Przed
poniedziałkowym, domowym meczem z West Ham United Kepa postanowił
zabrać nas do Ondarroi. Stwierdził, że Anastasia musi w końcu
poznać nasze rodzinne miasto. Zgodziłam się z nim, co poskutkowało
tym, że aktualnie spacerowaliśmy urokliwymi uliczkami, z którymi
wiązało się mnóstwo przepięknych wspomnień. Nasza córeczka
podskakiwała przed nami podziwiając widoki, a my z uśmiechem,
trzymając się za ręce cieszyliśmy się spokojem. Postanowiliśmy,
że dziś wieczorem powiemy małej, że będzie miała siostrzyczkę.
–
O, czym myślisz? – spytałam w pewnym
momencie.
–
O tym, jak skończyła się nasza
ostatnia wyprawa do rodzinnego miasta – wyszczerzył się i
poruszył sugestywnie brwiami. Trzepnęłam go w ramię posyłając
mu oburzone spojrzenie. – No co? – Zrobił niewinną minę.
–
Tylko jedno ci w głowie – powiedziałam
i zatrzymałam się na moim ukochanym Puente Viejo.
–
Jedna – poprawił mnie automatycznie. –
A w zasadzie trzy – Dodał po chwili, a ja parsknęłam śmiechem.
Anastasia spojrzała na nas zaciekawiona, ale nic nie powiedziała.
Zamiast tego przybiegła do nas, a Kepa wziął ją na ręce. –
Podobają ci się widoki? – Zapytał. Mała energicznie pokiwała
główką, co Kepa przyjął z aprobatą. – W dwa dni nie zdążymy
ci wszystkiego pokazać, ale…
–
Mamy na to całe życie – szepnęłam
ściskając delikatnie jego dłoń. W odpowiedzi posłał mi
promienny uśmiech, który momentalnie odwzajemniłam. Takie chwile
jak ta mogłyby trwać wiecznie…
Zatrzymaliśmy
się w domu rodzinnym Kepy. Anastasia bawiła się z dziadkami oraz
z siostrą Kepy, którą w końcu oficjalnie poznała. Zyskała
ciocię i z miejsca ją polubiła. Cieszyłam się tym, jak szybko
przystosowała się do nowego otoczenia, do nowych ludzi. Bałam się,
że będzie nieufna, ale stało się zupełnie inaczej. Wiedziałam,
że tęskni za Diego, ale to normalna postać rzeczy. Obiecałam jej,
że wkrótce się z nim skontaktuję, aby zapytać, czy nie chciałby
się z nią spotkać. Wyszłam do ogrodu szczelnie oplatając się za
dużym swetrem. Poczułam, jak Kepa kładzie brodę na moim ramieniu
i dłonie na brzuszku.
–
Anastasia powinna się ucieszyć z
siostrzyczki, prawda?
–
Taką mam nadzieję – odparłam. – Ja
zawsze chciałam mieć siostrę.
–
Ja brata, ale nie narzekam i nie
wybrzydzam – stwierdził śmiejąc się głośno. – Oczywiście
żartowałem! Nie zamieniłbym mojej uroczej młodszej siostrzyczki
na nikogo innego.
–
Widocznie było ci pisane, abyś był
otoczony wianuszkiem kobiet – parsknęłam, a on żartobliwie
trącił mnie w nos, uprzednio odwracając mnie tak, abym mogła
patrzeć w jego oczy. – Kocham cię – Wyszeptałam wtulając się
w niego najmocniej jak potrafiłam.
–
Ja ciebie też kocham – oznajmił
odwzajemniając uścisk. – Idziemy powiedzieć małej, że za parę
miesięcy będzie miała w domu konkurencję?
–
Kepa!
–
Kochanie… – zaczęłam, kiedy przekroczyliśmy próg tymczasowego
królestwa naszej pociechy. Spojrzała na nas zaciekawiona i odłożyła
na bok zabawki.
–
Chcecie mi powiedzieć, kogo mama ma w
brzuszku? – spytała.
–
Tak – potwierdził Kepa sadzając ją
sobie na kolanach. – Kogo byś chciała? Pamiętaj, wybierz mądrze!
Anastasia
zabawnie przekrzywiła główkę i przez dłuższą chwilę milczała.
–
Chyba siostrzyczkę – odparła po
głębokim zastanowieniu.
–
Na pewno? – dopytał Kepa łaskocząc
ją, co zaowocowało jej głośnymi piskami.
–
Tak!
–
Twoje życzenie jest dla nas rozkazem,
księżniczko! – pstryknął ją w nos.
–
Czyli… Będę miała siostrzyczkę?
–
Zgadza się – potwierdziłam, a ona
uśmiechnęła się szeroko. – Jestem przekonana, że będziecie
najbardziej zgranym rodzeństwem na świecie.
–
A tatuś zwariuje z trzema dziewczynami –
zachichotała, a ja parsknęłam głośnym śmiechem. Hiszpan posłał
nam oburzone spojrzenia, po czym na przemian zaczął nas łaskotać.
Było nam tak beztrosko. Było nam tak rodzinnie…
Hiszpania,
Ondarroa, 06.04.2019 r.
Całą
sobotę spędziliśmy zwiedzając i pokazując Anastasii nasze
ulubione miejsca. Dziadkowie raczyli ją ciekawymi opowieściami, a
ona słuchała ich w skupieniu. Była małym, ale mądrym dzieckiem,
które wchłaniało każdą nową informację jak gąbka. Byłam
dumna, że z pomocą moich rodziców oraz Diego udało mi się ją
wychować na tak rezolutną dziewczynkę. Wieczorem Kepa zabrał mnie
na romantyczny spacer w miejsce naszej pierwszej randki oraz
pierwszego pocałunku. Playa Saturrarán. Byliśmy sami, za co
skrycie dziękowałam. Potrzebowałam takich chwil wyciszenia w jego
towarzystwie. Zastanawiałam się, jak mogłam normalnie funkcjonować
podczas naszej czteroletniej rozłąki. Byłam szczęśliwa, byłam
kochana, miałam Anastasię i Diego, ale ciągle brakowało mi kogoś
oraz czegoś. Kepy oraz prawdziwej miłości, którą mógł dać mi
tylko on. Byliśmy stworzeni dla siebie i dla siebie istnieliśmy.
Był moim księciem z Ondarroi, był spełnieniem moich dziecięcych
marzeń, po prostu był…
–
Od naszej pierwszej randki minęło tyle
lat, a ja nadal pamiętam, jakby to było wczoraj – powiedział
siadając na piasku. Poszłam za jego przykładem i położyłam
głowę na jego ramieniu.
–
Muszę przyznać, że się postarałeś –
zaśmiałam się na samo wspomnienie jego nerwowych ruchów oraz
drżących rąk. – A legenda, którą mi wtedy opowiedziałeś
zwaliła mnie z nóg!
–
Historia o Saturnie i Aranie jest
niezwykle romantyczna! – powiedział poważnie. – Aran czekał na
Saturna, a kiedy ten się nie pojawiał przeklął morze i poprosił,
aby zabrało go do miłości swojego życia…
–
A później na jego miejscu pojawiły się
dwie duże skały, jedna Aran, druga Saturn… Pamiętam,
zaimponowałeś mi wtedy – oznajmiłam.
–Bo
już w tamtej chwili wiedziałem, że ty jesteś miłością mojego
życia. Od tamtej chwili chciałem być z tobą, chciałem zostać
twoim mężem, ojcem twoich dzieci, chciałem się z tobą
zestarzeć… Wiem, że błądziliśmy. Wiem, że popełniłem
cholerne błędy, ale nasza miłość zwyciężyła. Mam to czego
chciałem. Mam ciebie. Mam Anastasię. Mam malutką kruszynkę, która
żyje w tobie. Mam rodzinę, swoją własną rodzinę, o której
zawsze marzyłem. O której marzyliśmy wspólnie… Adriana… –
zaczął poważnie, a ja przełknęłam ślinę. – Kochałem cię.
Kocham cię. I zawsze będę cię kochał. Myślałem, że Andrea
jest w stanie mi ciebie zastąpić, ale to bzdura. Żyłem
iluzją i nadzieją, że kiedyś pokocham ją tak jak ciebie, ale to
niemożliwe. To ty skradłaś moje serce. Ty, blondynka o
najpiękniejszej barwie oczu na świecie. Idealnie do mnie pasująca.
Adriana, kochanie… Chcę ciebie w moim życiu. Chcę ciebie w
moim życiu już na zawsze, dlatego… – Mówił dalej klękając
przede mną na złocistym piasku. Wstrzymałam oddech. Wyciągnął z
kieszeni bluzy ozdobne pudełko i otworzył je. – Zostaniesz moją
żoną? – Zapytał, a moim ciałem wstrząsnął szloch.
–
Ta… Tak – wyjąkałam, a Kepa włożył
mi na palec pierścionek zaręczynowy. TEN pierścionek zaręczynowy.
Spojrzałam na niego zdziwiona, a on ukrył swoją speszoną twarz w
zagłębieniu mojej szyi. – Kepa… – Wyszeptałam, kiedy
zobaczyłam grawer na wewnętrznej stronie pierścionka. Te quiero
mucho, Adriana. Eres perfecta exactamente como eres. Kocham cię
bardzo mocno, Adriana. Jesteś idealna taka, jaka jesteś. – To
naprawdę ten sam…
–
Tak – odparł lekko drżącym głosem.
– Kupiłem go wtedy, bo widziałem, jak bardzo ci się spodobał.
Zamówiłem grawer… Mam go przy sobie od prawie sześciu lat. Mam
go, bo ty zawsze byłaś w moim sercu…
–
Kocham cię, przystojny Hiszpanie z
Ondarroi – powiedziałam i mocno go pocałowałam. – Kocham cię
ponad wszystko.
***
Witam!
Romantyczny ten Kepa, prawda? ^^
Eden, dziękuję Ci za te wszystkie piękne lata! <3 Będzie mi Cię brakować, ale oddaję Cię w najlepsze ręce <3 ^^
https://amantes-en-londres.blogspot.com/ - zapraszam na prolog mojej nowej historii o Kepie, jeśli jeszcze nie macie go dość :) (Ja nie mam :D)
Pozdrawiam ;*