czwartek, 1 listopada 2018

Pierwszy

Hiszpania, Ondarroa, styczeń 2014 r. 

 – Co to ma znaczyć, Adriana?! – Kepa uniósł na mnie głos po raz pierwszy w życiu. – Jak to chcesz wyprowadzić się do Londynu? A, co ze mną? Co z nami?! – Krzyknął patrząc na mnie z furią wypisaną na twarzy.
Kepa, to nie tak… – zaczęłam nerwowo bawiąc się dłońmi. – Daj mi to wszystko na spokojnie wytłumaczyć, proszę! – Jęknęłam.
Słucham – powiedział krzyżując ramiona.
Chodzi o to, że moi rodzice, po latach starania się, w końcu dostali wymarzoną pracę w stolicy Anglii… Nie możemy pozwolić sobie na to, aby jej nie przyjęli… A ja… Jestem przecież ich córką, jak mogę nie wyjechać z nimi? – spojrzałam na niego niepewnie walcząc ze łzami.
Rozumiem, że to dla nich wielka szansa, ale przecież ty mogłabyś tutaj zostać… – oznajmił. – Nie rozumiem, dlaczego koniecznie musisz jechać z nimi!
To moi rodzice! – warknęłam czując pojawiającą się we mnie złość.
A gdzie w tym wszystkim ja? Pomyślałaś o tym?
Może… Może mógłbyś wyjechać razem z nami…? – wyszeptałam spuszczając głowę w dół. W momencie wypowiadania tych słów czułam, jak wielką głupotę popełniłam.
Słucham? – zaśmiał się ironicznie. – Niby, jak to sobie wyobrażasz? Mam zostawić swoją rodzinę oraz przede wszystkim klub dla twojego widzi mi się?!
Boże, Kepa – jęknęłam. – Mówisz mi, żebym zostawiła swoją rodzinę, podczas gdy ty ani myślisz zostawiać swoją! Jak mamy to pogodzić?
Nie wiem – powiedział. – Albo zostaniesz tutaj, ze mną, albo z nami koniec. Związki na odległość nie mają racji bytu… Nie mam czasu, ani ochoty, by się w to bawić – Rzekł twardo. Łzy popłynęły zanim zdołałam je powstrzymać.
Więc… Więc to koniec? – wydukałam drżąc z powodu nagromadzonych we mnie emocji. – Koniec nas? Koniec naszej miłości?
Kocham cię, Adriana, ale… Czasami miłość nie wystarczy – mówiąc to opuścił mój pokój. Osunęłam się po ścianie chowając twarz w dłoniach.
Ja też cię kocham, Kepa… – szepnęłam płacząc do utraty sił oraz tchu. To koniec nas… Nasze zawsze właśnie się skończyło…

Londyn, 20.08.2018 r.

 Zaparkowałam samochód przed przedszkolem mojej córki walcząc sama ze sobą. Od sobotniego meczu nie potrafiłam dojść do siebie. Kepa ponownie, zupełnie niespodziewanie pojawił się w moim życiu, a ja nic nie mogłam na to poradzić. Parę lat temu przyrzekliśmy sobie, że nasza miłość nigdy się nie skończy… Jednak było to czcze gadanie. On nie potrafił zrezygnować dla mnie z klubu oraz swojej rodziny, ja nie potrafiłam zrezygnować dla niego ze swojej. Wyjechałam wraz z rodzicami rozpoczynając całkowicie nowe życie. Z dala od przyjaciół, znajomych. Z dala od ojczyzny, z dala od Kepy… Po rozmowie, która definitywnie zakończyła nasz związek spotkaliśmy się tylko jeden raz, aby się pożegnać. Może byliśmy zbyt młodzi, zbyt niedojrzali, aby poradzić sobie z uczuciem, którym się darzyliśmy? Opuszczając Hiszpanię nie miałam pojęcia, że opuszczam ją wraz z małą istotką żyjącą w moim brzuchu. O ciąży dowiedziałam się na początku lutego tamtego feralnego roku. Nie wiedziałam, co zrobić, jak się zachować… Rodzicie powiedzieli mi, abym nie zatajała prawdy przed Kepą. W końcu miał prawo dowiedzieć się o tym, że zostanie tatą. Niewiele myśląc zarezerwowałam lot do Hiszpanii. Prosto z lotniska udałam się do domu Kepy, aby wyznać mu prawdę. Miałam nadzieję, że moja ciąża zmieni wszystko. Tak się jednak nie stało, a Arrizabalaga nigdy nie dowiedział się, że nasz związek zaowocował dzieckiem… Wychodząc z taksówki zobaczyłam go. Uśmiechniętego. Szczęśliwego. W objęciach Andreii, która jeszcze za czasów naszego związku zagięła na niego parol. Obraz całującej się pary zaważył na mojej decyzji. Wróciłam do Londynu nie mówiąc mu nic. Nie widziałam go od tamtego czasu… Anastasia przyszła na świat w połowie lipca i od razu skradła moje serce. Pokochałam ją od pierwszego wejrzenia. Swoim uśmiechem przeganiała wszystkie troski oraz smutki. W jej oczach, tak podobnych do oczu Kepy zawsze tańczyły urocze iskierki. Była moją małą księżniczką, bez której w tym momencie nie wyobrażałam sobie życia. Mojego męża poznałam po roku pobytu w Londynie. Zakochaliśmy się w sobie i staliśmy się parą. Diego bez problemu zaakceptował to, że mam córkę. Pokochał ją tak, jakby była jego własną. Razem stworzyliśmy jej pełną rodzinę, na jaką bezapelacyjnie zasługiwała. Diego nie pytał o moją przeszłość, nie dociekał, kto jest prawdziwym tatą Anastasii, za co byłam mu dozgonnie wdzięczna. Nie miał pojęcia, jak wielką rolę odgrywała w moim życiu piłka nożna. Nie przypuszczał, że tatą małej może być nowy bramkarz jego ukochanej Chelsea… Chwila, w której ujrzałam Kepę wchodzącego na murawę sprawiła, że budowany przeze mnie mur zaczął się kruszyć. On naprawdę tam był. Był na wyciągnięcie ręki… Był blisko, a jednocześnie tak daleko. A parę metrów ode mnie siedziała Andrea. Ta, przez którą wszystko się rozpadło. Kibicowała mu z całych sił, krzyczała, dopingowała… Obawiałam się, że może mnie poznać, ale tak się na szczęście nie stało. Nie miałam pojęcia, jak teraz sobie poradzę. Kepa ponownie zjawił się w moim życiu… W naszym życiu. Dzwoniący telefon przerwał moje rozmyślania.
Cześć, kochanie – przywitałam się z mężem jednocześnie sprawdzając godzinę na zegarku.
Cześć, myszko – odparł. Myszko… Nieświadomie zwracał się do mnie tak, jak Kepa… – Mam cudowną nowinę! – Powiedział rozpromieniony.
Zamieniam się w słuch – zaśmiałam się wychodząc z samochodu. Za niedługo miałam odebrać Anastasię.
Dzwonił do mnie pan Abramovich… – zaczął, a moje ciśnienie momentalnie się podniosło. – Zaprosił nas na klubową kolację dziś wieczorem… Wiesz doskonale, jak ważna jest dla mnie znajomość z nim, więc za nic nie mogłem mu odmówić… Zgodziłem się za nas oboje. Mam nadzieję, że się nie gniewasz… – Powiedział szybko, a ja zamarłam w pół kroku. Kolacja klubowa? Dziś wieczorem?
Kolacja… Z kim? – zapytałam drżącym głosem.
Och, myszko – wyczułam, jak uśmiecha się do telefonu. – Z zawodnikami, ich partnerkami, z całym sztabem, z partnerami służbowymi… Nie może nas tam zabraknąć! Będziesz mi towarzyszyła, prawda? – Upewnił się. Przełknęłam głośno ślinę czując, jak bardzo trzęsą mi się ręce.
Oczywiście, że tak… – wydukałam niepewnie wchodząc do przedszkola. Od razu zobaczyłam Anastasię, która rzuciła się w moją stronę posyłając zadziorny uśmiech. Uśmiech Kepy. – Kochanie, muszę już kończyć. Właśnie odbieram małą – Oznajmiłam.
Kocham was! Do zobaczenia w domu – mówiąc to zakończył rozmowę, a ja wzięłam w ramiona córkę.
Cześć, mamo! – dała mi soczystego buziaka w policzek, którego odwzajemniłam. – Wracamy do domciu?
Masz ochotę potowarzyszyć mamusi w małych zakupach? – mrugnęłam do niej. Skoro miałam pojawić się na kolacji, na której będzie Kepa z Andreą to musiałam to zrobić w wielkim stylu.
Tak! – pisnęła uszczęśliwiona i pognała do samochodu. Pobiegłam za nią z trudem łapiąc oddech. – Mama, nie masz kondycji! – Stwierdziła, gdy zapinałam ją w foteliku.
Za to ty cierpisz na jej nadmiar – pstryknęłam ją w nos, co przyjęła głośnym chichotem. – Nie mam pojęcia, po kim!
Po tacie – mówiąc to wzruszyła ramionami, jakby była to najbardziej oczywista rzecz na świecie. Westchnęłam ciężko. Po tacie. Po Kepie…


***

Witam! 

Publikuję dziś pierwszy rozdział, bo miałam taki kaprys :) 
Odgadłyście, że to Kepa jest prawdziwym tatą małej, więc nie było sensu dłużej trzymać Was w niepewności ^^ 


Pozdrawiam ;* 

7 komentarzy:

  1. Mamy wyjaśnienie dlaczego związek Kepy i Adriany się rozpadł. To smutne, ponieważ obydwoje się kochali, ale bali zaryzykować ... ba! Kepa uniósł się honorem i poszedł na łatwiznę. Nie wiedząc, że tamtego dnia nie stracił jedynie Adriany, ale i swoją córkę. Gdyby nie pocieszał się w ramionach Andrei to kto wie jakby się to wszystko potoczyło. Bo nie wierzę, że przeszedłby obojętnie obok takiej wiadomości. Dlatego bardzo jestem ciekawa jego reakcji, która na pewno nie będzie spokojna. W końcu spędził tyle lat w nieświadomości że w innych kraju żyje jego dziecko. Chociaż nie dziwię się dziewczynie, że uciekła. Chciała mu wyznać prawdę, jednak jego widok z Andreą zdeptał wszystkie nadzieje i sprawił jej wiele bólu.
    Za to ich ponowne spotkanie jest tylko kwestią czasu. Życie czasami jest ironiczne. Jak Kepa zareaguje na jej widok?
    Oh, i na pewno Anastasia ma to po tatusiu :P Tylko czy ona wie, że obecny partner mamy nie jest jej prawdziwym tatusiem? Jej reakcja na to wszystko jest nie mniej ciekawa, niż Kepy! Trudno będzie im odbudować te kilka lat, ale najpierw poczekajmy aż prawda wyjdzie na jaw :)

    OdpowiedzUsuń
  2. zaklepuję miejsce, a ciebie zapraszam do moich bohaterów, którzy wyczekują z ogromną niecierpliwością

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Głupiutki Kepa, oj głupiutki 🙎 Byli młodzi, można by powiedzieć, że niedojrzali, ale gdyby razem mocno zawalczyli to pokonaliby każde kilometry. Związki na odległość mają prawo przetrwać i oni posiadali tę szansę, lecz jeden niewłaściwy wybór, a zostali sami 💔 No kochana Ad ja ci życzę, abyś wystroiła się na to spotkanko jak szczur na otwarcie kanału, jejku już nie mogę się opanować, bo wyobrażam sobie te potajemne spojrzenia i może chęć rozmowy między nimi, ajjj 😍 A Anastasia ma stuprocentową rację, bo przecież w genach nic nie ginie. Czekam na kolejny, weny.

      Usuń
  3. Więc to wyjazd Adriany przekreślił jej związek z Kepą... A to wszystko przez jego głupotę. Zamiast pomyśleć, znaleźć jakieś rozwiązanie dla tej sytuacji. On wolał zerwać z Adriana. Mimo że ją kochał... Może związek na odległość nie byłby łatwy, ale skoro się kochali to wierzę, że i z tym by sobie poradzili. Ale nie... Kepa był przecież mądrzejszy. W dodatku w mig znalazł pocieszenie w ramionach Andrei, która tylko na to czekała. Doszczętnie tym wszystko niszcząc.
    W ten oto sposób Kepa stracił nie tylko Adrianę, ale i wspaniałą córeczkę, a jego miejsce zajął Diego.
    Nic dziwnego, że dziewczyna boi się powrotu przeszłości. Ma w końcu męża, rodzinę i ułożone życie, a ponowne pojawienie się Kepy może wywrócić wszystko do góry nogami. Zwłaszcza, że moment ich spotkania coraz bliżej. Nie mogę się już tego doczekać. I niech Adriana się wystroi, wtedy Kepa zobaczył co stracił. 😊

    OdpowiedzUsuń
  4. Kepa tutaj zaczyna tracąc moją sympatię przez swoją własną głupotę 🤯 nie wiem czy to przez to, że był mlody i niedojrzały, ale zachowywał sie jak zwykly hipolryta. Rządał od Adrianny czego, czego sam nie mógł zrobić 🙄 serio gościu, serio? A potem znalazł sobie pocieszenie i to strasznie szybko...wiec ja pytam, gdzie podziała się ta jego wielka miłość?! 🤔
    Oj chyba na razie sie nie polubimy z kolegą Kepa...
    Kurczę, nie wierzę, że przerwałaś w takim momencie. Ja już nastawilam się na tą kolację i rozważałam różne scenariusze, a tu koniec 😐
    Cóż, mam nadzieję, że zakupy mamusi z córcią bedą owocne i dzieki temu później na kolacji Kepa skamienieje 👊
    Czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy!
    N

    OdpowiedzUsuń
  5. Mojej sympatii Kepa też narazie tutaj nie zyskał.
    Ona miała zostawić rodzinę? To było dla niego zupełnie normalne. Za to , to że on zostawilby swoją już nie.
    Do tego szybciutko znalazł sobie pocieszenie. W postaci Andrei. A przecież tak bardzo kocham Adrianę.
    Nie mogę się już wprost doczekać tej kolacji. I miny Kepy gdy zobaczy Adrianę. Mam nadzieję że dziewczyna zrobi się na bóstwo . Aż koledze szczeka opadnie na jej widok.
    Pozdrawiam i czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział.

    OdpowiedzUsuń
  6. Kepa, jak ty mnie w tym rozdziale wkurzyłeś. No bo kurczę, zachował się naprawdę idiotycznie. Żeby stawiać Adrianie takie warunki, jeszcze samemu nie będąc gotów zostawić rodzinie. Zachował się jak cholerny hipokryta i nie wiem, co będzie musiał zrobić, by odzyskać swoje zaufanie.
    Dobrze, że Adrianie udało się ułożyć życie po rozstaniu z Kepą. I ona i mała Anastasia zasługują na szczęśliwy dom, a Diego niewątpliwie jest człowiekiem, który może im to zapewnić.
    Tylko biedak jeszcze nie wie w jak beznadziejnej sytuacji się wbrew pozorom znalazł. Biologicznym ojcem jego ukochanej córeczki jest bramkarz ukochanego klubu. Przerąbane.
    Strasznie ciekawi mnie, jak potoczy się ten bankiet. Adriana będzie miała okazję, by spotkać się oko w oko z Kepą. Może być więc cholernie ciekawie.
    W każdym razie teraz z jeszcze większa niecierpliwością czekam na kolejny rozdział.
    Pozdrawiam
    Violin.

    OdpowiedzUsuń