sobota, 31 sierpnia 2019

Dwudziesty

Londyn, 18.08.2019 r.

 Nasze życie pędziło jak szalone. Po oficjalnym zakończeniu sezonu rozpoczęliśmy dwutygodniowe wakacje na Malediwach. Zwiedzaliśmy, poznaliśmy nową kulturę, zajadaliśmy się tradycyjnym jedzeniem, zaopatrzyliśmy się w mnóstwo pamiątek, zachwycaliśmy się widokami jakie oferowała wyspa oraz wsłuchiwaliśmy się w szum Oceanu Indyjskiego. Odpoczęliśmy od zgiełku panującego w Londynie, naładowaliśmy baterie przed powrotem do stolicy Anglii i błogo się relaksowaliśmy. Odwiedziliśmy również nasze rodzinne miasto, Anastasia spędzała czas z dziadkami i ciocią, a my spacerując po urokliwych uliczkach Ondarroi wspominaliśmy dawne czasy. Do Londynu powróciliśmy wypoczęci i pełni pozytywnego nastawienia. Początkiem lipca Kepa rozpoczął przygotowania do kolejnego sezonu pod wodzą nowego trenera, jak się dowiedziałam legendy Chelsea, Franka Lamparda. Piąte urodziny Anastasii przypadły na dwa dni przed wyjazdem drużyny na zgrupowanie do Japonii. Urządziliśmy skromne przyjęcie w domu moich rodziców ze względu na otaczający go ogród. Anastasia bawiła się znakomicie, szalała ze swoimi koleżankami i kolegami z przedszkola oraz z dziećmi zawodników Chelsea. Jej szeroki uśmiech, błyszczące oczy oraz rumiane policzki były nagrodą za wszystko. Kiedy wraz z pomocą Kepy zdmuchiwała pięć świeczek, które zdobiły owocowy tort nie mogłam powstrzymać łez wzruszenia. To były pierwsze urodziny, które spędziła z prawdziwym tatą. Kepa był przejęty tym wydarzeniem, uśmiechał się dumnie i dbał, by nikomu niczego nie brakowało. Głośny i szczęśliwy śmiech córki rozbrzmiewał mi w uszach jeszcze długo po zakończeniu przyjęcia. Okres przygotowawczy był szalony, po powrocie z Japonii Kepa rozegrał jeszcze sparingi w Austrii oraz Niemczech. Ostatni dzień okienka transferowego w Anglii najbardziej odbił się na Anastasii. Na wieść o tym, że jej ulubiony wujek zdecydował się opuścić Chelsea zalała się łzami i nie chciała wyjść z pokoju. Pytała, czy podjął taką decyzję przez nią, rozumowała po dziecięcemu i myślała, że David przestał ją lubić. Kepa cierpliwie tłumaczył jej na czym polega życie piłkarza i jakie wiążą się z nim decyzje. Anastasia słuchała w skupieniu i przekonała się, że tata ma rację w momencie, w którym dowiedziała się, że David mimo wszystko pozostał w Londynie. Zasnęła uspokojona w jego silnych i bezpiecznych ramionach. Bezgłośnie przyznałam mu medal. Drużyna Kepy nowy sezon Premier League rozpoczęła od przegranej z Manchesterem United. Po wyrównanej walce i zaciętym meczu przegrała również walkę o Superpuchar Europy z Liverpoolem. Dziś rozgrywali pierwszy mecz na Stamford Bridge. Ich rywalem byli piłkarze Leicester City. Anastasia w skupieniu patrzyła na poczynania taty w bramce, a kiedy traciła zainteresowanie meczem goniła jak szalona razem z uroczym synkiem Jorginho. Jego żona siedziała obok mnie trzymając na kolanach dziewięciomiesięczną córeczkę. Sama z rozczuleniem popatrzyłam na mój brzuch nie mogąc się doczekać porodu. Pozostał jeszcze miesiąc oczekiwania. Mecz zakończył się jednobramkowym remisem. Anastasia była niepocieszona, ale przeszło jej, gdy poznała nowych i młodych wujków. Po spotkaniu udaliśmy się na spacer. Pogoda zachęcała do przechadzek, niebo było bezchmurne, wiał lekki wietrzyk, a słońce nieśmiało ogrzewało nas swoimi promieniami.
Wiesz, że dokładnie rok temu zobaczyłam cię po raz pierwszy po tych latach rozłąki? – spytałam Kepę. Anastasia karmiła kaczki i nie zwracała na nas uwagi.
To musiało być dla ciebie ciężkie – powiedział łapiąc mnie za rękę.
Początkowo nie chciałam w to uwierzyć, wmawiałam sobie, że dziewczyna siedząca w loży to nie Andrea, nie mogłam spojrzeć na Diego… Dotarło do mnie, że Anastasia po raz pierwszy widzi swojego prawdziwego tatę… Wtedy wydawało mi się, że wszystko się posypało, ale teraz…
Wiele się zmieniło – zaśmiał się.
Moje uczucia do ciebie do tej pory tłumione odżyły na nowo, zdążyłam rozwieść się z Diego, zajść w ciążę, przyjąć twoje oświadczyny… Ale niczego nie żałuję, bo zawsze wiedziałam, że to musisz być ty… Mój książę z Ondarroi, jak kiedyś zwykłam cię nazywać – parsknęłam śmiechem na samo wspomnienie.
Łechtało to moje ego! – oznajmił posyłając mi psoty uśmiech. Oparłam głowę na jego ramieniu wpatrując się w biegającą wokół kaczek córkę. To było spełnienie.

Londyn, 17.09.2019 r.

 Chelsea po roku przerwy powróciła do zmagań w Lidze Mistrzów. Dziś na własnym stadionie podejmowali zespół Valencii, ale z wiadomych przyczyn nie mogłam być na nim obecna. Termin porodu minął tydzień temu. Kepa panikował i za każdym razem, gdy miałam zostać sama w mieszkaniu informował moich rodziców. Tak było i tym razem. Byłam zbyt uparta by zgodzić się na pobyt w szpitalu, dlatego teraz wygodnie mościłam się na kanapie. Anastasia nachylając się nad brzuszkiem zaczęła cicho nucić piosenkę, której nauczyła się dziś w przedszkolu. Obserwując wychodzących z tunelu piłkarzy poczułam mocny skurcz. Zacisnęłam zęby walcząc z bólem. Towarzyszyły mi cały dzień, ale nie chciałam nikogo niepotrzebnie martwić. Widząc Kepę uśmiechnęłam się dumnie. Jego pierwszy występ w tej prestiżowej rozgrywce… Wsłuchałam się w hymn Ligi Mistrzów czując ciarki na całym ciele. Niewątpliwie był jedyny i niepowtarzalny. Wiedziałam, ile znaczy dla Kepy ten mecz, to spotkanie, dlatego udzieliła mi się atmosfera oraz nerwy.
W chwili, w której sędzia zagwizdał po raz pierwszy nadszedł kolejny, tym razem jeszcze mocniejszy skurcz. Tego już nie mogłam zbagatelizować.
Rodzę – wyjąkałam patrząc jednym okiem na rodziców, a drugim na mecz. Anastasia zrobiła wielkie oczy i przyjrzała mi się uważnie.
Dostanę dziś siostrzyczkę?! – zapytała podekscytowana.
Wszystko na to wskazuje – odpowiedziałam. Tata zbiegł na dół, aby przygotować samochód. – Słoneczko, zostaniesz z babcią… – Powiedziałam z trudem podnosząc się z wygodnej kanapy. – Mamo… – Zwróciłam się do rodzicielki. – Kepa chciał być obecny przy porodzie, ale przecież gra mecz… Co mam zrobić? – Spytałam spanikowana.
Tym się nie przejmuj, zawiadomię go – oznajmiła. – Czekałam cały dzień aż przyznasz się do tych skurczów!
Wiedziałaś?
Matki wiedzą wszystko! Nie odzywałam się pierwsza, bo doskonale zdawałam sobie sprawę z tego, że nic nie powiesz dopóki sprawy nie zajdą za daleko. Przyznałam jej rację całując Anastasię w czółko. Mama przytuliła mnie dodając otuchy, po czym odprowadziła mnie do drzwi. Z pomocą taty zostałam ulokowana w samochodzie.
Jedziemy rodzić córeczko – oznajmił i włączył się do ulicznego ruchu. Kiwnęłam głową i jęknęłam cicho. – Jesteś dzielna, dasz sobie radę ze wszystkim!

 Słowa taty dźwięczały mi w uszach, kiedy wydawałam na świat naszą drugą córeczkę. Nie wiedziałam, ile czasu przebywam na sali porodowej, wszystko zlało mi się w jedno. Drzwi otworzyły się z hukiem. Zdyszany Kepa stanął obok mnie i złapał moją dłoń w swoją.
Jestem już, jestem przy tobie, przy was – wysapał odgarniając mi zabłąkany kosmyk włosów z czoła. Posłałam mu lekki uśmiech i ponownie zaczęłam wykonywać polecenia położnej. Obecność Kepy przyniosła mi ulgę, ból zelżał, liczyło się tylko jego wsparcie. Layla Martinez - Arrizabalaga przyszła na świat dwie minuty przed północą z miejsca skradając nam serca. Była malutka i rozkoszna. Gdy po raz pierwszy wzięłam ją w ramiona wzruszenie odebrało mi mowę. Kepa wpatrywał się w nią jak w obrazek. Podałam mu naszą córeczkę, a jej maleńkie ciałko utonęło w jego wielkich dłoniach. Pocałował ją w czółko i wtedy wszystkie hamulce puściły. Patrzył na nią i płakał nie mogąc powiedzieć ani słowa. – Dziękuję – Wydusił po dłuższej chwili. Posłałam mu zmęczony uśmiech i zrobiłam miejsce, aby mógł usiąść obok. Lekarze zostawili nas na chwilę samych, abyśmy mogli w spokoju nacieszyć się maleństwem.
Jak zdążyłeś tutaj dotrzeć? – spytałam dostrzegając pod specjalnym fartuchem meczowy strój. – Jesteś szurnięty!
Obiecałem sobie, że będę przy tobie w tej chwili… Nie mogłem tego przegapić, nie drugi raz… – oznajmił dotykając malutkich paluszków Layli. Uchyliła oczka. – Jest cudna – Stwierdził. Zaśmiałam się na to stwierdzenie. – Odpowiadając na twoje wcześniejsze pytanie… Twoja mama powiadomiła mnie w przerwie, powiedziałem trenerowi, że zaczęłaś rodzić i spytałem o pozwolenie na opuszczenie drugiej połowy. Zgodził się bez wahania zastępując mnie Willym. Gnałem jak na złamanie karku, ale na szczęście dotarłem – Wyjaśnił.
Jak wynik? – zapytałam łaskocząc stópki noworodka.
Nie wierzę, że pytasz o to w takiej chwili – parsknął śmiechem. – Do przerwy dzięki Mason’owi i Tammy’emu prowadziliśmy dwoma bramkami. Mam nadzieję, że utrzymali zwycięski wynik.
Nowi ulubieńcy Anastasii… Sprawdź, widzę, że się do tego palisz – powiedziałam przejmując od niego małą. Zasnęła.
Wygrali! Mason podwyższył na trzy do zera! Ja… Och – westchnął. Spojrzałam na niego zdziwiona, a on pokazał mi zdjęcie umieszczone na instagramowym profilu Chelsea. Przytulający się piłkarze celebrowali zwycięstwo, a jeden z nich wyciągał spod koszulki piłkę. Rozbawiona otarłam łzy i spostrzegłam opis, w których były zamieszczone gratulacje Kepy i mnie.
W drużynie siła – przyznałam oddając mu telefon.
W rodzinie też – odparł. Inne słowa w takiej chwili były zbędne…

Londyn, 03.10.2019 r.

 Po kolejnym wygranym meczu w Lidze Mistrzów, tym razem z francuską drużyną Lille, Kepa obchodził swoje dwudzieste piąte urodziny. Świętowaliśmy je w rodzinnym gronie, bo Hiszpan nie chciał podpaść trenerowi na jutrzejszym treningu. Kameralna impreza została zaplanowana na niedzielę po wyjazdowym spotkaniu z Southampton. Hiszpan zdmuchując świeczki patrzył na mnie oraz na nasze córeczki. Miał wszystko i był spełnionym człowiekiem. Stworzyliśmy jedność oddając się sobie nawzajem. Anastasia nie odstępowała swojej małej siostrzyczki na krok, pomagała mi i nuciła jej piosenki. Kepa miał urwanie głowy z trzema kobietami, ale dawał radę. Odciążał mnie z części obowiązków, wstawał w nocy i nie skarżył się na nic. Ze zdwojoną siłą brał czynny udział we wszystkim i cieszył się, kiedy mógł dzielić się swoją radością z innymi. Na jego profilu oprócz zdjęć z meczów pojawiały się także te przedstawiające Anastasię i Laylę. Był dumny ze swoich pociech i kochał je bezgranicznie. My kochałyśmy jego, bo kochanie go było proste, a on zasługiwał na naszą miłość jak mało kto…


Ondarroa, 06.06.2020 r.

Jedno spojrzenie na Ciebie, a całe moje życie się układa.
Modliłam się o Ciebie zanim nazwałam Cię moim.
Nie mogę uwierzyć, że to prawda, czasami…
Nie mogę uwierzyć, że to prawda…

 W obecności rodziny, najbliższych przyjaciół i znajomych składałam przysięgę małżeńską mojemu wymarzonemu mężczyźnie. Stał obok mnie, łzy kłębiły się w jego oczach, gdy słuchał tych szczerych słów kierowanych w jego stronę. Był mój, a ja już byłam jego, na zawsze. Zapewniając siebie nawzajem o tym, że uczucie, które nas połączyło nigdy nie zgaśnie obdarowaliśmy się złotymi obrączkami. Córeczki patrzyły na nas z miłością, a my wychodząc ze świątyni posyłaliśmy wszystkim uszczęśliwione uśmiechy. Diego pokazał mi kciuk uniesiony do góry drugą ręką obejmując swoją ciężarną narzeczoną. Jego radość była moją radością, bo zasłużył na wszystko, co najlepsze. Ja miałam Kepę, a on miał mnie. Gdy tańczyliśmy pierwszy małżeński taniec utonęłam w jego oczach. Widziałam w nich bezgraniczne szczęście, miłość oraz uczucia, które kłębiły się wewnątrz. Istnieliśmy dla siebie. Od zawsze. I na zawsze.
Sposób, w jaki kochasz, zmienia to, kim jestem… Jestem nieskończona i dziękuję Bogu raz jeszcze… – wyszeptałam cytując słowa piosenki.
Mówią, że miłość jest podróżą; przyrzekam, że nigdy nie odejdę… A gdy będzie zbyt ciężko, pamiętaj tę chwilę ze mną… – odszeptał okręcając mnie wokół własnej osi. Zostaliśmy nagrodzeni gromkimi brawami. Przytuliłam do siebie Anastasię, a Kepa wziął w ramiona dziewięciomiesięczną Laylę. Cały mój świat…

Mogę Cię kochać, to najlepsza rzecz, jaką kiedykolwiek zrobię.
Mogę Cię kochać, to obietnica, którą Ci składam.
Cokolwiek się stanie, Twe serce wybiorę.
Na zawsze jestem Twoja, na zawsze przysięgam…
Mogę Cię kochać, mogę Cię kochać…


***

Witam! 

Tak oto przedstawia się ostatni rozdział ;) Jestem absolutnie zakochana w tej piosence! <3 



Pozdrawiam ;*

2 komentarze:

  1. Rozpływam się na tym rozdziałem ;3 Koniec z wszechobecną depresją oraz płynącymi łzami - chyba, że tymi wywoływanymi szczęściem :) Teraz nadeszła pora radości! Kepa i Adriana stworzyli cudowną rodzinę o jakiej marzyli będąch zakochanymi po uszy nastolatkami. W sumie nadal nimi są, choć ich miłość dojrzała i się umocniła przez trudności, które musieli pokonać. Jestem pewna, że to były najlepsze wakacje w ich życiu :) A każde kolejne będą jeszcze lepsze! Do tego doszły urodziny Anastasii, które były tymi pierwszymi dla Kepy. Bramkarz na pewno był tym bardzo przejęty, jak i wzruszony. Nie dziwne więc, że chciał aby wszystko było idealne :) Zrobiłby wszystko dla swojej małej księżniczki ^^ Przyjęcie okazało się być bardzo udane, a radość Anastasii niezastąpiona :) Szkoda tylko, że tą całą sielankę lekko zniszczył transfer Davida, który wprowadził pięciolatkę w ogromny smutek. Ale od tego ma super tatusia, który potrafi jej wszystko idealnie wytłumaczyć i pocieszyć. Kepa zdecydowanie zasługuje na naklejkę "najlepszy tatuś pod słońcem" :D
    Aż trudno mi uwierzyć że w tej historii minął rok! Dopiero co Adriana stanęła z Kepą twarzą w twarz po kilku latach, a już witają na świecie swoją drugą księżniczkę :) Layla, jak przystało na córkę piłkarza, wybrała sobie idealny moment na przywitanie się ze światem. To ten hymn Ligi Mistrzów tak działa, ja Ci mówię ^^ Na całe szczęście Kepa zdążył na czas i wpadł (z hukiem) na salę, aby podtrzymać Adrianę nam duchu. Rzucił wszystko, aby być w tym momencie z nią. Niekoniecznie się mu dziwię, już raz został pozbawiony tej chwili i nie wyobrażał sobie, aby go zabrakło. I w ten sposób na świecie pojawiła się kolejna kobietka w jego życiu :) Ale taka o którą Adriana nigdy nie będzie zazdrosna, wprost przeciwnie! Teraz ma dosłownie babski świat, ale wcale nie jest tym faktem przytłoczony :) W końcu wszystkie trzy kocha nad życie i chce, aby były zawsze szczęśliwe. A on, jak przystało na księciunia z Ondarroi, zrobi wszystko aby jego księżniczkom niczego nie zabrakło :)
    To nie mogło się skończyć inaczej jak wymarzonym ślubem w miejscowości skąd obydwoje pochodzą! Po prostu nie mogło być innego zakończenia ... tfu! Jakiego tam zakończenia! To jest dopiero początek :)
    <3

    OdpowiedzUsuń
  2. W ciągu jednego roku, życie Adriany i Kepy całkowicie się zmieniło. Niespodziewanie odnaleźli się na nowo po latach, a ich miłość na nowo rozkwitła. Mimo tych wszystkich przeszkód, które musieli pokonać.
    Teraz tworzą cudowną rodzinę z dwoma córeczkami, które są ich największym skarbem. W końcu ich marzenia się ziściły.
    Narodziny Layli były na pewno jednym z najważniejszych dni w życiu naszej pary. Kepie na szczęście udało się zdążyć i być przy porodzie. To był dla niego zapewne nie do powtórzenia przeżycie, którego wprost nie mógł przegapić. Nawet jeśli wydarzyło się w czasie rozgrywanego meczu. Layla z miejsca skradła serca swoich rodziców i siostrzyczk, a także pozostałych bliskich. Jestem pewna, że przed nią wspaniałe dzieciństwo podczas którego niczego jej nie zabraknie.
    Nadszedł czas także przepięknego i niezwykle wzruszającego ślubu Adriany i Kepy. Ich przysięga była wspaniała i pełni oddała uczucia jakie żywią do siebie nawzajem. Nawet Diego odnalazł nareszcie swoje szczęście i znalazł kobietę, z którą stworzy na pewno udaną rodzinę. Czego można chcieć więcej?
    Pozostało mi tylko czekać na epilog. 😊

    OdpowiedzUsuń