spojrzenia i może chęć rozmowy między nimi, ajjj 😍 A Anastasia ma stuprocentową rację, bo przecież w genach nic nie ginie. Czekam na kolejny, weny.
UsuńWięc to wyjazd Adriany przekreślił jej związek z Kepą... A to wszystko przez jego głupotę. Zamiast pomyśleć, znaleźć jakieś rozwiązanie dla tej sytuacji. On wolał zerwać z Adriana. Mimo że ją kochał... Może związek na odległość nie byłby łatwy, ale skoro się kochali to wierzę, że i z tym by sobie poradzili. Ale nie... Kepa był przecież mądrzejszy. W dodatku w mig znalazł pocieszenie w ramionach Andrei, która tylko na to czekała. Doszczętnie tym wszystko niszcząc.
OdpowiedzUsuńW ten oto sposób Kepa stracił nie tylko Adrianę, ale i wspaniałą córeczkę, a jego miejsce zajął Diego.
Nic dziwnego, że dziewczyna boi się powrotu przeszłości. Ma w końcu męża, rodzinę i ułożone życie, a ponowne pojawienie się Kepy może wywrócić wszystko do góry nogami. Zwłaszcza, że moment ich spotkania coraz bliżej. Nie mogę się już tego doczekać. I niech Adriana się wystroi, wtedy Kepa zobaczył co stracił. 😊
Kepa tutaj zaczyna tracąc moją sympatię przez swoją własną głupotę 🤯 nie wiem czy to przez to, że był mlody i niedojrzały, ale zachowywał sie jak zwykly hipolryta. Rządał od Adrianny czego, czego sam nie mógł zrobić 🙄 serio gościu, serio? A potem znalazł sobie pocieszenie i to strasznie szybko...wiec ja pytam, gdzie podziała się ta jego wielka miłość?! 🤔
OdpowiedzUsuńOj chyba na razie sie nie polubimy z kolegą Kepa...
Kurczę, nie wierzę, że przerwałaś w takim momencie. Ja już nastawilam się na tą kolację i rozważałam różne scenariusze, a tu koniec 😐
Cóż, mam nadzieję, że zakupy mamusi z córcią bedą owocne i dzieki temu później na kolacji Kepa skamienieje 👊
Czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy!
N
Mojej sympatii Kepa też narazie tutaj nie zyskał.
OdpowiedzUsuńOna miała zostawić rodzinę? To było dla niego zupełnie normalne. Za to , to że on zostawilby swoją już nie.
Do tego szybciutko znalazł sobie pocieszenie. W postaci Andrei. A przecież tak bardzo kocham Adrianę.
Nie mogę się już wprost doczekać tej kolacji. I miny Kepy gdy zobaczy Adrianę. Mam nadzieję że dziewczyna zrobi się na bóstwo . Aż koledze szczeka opadnie na jej widok.
Pozdrawiam i czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział.
Kepa, jak ty mnie w tym rozdziale wkurzyłeś. No bo kurczę, zachował się naprawdę idiotycznie. Żeby stawiać Adrianie takie warunki, jeszcze samemu nie będąc gotów zostawić rodzinie. Zachował się jak cholerny hipokryta i nie wiem, co będzie musiał zrobić, by odzyskać swoje zaufanie.
OdpowiedzUsuńDobrze, że Adrianie udało się ułożyć życie po rozstaniu z Kepą. I ona i mała Anastasia zasługują na szczęśliwy dom, a Diego niewątpliwie jest człowiekiem, który może im to zapewnić.
Tylko biedak jeszcze nie wie w jak beznadziejnej sytuacji się wbrew pozorom znalazł. Biologicznym ojcem jego ukochanej córeczki jest bramkarz ukochanego klubu. Przerąbane.
Strasznie ciekawi mnie, jak potoczy się ten bankiet. Adriana będzie miała okazję, by spotkać się oko w oko z Kepą. Może być więc cholernie ciekawie.
W każdym razie teraz z jeszcze większa niecierpliwością czekam na kolejny rozdział.
Pozdrawiam
Violin.