poniedziałek, 22 kwietnia 2019

Czternasty

Londyn, 28.03.2019 r.

 Drżąc niczym osika na wietrze siedziałam na ławce przed salą rozpraw. Nerwowo rozglądałam się na boki modląc się w duchu, by Kepa zdążył. Wiedziałam, że może się spóźnić ze względu na powrót ze zgrupowania. Miałam jednak nadzieję, że tak się nie stanie, bo potrzebowałam go obok siebie. Potrzebowałam spojrzeć w jego oczy, by dowiedzieć się, że wszystko pójdzie zgodnie z planem, że dostanę rozwód… Odruchowo spojrzałam na przeróżne rozmieszczone wokół mnie ulotki oraz na Diego, który opierał się o ścianę. Z całej jego postawy wyzierał olbrzymi smutek, co tylko potęgowało moje złe samopoczucie. Nie zasługiwałam na niego i czułam to od samego początku. Od początku nie byłam z nim szczera, ale on nie pytał, tylko zaakceptował moją przeszłość, bo taki właśnie był. Pokochał mnie i Anastasię od pierwszego wejrzenia, jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie. Dał nam poczucie bezpieczeństwa i zapewnił wszystko co najlepsze. Dał nam dach nad głową i pomógł stworzyć rodzinę. Naprawdę byliśmy szczęśliwi. Byłam w nim zakochana, inaczej nie zdecydowałabym się na ślub z nim. Wiedliśmy spokojne oraz beztroskie życie otaczając się miłością i zrozumieniem. Byliśmy małżeństwem, wychowywaliśmy Anastasię, która była naszym oczkiem w głowie. Wspieraliśmy się i zawsze rozwiązywaliśmy problemy, z którymi przyszło się nam mierzyć. Mieliśmy swoje kariery, ale umieliśmy je pogodzić z naszym życiem rodzinnym. To ono zawsze było na pierwszym miejscu. Nigdy nie pozwoliliśmy na to, by zmartwienia z pracy przynosić do naszego azylu. Byliśmy tam we trójkę, spędzaliśmy czas tak jak prawdziwa rodzina. Jeździliśmy na wycieczki, poznawaliśmy nowe miejsca, nowe kraje, nowe kultury, tradycje, obyczaje. Spędzaliśmy czas z Anastasią, tak by nie odczuwała naszego braku. Wychowaliśmy ją na rezolutną oraz mądrą dziewczynkę. Byliśmy rodziną, byliśmy szczęśliwi… Do czasu… Ponowne pojawienie się Kepy w moim życiu zmieniło wszystko. Obudziło uśpione na dnie serca uczucia i pozwoliło przejąć kontrolę nad wszystkim. Jego miłość na nowo rozbudziła tylko znam znane iskry i przezwyciężyła wszystko inne. Od sierpnia zmieniło się tak wiele… Straciłam Diego, swojego męża, mężczyznę, którego moja córka traktowała jak biologicznego tatę, a na powrót zyskałam miłość mojego życia… Otrząsnęłam się ze wspomnień, gdy poproszono nas o wejście na salę. Przełknęłam ślinę wstając z niewygodnego siedzenia. Spojrzałam na drugi koniec korytarza, a moje serce zabiło szybciej na widok Hiszpana. Nie zdążył podejść do mnie i mnie przytulić, ale posłał w moją stronę uśmiech, dzięki któremu uwierzyłam, że wszystko będzie dobrze.

 Siedząc naprzeciwko mężczyzny, który za niedługo przestanie być moim mężem, patrząc w jego przepełnione cierpieniem oczy nie wiedziałam, jak się zachować. Skrzywdziłam go. Tak bardzo go skrzywdziłam… Myślał, że spędzi resztę życia ze mną, Anastasią i kto wie, może w przyszłości z naszym wspólnym dzieckiem, a stało się zupełnie inaczej. Zdradziłam go. Zaszłam w ciążę z innym, odrzuciłam go. Miałam nadzieję, że Diego pewnego dnia pozna kobietę, która pokocha go całym sercem oraz całą sobą, tak jak ja nie potrafiłam. Zasługiwał na szczęście i oddanie, którego ja mu nie dałam. Z trudem powstrzymałam cisnące mi się do oczu łzy i czekałam na decyzję sędziego.
Po zapoznaniu się ze sprawą oraz głosem obydwu stron ogłaszam, że… – zaczął, a ja zacisnęłam dłonie na krawędzi blatu, by ukryć ich drżenie. – Że wraz z dniem dzisiejszym małżeństwo zawarte przez pana Diego Lewisa oraz panią Adrianę Martinez-Lewis przestało istnieć – Obwieścił, a ja czułam się tak, jakbym za chwilę miała osunąć się w nicość. Spojrzałam na Diego, ale on szybko odwrócił wzrok. Czułam cholerny ból w sercu, ale nie mogłam nic na to poradzić. Stało się… – Pożycie małżeńskie rozpadło się z winy pani Adriany Martinez-Lewis… – Mówił dalej nie zważając na nic. – Jednocześnie zostałem poinformowany przez adwokata pana Diego Lewisa, iż zrzeka się on praw rodzicielskich do małoletniej Anastasii Martinez-Lewis, którą wychowywał wspólnie z małżonką, lecz która nie była jego biologicznym dzieckiem. Sprawę rozwodową uznaję za zakończoną – Powiedział stanowczo. Diego zacisnął usta, a po moich policzkach poleciały łzy. Nie uzgodnił tego ze mną, zrobił to, co uważał za słuszne… Nie wiem jak udało mi się wyjść z sali, wiem, że gdy to zrobiłam wpadłam wprost w ramiona Kepy. Zaciągnęłam się zapachem jego perfum i zaczęłam się uspokajać.
Jest twoja. Wygrałeś – powiedział Diego nie próbując ukryć łez. Spojrzał prosto w moje oczy i ściągnął z palca złotą obrączkę. – Powinnaś zrobić to samo, by uwolnić się ode mnie raz na zawsze – Oznajmił.
Diego… – zaczęłam, ale uciszył mnie gestem ręki.
Nic nie mów. Pomimo tego, że oficjalnie zrzekłem się praw do małej mam nadzieję, że będę mógł się z nią widywać od czasu do czasu. Tylko o to cię proszę. Was proszę – dodał.
Pokiwałam jedynie głową na znak zgody, bowiem nie mogłam wydusić z siebie słowa. Diego obrzucił nas przelotnym spojrzeniem.
Życzę szczęścia – obwieścił i odwrócił się, by odejść.
Ja tobie też, Diego – szepnęłam, ale nie byłam pewna, czy mnie usłyszał. Spojrzał na mnie przez ramię i posłał coś na kształt uśmiechu. To naprawdę był koniec…

Londyn, 29.03.2019 r.

 Wczoraj po powrocie z sądu w mieszkaniu Kepy czekali na nas moi rodzice i Anastasia. Mała od razu wpadła w moje ramiona mówiąc mi, jak bardzo mnie kocha. Potężny ciężar spadł wtedy z mojego serca rozsypując się w drobny pył. Myślałam, że będzie się na mnie gniewać i obwiniać mnie za rozpad swojego poukładanego świata, ale zrozumiała całą tę ciężką sytuację i wspierała mnie na swój sposób. Dni, które spędziłyśmy w mieszkaniu Kepy oczekując jego powrotu ze zgrupowania minęły nam całkiem dobrze. Anastasia przystosowała się do nowego otoczenia. Najprościej jak mogłam wytłumaczyłam jej, dlaczego podjęliśmy z Diego taką, a nie inną decyzję. Wiedziałam, że było jej ciężko, ale zapewniłam ją, że gdy tylko będzie chciała to Diego przyjmie ją u siebie z otwartymi ramionami. Ucieszyła ją ta wiadomość. Coraz bardziej przekonywała się również do Kepy i śmielej nazywała go tatą, co napawało go dumą. Postanowiliśmy, że trzeba iść za ciosem i wyznać jej, że będzie miała rodzeństwo, dlatego teraz poprosiliśmy ją, aby na chwilę oderwała się od zabawy. Odłożyła lalki na bok i spojrzała na nas uważnie.
Kochanie, zdaję sobie sprawę z tego, że mijające dni były dla ciebie trudne, ale musimy ci o czymś powiedzieć – zaczęłam wyciągając do niej ręce. Usiadła na moich kolanach.
Uzgodniliśmy, że już dość przed tobą ukrywaliśmy, więc o tym nie możesz dowiedzieć się zbyt późno – dodał Kepa.
Mamusia jest w ciąży – powiedziała wprawiając nas w totalne osłupienie.
Co… Skąd o tym wiesz? – wyjąkałam bojąc się, że Diego przez przypadek mógł się przy niej wygadać.
Zauważyłam – odparła wzruszając ramionkami. – Masz większy brzuszek – Oznajmiła. – A koleżanka z przedszkola mówiła, że gdy mamusiom rosną brzuszki to znaczy, że mamusia jest w ciąży – Wyjaśniła.
Cóż… To prawda – zaśmiałam się cicho. – Jestem w ciąży. Będziesz miała rodzeństwo… – Wyznałam czekając na jej reakcję. Uśmiechnęła się nieśmiało.
Braciszka, czy siostrzyczkę? – spytała patrząc na Kepę, a ten pstryknął ją w nos.
Jeszcze nie wiemy – odpowiedział. – A kogo byś wolała?
Chyba siostrzyczkę – mruknęła po chwili zastanowienia.
Czyli… Cieszysz się? – zapytałam niepewnie.
Tak – kiwnęła główką, a my odetchnęliśmy z głęboką ulgą. – Mogę wrócić do lalek?
A może wybierzemy się na spacer? – zaproponował Kepa. – Jest taka ładna pogoda, szkoda siedzieć w tych czterech ścianach!
Nie masz dziś treningu? – zdziwiłam się.
Maurizio dał mi dziś wolne… Wytłumaczyłem mu, że chodzi o sprawy rodzinne – powiedział.
Może być spacer – zarządziła Anastasia po krótkiej chwili. – Ale pod warunkiem, że dostanę lody! – Zachichotała i poszła ubrać buciki. Posłałam Kepie uśmiech, który odwzajemnił bez zastanowienia. Chwilę później pełni nadziei na lepsze dni szliśmy w kierunku parku trzymając Anastasię za ręce. Jak rodzina. Jak prawdziwa rodzina…


***

Witam! 

Trochę smutno, a trochę nie ;) 

Wesołych Świąt i mokrego Dyngusa! ;* 

I dziękuję za życzenia urodzinowe! <3 


Pozdrawiam ;* 

środa, 3 kwietnia 2019

Trzynasty

Londyn, 08.03.2019 r.

 Obudziłem się wdychając słodki zapach mojej córeczki. Po rozmowie odbytej wczoraj wieczorem z Adrianą zgodziła się zostać u mnie na noc. Moja ukochana nie chciała ryzykować, że mała przez przypadek stanie się świadkiem kolejnej kłótni. Chciałem, by Adriana dołączyła do nas, ale zapewniła mnie, że poradzi sobie w miejscu, jeszcze zwanym przez siebie domem. Przystałem na to, ale z niechęcią. Wiedziałem, że Diego nie zrobi jej krzywdy, ale mimo wszystko wolałbym mieć ją przy sobie… Ją i drugie maleństwo. Miałem nadzieję, że los się do nas uśmiechnie i pozwoli nam stworzyć wspólnie rodzinę z prawdziwego zdarzenia, rodzinę o jakiej marzyliśmy odkąd zaczęliśmy się spotykać. Anastasia przekręciła się na bok i wtuliła się w moje ramię kurczowo ściskając w ręce swojego ukochanego misia. Uśmiechnąłem się pod nosem i ze wzruszeniem obserwowałem jej spokojną we śnie twarzyczkę. Była tylko malutkim dzieckiem i nie zasługiwała na to, co jej zgotowaliśmy, ale cieszyłem się, że dała sobie z tym radę i zaczęła mnie akceptować. Kiedy wczoraj po raz pierwszy nazwała mnie tatą poczułem się tak, jakbym unosił się nad ziemią. Rozpierało mnie szczęście oraz cholerna duma. Zdawałem sobie sprawę, że to dopiero początek naszej wspólnej drogi, ale zrobiliśmy duży krok w naszych relacjach, za co otwarcie dziękowałem. Pocałowałem ją delikatnie w czółko, po czym wstałem z łóżka z zamiarem zrobienia śniadania. Moje plany zostały zachwiane przez dzwonek, który właśnie rozbrzmiał w moim mieszkaniu. Spojrzałem na śpiącą córeczkę, ale na szczęście się nie obudziła. Cicho wyszedłem z sypialni i skierowałem się na korytarz. Otworzyłem drzwi i stanąłem jak wryty na widok moich rodziców.
Mama? Tata? – wydukałem zaskoczony.
Nie, Angelina Jolie i Brad Pitt – odparł tata patrząc na mnie gniewnie.
Nie są już razem – zauważyłem, a mama zgromiła mnie wzorkiem. – Chciałem tylko rozluźnić atmosferę! Co was do mnie sprowadza z samego rana? Co w ogóle sprowadza was do Londynu? – Spytałem zaciekawiony.
Andrea – wycedziła moja rodzicielka przez zaciśnięte zęby.
Co? – powtórzyłem czując jak moje ciśnienie przyspiesza. – Nie jesteśmy już razem – Powiedziałem zdając sobie sprawę z tego, że nie poinformowałem ich o tym fakcie.
Och, naprawdę? – zironizował tata. – Wspaniale, że dowiedzieliśmy się o tym zaledwie wczoraj!
To jedno… Dowiedzieliśmy się również, że posiadasz córkę. Czteroletnią córkę. Z Adrianą. Ach… I dowiedzieliśmy, że jesteśmy dziadkami. Cudownie, nieprawdaż? – zapytała mama uśmiechając się słodko. Doskonale znałem ten uśmiech z dzieciństwa. Nigdy nie zwiastował niczego dobrego.
To może wejdziecie… – mruknąłem i przepuściłem ich w drzwiach.
Nareszcie!

 Rodzice rozgościli się w przestronnie urządzonym salonie, a ja zniknąłem w kuchni, by przygotować kawę. Czułem, że są na mnie wściekli, ale nie dziwiłem się im. Przez wszystkie te sytuacje, przez ostatnie zamieszanie kompletnie wyleciało mi z głowy, aby powiedzieć im o Anastasii! Byłem zły na siebie, ale teraz mogłem jedynie wyjaśnić im wszystko na spokojnie. Wysłałem wiadomość Adrianie o ich niespodziewanej wizycie, a ona odpisała, że zjawi się tak szybko jak będzie mogła. W końcu mieliśmy im do przekazania kolejną nowinę…
Adriana będzie tutaj za niedługo – powiedziałem stawiając przed nimi parujące kubki.
To dobrze – odparł tata upijając łyk. Zawsze podziwiałem go za to, że potrafił pić niemal wrzącą kawę. – Musimy poważnie porozmawiać – Obwieścił.
Wiem – przytaknąłem, a moje spojrzenie powędrowało w kierunku mamy, która wpatrywała się w coś za moimi plecami. Coś, a raczej kogoś… Odwróciłem się i spostrzegłem Anastasię nieśmiało patrzącą na dwoje dorosłych, kompletnie obcych jej ludzi. – Mamo, tato… To jest Anastasia, moja córka, a wasza wnuczka… Kochanie, to twoi dziadkowie – Powiedziałem szybko, a ona podbiegła do mnie i przytuliła się do mojej nogi.
Widzę, że to twoja córka! – fuknęła moja rodzicielka wstając z wygodnej kanapy. – Dobry Boże, Peio! – Wykrzyknęła, a ja posłałem tacie zdezorientowane spojrzenie.
Nie dziw się mamie… To twoja mała kopia – zaśmiał się podchodząc do swojej wnuczki.
O tak! Ma twoje oczy i twój uśmiech! Uśmiech małego cwaniaka! – krzyknęła podekscytowana i pieszczotliwie pogłaskała Anastasię po policzku. Anastasia uśmiechnęła się nieśmiało podchodząc bliżej. Tata czule poczochrał ją po główce, a ja pognałem otworzyć drzwi, gdy ponownie tego poranka zabrzmiał dzwonek. Szybko wpuściłem Adrianę do mieszkania. Niepewnie weszła do środka. Anastasia od razu rzuciła się w jej ramiona, a Adriana objęła ją mocno. Po jakimś czasie mała wróciła do mojej sypialni i zajęła się zabawą. – Adriana… Dobrze cię widzieć – Rzekła moja mama i przytuliła ją do siebie. Po chwili to samo uczynił tata. – A teraz czas na poważną rozmowę!

 Gdy moja mama zabrała Anastasię do przedszkola mogliśmy w spokoju zająć się rozmową z rodzicami Kepy. Nie było łatwo, ale zaczęliśmy od początku. Słuchali nas w skupieniu, co jakiś czas kiwając głowami. Myślałam, że będą na nas wściekli, że dopiero po takim czasie dowiedzieli się o posiadaniu wnuczki, ale o dziwo zareagowali z entuzjazmem. Pokochali małą od pierwszej chwili, a mi ogromny ciężar spadł z serca. Zapewnili nas, że zawsze będziemy mogli na nich liczyć, co przyjęliśmy z wielką radością. Popatrzyłam na Kepę, a on bezbłędnie odczytał moje spojrzenie.
Musimy powiedzieć wam o jeszcze jednej ważnej rzeczy – powiedział spokojnie, ściskając moją dłoń.
Jestem… – zaczęłam.
W ciąży – dokończyła za mnie uśmiechnięta mama Kepy. Posłałam jej zdezorientowane spojrzenie, na co tylko zaśmiała się serdecznie. – Dziecko… Czułam to od momentu, w którym weszłaś do mieszkania! Widzę twój uśmiech i ten błysk w oku, którego nie można pomylić z niczym innym… – Wyjaśniła.
Cóż, za jednym zamachem podwójnie zostaliśmy dziadkami – podsumował tata Kepy, a ja uśmiechnęłam się nieznacznie. – Gratulacje!
Dziękujemy – odpowiedziałam za nas oboje.
I jeszcze raz przepraszamy – dopowiedział skruszony Kepa.
Najważniejsze, że wszystko zostało wyjaśnione! Macie nasze wsparcie oraz możecie liczyć na naszą pomoc w każdej chwili! Cieszę się, że wróciliście do siebie… Byliście dla siebie stworzeni od samego początku, po trudnych dla was momentach odnaleźliście siebie i wierzę, że niedługo stworzycie rodzinę, o jakiej skrycie marzyliście.
Ja również cieszę się razem z wami... – dodał tata Kepy. – Będę trzymał kciuki za twój rozwód, obyście zaznali zasłużonego szczęścia – Zwrócił się do mnie. Kiwnęłam głową opierając ją na ramieniu Kepy. – Andrea do ciebie nie pasowała, synku – Mruknął w kierunku bramkarza, a ja mimowolnie parsknęłam śmiechem.
To prawda… Twoje miejsce zawsze i na zawsze będzie u boku Adriany…

Londyn, 11.03.2019 r.

 W imieniu powoda na podstawie posiadanego pełnomocnictwa, które dołączam do akt sprawy wnoszę o orzeczenie rozwodu z Adrianą Martinez… Orzeczenie o winie: Adriana Martinez… – przeczytałam dostarczony mi przez adwokata Diego pozew rozwodowy i rozpłakałam się, jak małe dziecko. Żałowałam, że w tej chwili nie ma przy mnie Kepy, ale z samego rana wyleciał na zgrupowanie reprezentacji. Otarłam łzy wierzchem dłoni i rozejrzałam się po spakowanych do połowy pudłach. To by było na tyle… Kepa zostawił mi klucze do swojego mieszkania, abym pod jego nieobecność mogła się w nim urządzić. Bałam się o Anastasię. Zaczęła nazywać Kepę tatą, ale wspólne mieszkanie to zupełnie co innego. Minie trochę czasu, zanim przyzwyczai się do nowej rzeczywistości, do nowego świata. Nie powiedzieliśmy jej jeszcze o tym, że będzie miała rodzeństwo, uzgodniliśmy, że zrobimy to po powrocie Kepy do Anglii. Mała nie do końca odnajdywała się w tej sytuacji. Rozumiała, że mamusia przestała kochać tatusia, że tatuś gniewa się na mamusię, ale nie rozumiała decyzji o końcu naszego małżeństwa oraz nie radziła sobie z tym, że już nie będzie mieszkać z Diego pod jednym dachem. Obserwując ją siedzącą na kolanach Diego obiecałam sobie, że już nigdy w życiu nie narażę jej na taki stres. To musiało się skończyć, by mogło zacząć się coś innego. Coś lepszego...


***

Witam! 

Rozwód Adriany i Diego zbliża się wielkimi krokami... Cieszycie się? :D 

Dodaję dziś, bo mam urodzinki, więc to taki mały prezent :) Mam nadzieję, że Chelsea sprawi mi dziś prezent w postaci wygranej ^^ :D 

Mam już siedem stron pracy! :D 


Pozdrawiam ;*