Drżącą
ręką nacisnęłam dzwonek do drzwi. W duchu modliłam się, by Kepa
był w domu. Moje modły zostały wysłuchane, bo usłyszałam
jego zbliżające się kroki.
–
Adriana? – spytał zdziwiony, kiedy
mnie zobaczył. – Co się stało, dlaczego płaczesz?
–
Mogę wejść? – wyjąkałam niepewnie,
a on natychmiast przepuścił mnie w drzwiach. – Dziękuję.
–
Usiądź, przyniosę ci coś do picia –
powiedział, a ja skierowałam się do salonu. Usiadłam na wygodnej
kanapie i ukryłam twarz w dłoniach. Po chwili Kepa postawił na
stoliku szklankę z wodą. – Czy… Czy Diego coś ci zrobił?
Tobie, albo Anastasii? – Zapytał cicho, a ja pokręciłam
głową.
–
Chyba jest gotowy złożyć papiery
rozwodowe – oznajmiłam opróżniając szklankę jednym łykiem. –
Kiedy wychodziłam z domu zauważyłam dokumenty – Wyjaśniłam.
–
To chyba dobrze, prawda?
–
Tak – potwierdziłam. – Ale nie
przyszłam do ciebie z tego powodu… – Mruknęłam spuszczając
wzrok dół. Jak miałam mu to powiedzieć do cholery? Poprzednim
razem los zdecydował za mnie, ale teraz było inaczej… Teraz był
przy mnie, kochał mnie…
–
Myszko, zaczynam się denerwować –
powiedział siadając obok mnie. Objął mnie delikatnie i zmusił,
bym spojrzała mu w oczy. – Kochanie?
–
Kepa… Ja… My… Ty… – zaczęłam
i zamilkłam.
–
Ja, my, ty… Co? – wydukał
zdezorientowany.
Przełknęłam
ślinę i wyciągnęłam z torebki zdjęcie z badania
ultrasonograficznego. Zagryzłam wargę i podsunęłam je Kepie pod
nos.
–
Jestem w ciąży, Kepa. Zostaniemy
rodzicami… – szepnęłam czekając na reakcję z jego strony.
–
Ja… Och! – wyjąkał, a jego oczy
zaszły łzami. – Naprawdę? – Spytał cicho obrysowując palcem
zarys naszego maleństwa.
–
Naprawdę… – pociągnęłam nosem, a
on przytulił mnie do siebie z całych sił. – Noszę w sobie
nasze dziecko, owoc naszej miłości… Już drugi… – Zaśmiałam
się, co odwzajemnił. – Cieszysz się?
–
Czy się cieszę? Adriana, tą
wiadomością uczyniłaś mnie najszczęśliwszym człowiekiem na
ziemi! – krzyknął podnosząc mnie. Okręcił mnie wokół własnej
osi i czule pocałował w czoło. – To cudowne uczucie…
Gdybym za pierwszym tego nie spieprzył wszystko byłoby inaczej, ale
obiecuję ci, że teraz będzie tak jak powinno być od samego
początku. Będziemy razem, stworzymy rodzinę, o jakiej od dawna
marzyliśmy. Ty, ja, Anastasia i nasze drugie maleństwo, które dało
nam szansę na szczęście. Przetrwamy to, jestem tego pewien –
Oznajmił stanowczo, a ja uśmiechnęłam się szczerze. Dał mi
nadzieję, że będzie dobrze, że pomimo krzywdy wyrządzonej Diego
mamy szansę być razem, być razem z naszymi dziećmi…
–
Kocham cię, Kepa – szepnęłam
ocierając łzy.
–
A ja kocham was. Najbardziej na świecie
– mruknął chowając twarz w moich włosach. Znalazłam
schronienie w jego ramionach, w miejscu, gdzie mogłabym trwać przez
resztę życia…
Z
ciężko bijącym sercem weszłam do pomieszczenia, które niedługo
przestanę nazywać domem. To się musiało skończyć, nie było
odwrotu. Nie teraz, nie po tym… Zastałam Diego w jego gabinecie z
szklanką whisky w ręku.
–
Diego… – zaczęłam wchodząc do
przestronnego azylu mojego jeszcze męża. – Możemy porozmawiać?
–
Złożyłem papiery rozwodowe –
powiedział z bólem wypisanym na twarzy. Zaczęłam szybko mrugać
powiekami, by się nie rozpłakać. Co ja mu zrobiłam? – Nie mogę
być z tobą wiedząc, że kochasz innego… Nie mogę siłą trzymać
przy sobie ciebie i Anastasii… Chociaż ot tak nie przestanę was
kochać – Oznajmił odstawiając opróżnioną szklankę na ciężkie
drewniane biurko. – By oszczędzić ci wstydu wniosłem o rozwód
za porozumieniem stron – Rzekł, a ja gwałtownie pokręciłam
głową.
–
Nie… Diego, nie możesz tego zrobić –
powiedziałam stanowczo. – Nie zgadzam się na to. Winę za rozpad
naszego małżeństwa ponoszę ja, a nie ty. Poza tym jest jeszcze
coś… – Zaczęłam. Zacisnęłam dłonie by ukryć ich drżenie i
wzięłam głęboki oddech. Kepa zaproponował mi, że będzie mi
towarzyszyć w tej chwili, ale odmówiłam. Musiałam sama się z tym
zmierzyć, sama musiałam wyznać Diego prawdę. Obecność Kepy
znacznie by wszystko utrudniła.
–
Co takiego? – spytał zdziwiony. –
Czy jest coś gorszego od zdrady ukochanej osoby?
–
Ja… Spodziewam się dziecka. Jestem w
ciąży z Kepą – wyznałam. Wyraz twarzy Diego zmienił się w
jednej sekundzie. – Więc proszę o to, abyś zaznaczył, że całą
winę ponoszę ja…
–
Ty… Ty… Masz czelność prosić mnie
o coś? – wycharczał uderzając dłońmi w biurko. Odskoczyłam
przerażona. Wściekły strącił z drewnianego mebla dokumenty,
które ozdobiły podłogę. – Adriana, jak mogłaś mi to zrobić?
Po tym wszystkim…?
–
Przepraszam – wyjąkałam ocierając
łzy płynące po moich policzkach. – Diego, tak bardzo cię
przepraszam!
–
Nie przepraszaj! – wrzasnął patrząc
na mnie z furią. Po chwili zaczął demolować swój gabinet, a ja
stałam w miejscu sparaliżowana nie wiedząc, co robić. –
Myślałem, że cię znam! Myślałem, że coś dla ciebie znaczę!
Myślałem, że mnie kochasz! A ty… Boże, Adriana, co zrobiłem
nie tak?! – Krzyknął płacząc.
–
Diego, to nie twoja wina… To moja wina,
że nie potrafiłam pokochać cię tak jak kocham Kepę…
–
Gdyby nie ten pieprzony transfer dalej
bylibyśmy szczęśliwi! Zabrał mi ciebie! Zabrał mi Anastasię!
Zabrał mi dwie osoby bez, których nie wyobrażam sobie dalszego
życia! Jak mam dalej funkcjonować bez was?! – opadł na podłogę
i ukrył twarz w dłoniach. Serce pękło mi na sam widok. – Zostaw
mnie samego, proszę – Wyjąkał, a ja bez sprzeciwu wykonałam
jego polecenie. Kiedy zamknęłam za sobą drzwi usłyszałam
rozdzierający szloch… Udałam się do swojego azylu licząc na to,
że Diego kiedyś mi wybaczy…
Wzruszony
wpatrywałem się w fotografię, którą Adriana zostawiła mi przed
swoim wyjściem. Pociągnęłam nosem obserwując zarys naszego
maleństwa, dziecka, które żyje w brzuszku mojej ukochanej…
Obiecałem jej i obiecałem sobie, że teraz wszystko będzie tak jak
być powinno. Ciągle miałem wyrzuty sumienia odnośnie tego, co
zrobiłem w przeszłości, jednak życie dało mi szansę,
którą zamierzałem wykorzystać. Przez własną głupotę nie byłem
obecny w życiu Adriany, gdy nosiła pod sercem Anastasię, nie było
mnie przy nich od samego początku, ale teraz… Po raz kolejny
zostanę tatą i miałem nadzieję wywiązać się z tej roli jak
najlepiej już od samego początku. Ocknąłem się ze swoich myśli,
gdy usłyszałem głośne pukanie do drzwi. Poszedłem otworzyć, a
widok jaki zastałem ścisnął moje serce. Mama Adriany trzymała na
rękach zapłakaną Anastasię.
–
Co się stało? – zapytałem. Kobieta
postawiła małą na ziemi, a Anastasia natychmiast wbiegła w głąb
mieszkania. – Wejdzie pani?
–
Nie, niestety nie mam teraz czasu, mąż
czeka na mnie na dole… Wróciłam z wnuczką do domu, po tym, jak
odebrałam ją z przedszkola, ale nie mogłam jej tam zostawić…
Adriana rozmawiała z Diego, on krzyczał… Niewiele myśląc
postanowiłam, że zabiorę ją do ciebie, w końcu jesteś jej
tatą… – Wyjaśniła, a ja pokiwałem głową.
–
Co z Adrianą?
–
Poradzi sobie… Musi przez to przejść
– westchnęła ciężko. – Zaopiekuj się moją wnuczką.
–
Ma pani moje słowo – obiecałem i
zamknąłem drzwi. Anastasia siedziała skulona w kącie salonu. –
Kochanie… – Zaczęłam, ale nie wiedziałem, co mam jej
powiedzieć. Była tylko dzieckiem i nie zasługiwała na to, by być
w centrum kłótni dorosłych. Podszedłem do niej i objąłem
ją z całych sił. – Nie płacz już… – Wyszeptałem.
–
Krzyczał na mamusię… – wychlipała.
– Nie wiem, dlaczego, ale krzyczał…
–
Dorośli czasem pod wpływem emocji
podnoszą głos i się kłócą, ale to naturalna kolej rzeczy.
Przykro mi, że to usłyszałaś – Powiedziałem. Podniosła na
mnie zapłakany wzrok i pociągnęła nosem.
–
Krzyczałeś kiedyś na mamusię? –
spytała, a ja pokiwałem głową.
–
Raz i bardzo tego żałuję – odparłem
szczerze.
–
Obiecasz mi, że już nigdy tego nie
zrobisz?
–
Obiecuję – zaśmiałem się i
pocałowałem ją w czółko.
–
Dziękuję… Tato – wyszeptała i
szybko spuściła główkę. Moje serce zabiło szybciej, a
przyjemne ciepło rozlało się po całym ciele. Poczułem
niewyobrażalny przypływ dumy i bezgranicznego szczęścia.
Tato…
***
Witam!
Mam nadzieję, że udało mi się Was zaskoczyć, bo niektóre komentarze pod poprzednim rozdziałem wyrażały niepewność, co do tego, czy Adriana jest w ciąży, czy nie ^^ Jest! :D A co dalej z tego wyniknie... Zobaczymy ^^
Pozdrawiam ;*